WGPW rozpoczęła tydzień niewielkim wzrostem. Dziwić mogło tylko dobre (na początku sesji) zachowanie KGHM, na którą nie miała wpływu informacja o utworzeniu rezerw wynikających z decyzji o zaniechaniu sprzedaży Telefonii Dialog. Wynikało to zapewne z utrzymania prognoz zysku rocznego. Rynkowi szkodził jednak spadek węgierskiego indeksu BUX, który tracił z powodu zaognienia sytuacji politycznej. Węgierskie wybory samorządowe przyniosły sukces opozycji, ale premier odmówił podania się do dymisji, co znowu doprowadziło do demonstracji i zapowiedzi ich nasilenia. Niepewne zachowanie rynków Eurolandu i spadki w Budapeszcie bardzo szybko ochłodziły również nasz rynek i indeksy zaczęły tracić. Sytuację pogorszył zwrot na rynku surowców, gdzie ceny ropy zaczęły spadać.
Po południu, kiedy indeks BUX zaczął odrabiać straty i u nas WIG20 ruszył na północ. Ten atak byków był jednak nieskuteczny, bo w Eurolandzie sytuacja przed otwarciem w USA zaczęła się pogarszać, a i BUX znowu ruszył na południe. Można powiedzieć, że na WGPW cały dzień trwała huśtawka nastrojów. Na pozór koniec sesji był dobry, ale wystarczy spojrzeć na wykres, żeby zobaczyć, że wzrost indeksów wynika tylko i wyłącznie z podciągnięciu na fixingu kursu TPSA i PKN. To było bardzo sztuczne zakończenie.
W kolejnych dniach wszystko będzie zależało od 3 czynników: sytuacji politycznej, rynku surowców i zachowania giełd akcji rynków rozwiniętych. To ostatnie jest na razie najmniej istotne, bo na początku spadki zawsze uznawane są za niegroźną korektę, a nasz rynek ma spory dystans do odrobienia. Groźny jest wpływ surowców. Oczekiwałem odbicia na tym rynku, a tymczasem było ono bardzo nieśmiałe, prawie żadne. To może grozić paniką i gwałtownym spadkiem cen surowców, a to miałoby fatalny wpływ na WGPW. Wczorajsze spadki cen miedzi, a przede wszystkim ropy powinny dzisiaj indeksom na początku sesji zaszkodzić. Fundusze jednak powinny zacięcie walczyć o utrzymaniu rynku w niezłej formie, bo do 2.865 pkt. na WIG20 jest bardzo blisko, a jego przełamanie wygenerowałoby poważny sygnał sprzedaży.
Amerykański sektor produkcyjny traci dynamikę
Poniedziałkowy poranek przyniósł stabilizację na rynku walutowym i niewielkie wzrosty na rynkach akcji. Publikacja europejskich indeksów PMI nie miała istotnego wpływu na zachowanie graczy, bo wszyscy czekali na amerykański raport. Warto jednak zauważyć, że indeksy dla Niemiec, Francji i całego Eurolandu były wyższe od prognoz analityków. Z czasem jednak kurs EUR/USD zaczął zwyżkować. Rynki były generalnie pozbawione busoli.
W USA pierwsza sesja miesiąca powinna była przynieść sukces bykom, bo na początku miesiąca świeże pieniądze wpływają do funduszy, ale korekty najczęściej rozpoczynają się wtedy, kiedy nikt ich nie oczekuje i tak chyba właśnie było w poniedziałek. Komentatorzy podkreślają też, że żydowskie święto Jom Kippur zmniejszyło ilość handlujących inwestorów, a to na tym poziomie indeksów musiało indeksom zaszkodzić.
Opublikowane w poniedziałek dane makro też nie były korzystne dla właścicieli akcji. Okazało się, że wrześniowy indeks ISM dla sektora produkcyjnego spadł mocniej niż oczekiwano (52,9 pkt. – najniżej od maja 2005) sygnalizując, że co prawda ten segment gospodarki rozwija się, ale coraz wolniej (50 pkt. oddziela rozwój od recesji). Pozytywną informacją było to, że spadł subindeks cenowy, ale nadal pozostał na bardzo wysokim poziomie (61 pkt.). Wynika z tego, że co prawda presja inflacyjna spada, ale ceny nadal szybko rosną. Sektor produkcyjny to mniej niż 20 procent gospodarki amerykańskiej, więc nie można było oczekiwać potężnej reakcji i takiej nie zobaczyliśmy.
