Tygodniowy wzrost bezrobocia w USA był niższy od prognoz. Dobrze również wyglądały na pozór dane o sierpniowej sprzedaży detalicznej, ale po pierwsze wzrost był kosmetyczny (0,2 proc.), a po drugie sprzedaż bez samochodów wzrosła jedynie o 0,2 proc. (oczekiwano 0,3 proc.). Poza tym sprzedaż w tej ostatniej kategorii za lipiec została zweryfikowana znacznie do dołu. Poprzednio informowano, że wzrosła o 1,0 proc., a ostatecznie dane mówiły o mikrym wzroście o 0,2 proc. Sprzedaż jest zdecydowanie bardziej wiarogodnym raportem niż wszelkie indeksy nastroju, więc ten raport nie napawa zbytnim optymizmem. Gracze mogą jednak nadal liczyć, że spadek ceny ropy pomoże konsumentom. Ceny importu z wyłączeniem ropy wzrosły w sierpniu o 0,5 proc., co mogło niepokoić, bo drożejący import tworzy presję inflacyjną. Ostatni raport był najmniej istotny, bo nigdy nie wpływa na zachowanie rynków, ale warto odnotować, że sierpniowy stan zapasów w firmach wzrósł mocniej niż oczekiwano. Stosunek zapasów do sprzedaży się jednak nie zmienił i pozostał na niskim poziomie, co sygnalizuje, że z tej strony nie widać zagrożenia dla gospodarki.
Nic dziwnego, że rynki nie bardzo wiedziały jak te wszystkie dane interpretować. Sprzedaż niby słaba, ale rośnie, ceny w imporcie rosną, ale cena ropy spada, więc zagrożenie dla inflacji się zmniejsza. Mocniejszy rynek pracy sygnalizuje, że presja inflacyjna może jednak wzrosnąć. W sumie te wszystkie raporty były zdecydowanie za słabe, żeby popchnąć rynki w jakimś kierunku. Widać było, że każdy z nich kierował się nastrojem, który dominował na nim przed czwartkiem. W komentarzach spotkać można opinie o zaniepokojeniu rosnącą presją inflacyjną, ale ja tego niepokoju nie widziałem. Rentowność obligacji ledwo drgnęła, a dolar nawet osłabł. Bardzo źle zachował się rynek towarowy. Cena ropy od 10.00 stale się osuwała, a przed zamknięciem handlu wręcz się załamała. Złoto straciło 1,7 procenta. Staniała też nieznacznie miedź. Nastroje na rynku surowców są fatalne i nie zanosi się na razie na dłuższą korektę.
Rynek akcji nie bardzo wiedział, co w tej sytuacji zrobić. Nastroje wyniesione z poprzednich sesji kazały akcje kupować, ale sytuacja na pozostałych rynkach była niewyraźna, a poza tym czekano na piątkowe dane o inflacji. To kazało realizować zyski albo wstrzymać się z działaniami. Szkodził indeksom sektor paliwowy oraz obniżenie przez UBS rekomendacji dla General Electric. Taki sam los spotkał Boeinga. Neutralne zamknięcie, w sytuacji, kiedy rynek i tak już dojrzał do korekty, jest sukcesem byków.
Piątek zdominowany będzie dwoma wydarzeniami – raportami o inflacji CPI w Eurolandzie i USA oraz faktem wygasania instrumentów pochodnych na akcje i indeksy. Dane o europejskiej inflacji jedynie nieznacznie mogą wpłynąć na rynek walutowy i prawie w ogóle nie zauważymy ich publikacji na rynku akcji. Prognozy są zazwyczaj bardzo wiarogodne, więc niespodzianka jest mało prawdopodobna. Rynek będzie pilnie obserwował dane z USA, gdzie skupi się na inflacji bazowej. Główna miara inflacji będzie mało istotna, bo od sierpnia cena ropy znacznie spadła, więc nawet większy od prognozowanego wzrost CPI nikogo nie zaniepokoi. Jeśli inflacja bazowa wzrośnie mocniej niż oczekiwano to dolar się wzmocni, a ceny akcji będą spadały. Dane niższe od prognoz osłabią dolara i bardzo pomogą akcjom, bo niskie stopy i tania ropa jest tym, czego byki potrzebują do podnoszenia cen akcji. Ten raport będzie też szczególnie istotny dlatego, że w przyszłym tygodniu FOMC podejmie decyzję o poziomie stóp procentowych w USA.
Pozostałe raporty będą miały zdecydowanie mniejsze znaczenie dla rynku i będą jedynie wzmacniały lub osłabiały wpływ danych o inflacji. Wrześniowy indeks NY Empire State pokazujący jak rozwija się gospodarka w regionie będzie dobry dla dolara i akcji, jeśli rzeczywiście wzrośnie tak jak oczekiwano. Tym razem subindeks cenowy będzie miał mniejsze znaczenie dlatego, że jego wagę znacznie umniejszy raport o CPI. Dane o dynamice produkcji rynek praktycznie zawsze lekceważy, więc i tym razem najpewniej nie będą one miały większego wpływu na rynek. Ostatni będzie opublikowany indeks nastroju Uniwersytetu Michigan (dane wstępne za wrzesień). Będzie prawie na pewno wyższy od tego z sierpnia, bo od tego czasu znacznie staniała ropa. To może pomóc akcjom i dolarowi pod warunkiem, że bazowa CPI pozostanie niska.
Na te wszystkie publikacje nałoży się dzień wygasania wrześniowej serii instrumentów pochodnych, więc sesja na giełdach akcji, mimo tego, że ostatnia w tygodniu, będzie się charakteryzowała bardzo dużym wolumenem i zapewne sporą zmiennością. Jeśli jednak inflacja będzie niska to trudno będzie niedźwiedziom zmusić indeksy do spadku.
W czwartek na WGPW wygrali arbitrażyści
Na rynku walutowym czwartek rozpoczął się od korekty. Złoty tracił do obu głównych walut, ale już przed 10.00 okazało się, że byki nie mają siły i nastąpił powrót do środowego zamknięcia. Potem poruszaliśmy się w takt zmian na rynku EUR/USD. W stosunku do euro złoty się prawie nie zmieniał, a do dolara umacniał. Niewątpliwą przykrą niespodzianką dla rynku, była publikacja danych o inflacji. Okazało się, że moje wątpliwości się niestety sprawdziły. Inflacja CPI wzrosła o 1,6 proc. (oczekiwano 1,4 proc.). To z pewnością trochę rynki zaniepokoiło, ale ponieważ i tak wiadomo, że do końca roku stopy nie wzrosną to negatywny wpływ danych na rynek walutowy był niewielki. Ostatecznie złoty stracił trochę do euro i praktycznie nie zmienił się do dolara.
Dzisiaj opublikowane zostaną raporty o sierpniowym przeciętnym wynagrodzeniu i wzroście zatrudnienia. Dla gospodarki byłoby bardzo dobrze, gdyby wynagrodzenie dynamicznie rosło, ale przyśpieszyłoby to podwyżkę stóp procentowych. Bardzo dobrze świadczyłoby też o gospodarce, gdyby rosło zatrudnienie. Nie spodziewam się wpływu tego raportu na dzisiejsze zachowanie rynków, ale dobre dane umacniałyby fundamenty dla wzrostu indeksów i siły złotego.
Gorzej od złotego zachowywał się rynek akcji. Na początku sesji indeksy giełdowe ruszyły na północ kierowane tam przez sektor surowcowy pod wodzą KGHM (ceny ropy i miedzi rosły), ale bardzo szybko zapanował spokój w okolicach środowego zamknięcia. W Polsce przecież też czekano na publikacje makroekonomiczne, a największy wpływ na rynek miały zlecenia arbitrażystów. Jednak już przed publikacją danych o inflacji indeksy przeszły na minusy pogłębione po tej publikacji. Zupełnie inaczej zachowywał się rynek węgierski, gdzie indeks BUX mocno rósł po raz trzeci z rzędu (skończył jednak wzrostem tylko o 0,8 proc.). Niepewny początek sesji w USA oraz osunięcie się indeksów w Eurolandzie cofnęło u nas popyt, a wtedy działania arbitrażystów musiały doprowadzić do poważniejszego spadku indeksów. Ta sesja nie ma specjalnie wielkiego znaczenia.
W piątek najważniejsza również u nas będzie reakcja rynków światowych na dane amerykańskie oraz dzień wygasania kontraktów. Jednak ten ostatni element może mieć mniejsze znaczenie, bo jeśli utrzyma się duży obrót to złagodzi wpływ arbitrażystów na rynek. Można założyć, że publikacja amerykańskiej inflacji o 14.30 będzie miała kluczowe znaczenie dla zachowania naszego rynku o ile dane po prostu nie będą neutralne. Gdyby okazało się, że są neutralne to indeksy u nas powinny zakończyć sesję bez większych zmian, ale pod jednym warunkiem: że sytuacja na rynku surowców się uspokoi, bo wczorajsze spadki cen mogą graczy bardzo zaniepokoić.