Dowiedzieliśmy się też, że w sierpniu wydatki na konstrukcje budowlane nieoczekiwanie wzrosły o 0,3 proc. (oczekiwano spadku). Nie były to jednak dane sygnalizujące poprawę na rynku budowy domów. Wzrost wynikał ze zwiększenia aktywności w sektorach innych niż mieszkaniowy. Ucieszono się, że w sierpniu ilość podpisanych umów na sprzedaż domu na rynku wtórnym wzrosła o 4,3 proc. Jednak po pierwsze nie każda taka umowa kończy się sfinalizowaniem sprzedaży, a po drugie nie wiadomo, jakie są ceny sprzedaży. Problemem dla gospodarki nie jest wielkość sprzedaży, a właśnie ceny, bo to od nich zależy poczucie bogactwa Amerykanów.
Słabe dane makro wyraźnie osłabiły dolara, który już przed ich publikacją całkiem mocno tracił. Wyglądało to tak, jakby ktoś wiedział, jakie to będą dane. Wzrost kursu EUR/USD wynikał również z oczekiwania na czwartkowe posiedzenie ECB (bank stopy podniesie). Niestandardowo zachował się w tej sytuacji rynek surowców. Zazwyczaj surowce drożeją, kiedy dolar traci, ale w poniedziałek miedź i ropa wyraźnie taniały. Szczególnie mocny był spadek ceny ropy (3 procent). Takie zachowanie rynku jest bardzo dziwne w sytuacji, kiedy OPEC rozważa cięcia, a Wenezuela i Nigeria już ograniczyły produkcję i do tego dzieje się to wszystko przed sezonem grzewczym w USA. Częściowo wynika to jednak ze spowolnienia gospodarki, a częściowo ze świadomej gry funduszy hedżingowych.
Spadające ceny ropy szkodziły sektorowi paliwowemu, ale pomagały szerokiemu rynkowi i dlatego do 19.30 indeksy lekko rosły. Potem jednak podaż zobaczyła, że byki są za słabe i zaczęło się sprzedawanie akcji. Najgorzej wyglądał indeks NASDAQ, bo po to właśnie ten indeks wzrósł najbardziej, a poza tym Citigroup obniżyło rating dla Apple. Najlepiej wyglądał indeks DJIA, bo tam rósł kurs General Electric i Hewlett-Packard, które dostały pozytywne rekomendacje. Mówi się, że doskonałe zachowanie DJIA to jest „ucieczka do jakości”. Korekta się przedłuża, ale nadal nie możemy jeszcze mówić o poważnej zmianie nastroju rynku. Na razie taki spadek będzie uznawany za normalną realizacja zysków. Korekta się przedłuża, ale nadal nie możemy jeszcze mówić o poważnej zmianie nastroju rynku. Na razie taki spadek będzie uznawany za normalną realizacja zysków.
Po sesji Marvell Technology ostrzegł, że jego zyski będą dużo niższe od prognoz. W handlu posesyjnym cena jego akcji spadła o 18 procent pociągając za sobą ceny akcji rywali (Broadcom i Altera), które potaniały o ponad 3 procent. Kontrakty na indeks NASDAQ lekko rano spadały, ale na DJIA i S&P 500 trzymały się blisko poniedziałkowego zamknięcia. Niedźwiedzie dostały jednak dzisiaj pretekst do kontynuowania korekty. Pomocy ze strony danych makro nie otrzymają, bo nie dojdzie do publikacji żadnych istotnych danych makro, bo raporty o cenach przemysłu i stopie bezrobocia w Eurolandzie oraz raport Challengera o planowanych zwolnieniach w UISA nie wywołują najmniejszych emocji.
