Poniedziałkowa sesja na rynkach akcji w USA miała być bardzo spokojna, bo w kalendarium nie było niczego, co mogłoby poruszyć graczami. W zasadzie taka była, ale nie uniknęliśmy gwałtownego zwrotu na dwie i pół godziny przed końcem sesji. Do 19.30 indeksy rosły, a właśnie o tej porze zaczęły spadać. Impulsy, które wywołały taki zwrot mogły być dwa. Po pierwsze indeksy doszły do poziomów z których w piątek zawróciły, a to sprowokowało podaż do większej aktywności. Po drugie NAHB (stowarzyszenie budowniczych domów) poinformowało, że miernik optymizmu spadł do poziomu 15 – letniego dna (do poziomu z 1991 roku, kiedy w USA panowała recesja), ilość niesprzedanych domów lawinowo rośnie, a ceny utrzymują tendencję spadkową. To jest bardzo zła informacja dla gospodarki.
Nie wykluczam również, że graczy zdenerwowała informacja o olbrzymiej stracie funduszu hedżingowego Amaranth Advisors LLC. Fundusz ten zarządza kapitałem 9,5 mld USD. Poinformowano inwestorów, że w tym miesiącu dwa główne fundusze poniosły stratę w wysokości około 50 procent z powodu spadku ceny gazu. W tym roku strata całego funduszu to około 35 procent. Fundusze wysokiego ryzyka mają coraz większy wpływ na zachowanie rynków i zarządzają potężnymi pieniędzmi. Nic dziwnego, że taka informacja mogła graczy zdenerwować.
Po publikacji raportu z rynku nieruchomości ceny obligacji zaczęły rosnąc (rentowność spadała), ale dzień zakończyliśmy jednak wzrostem rentowności. Słabe zachowanie obligacji wynikało z opublikowanych w poniedziałek dwóch raportów makroekonomicznych. Po pierwsze okazało się, że deficyt obrotów bieżących był o 5 mld USD większy niż prognozowano, a po drugi napływ kapitałów do USA w lipcu był dwa razy mniejszy od prognoz. Oczekiwano wpływu 70 mld USD netto, a tymczasem wpłynęło tylko 32,9 mld, czyli najmniej od maja 2005 roku. Trochę to dziwny wynik, jeśli widzi się gwałtownie rosnące w ostatnich tygodniach ceny obligacji. Być może gracze też nie bardzo to rozumieli (poza tym czekamy na środowe posiedzenie FOMC), bo dolar co prawda trochę do euro stracił, ale nie tak dużo jak można było oczekiwać.
Tracący dolar dał impuls rynkowi surowców. Rozpoczęła się tam długo oczekiwana korekta. Jednak ceny ropy nie utrzymały maksymalnych poziomów i zamknięcie (+0,7 proc.) można uznać jedynie za nic nieznaczący „ząbek” wzrostowy. Dużo lepiej zachowały się ceny złota i miedzi. Oprócz techniki (chęci odbicia) nie ma żadnego powodu, dla którego tak właśnie zachował się ten rynek. Zakładam, że na przykład kontrakty na miedź zdrożały prawie 3 procent tylko dlatego, że raport NAHB został opublikowany po zamknięciu handlu kontraktami.
Rynek akcji nie podniósł się już po zwrocie, o którym pisałem wyżej. Raczej słabe zamknięcie na rynku ropy nie pozwoliło wygenerować poważniejszego odbicia w sektorze paliwowym, a raport NAHB bardzo zaszkodził sektorowi budowy domów. Byki były jednak na tyle silne, że udało się zamknąć sesję neutralnie, a to oczywiście nie jest żadnym prognostykiem. Tyle tylko, że wzmacnia techniczny opór wynikający z piątkowego zwrotu. Czekamy na mocniejsze impulsy.
Dzisiaj dowiemy się, jaki we wrześniu był indeks koniunktury instytutu ZEW. Przypominam, że dwa niemieckie instytuty, ZEW i Ifo, różnie oceniają koniunkturę gospodarczą. Pierwszy z nich bada analityków i menadżerów (od początku roku bardzo pesymistycznych), a drugi przedsiębiorców (raczej optymistycznych). Czekamy, kiedy te odczyty się pokryją i wtedy zobaczymy reakcję rynku, która przeniesie się również do nas. Jest mało prawdopodobne jest, ze ZEW potwierdzi optymizm Ifo, więc chyba dopiero za tydzień, kiedy dowiemy się, co widzi Ifo, dojdzie do konfrontacji. Jednak warto te raporty obserwować, ale dzisiejsza reakcja rynku będzie bardzo ograniczona o ile indeks ZEW niespodziewanie nie wzrośnie.
Zdecydowanie większy wpływ mogą mieć publikacje danych amerykańskich. Co prawda wiemy już, jaka była w sierpniu inflacja CPI, a to ona jest dla Fed najważniejsza, ale gdyby PPI bardzo mocno wzrosła, to rynek zacząłby się obawiać, że z czasem wzrost cen produkcji przesiąknie do inflacji CPI, a to zaszkodziłoby akcjom i pomogło dolarowi. Oczywiście najbardziej obserwowana będzie inflacja bazowa, bo ostatnie spadki cen ropy znacznie zmniejszyły wartość danych historycznych obejmujących cenę ropy. Równolegle opublikowany zostanie raport z rynku nieruchomości. Rynek spodziewa się niewielkiego spadku wydanych zezwoleń na budowy domów oraz rozpoczętych budów domów (ten ostatni raport jest bardziej obserwowany). Dużo się ostatnio pisze o rynku nieruchomości, więc dane mogą wpłynąć na zachowanie rynków. Gdyby były wyraźnie gorsze od prognoz to zaszkodziłyby dolarowi i powinny zaszkodzić akcjom (mimo, że potwierdziłyby, że cykl podwyżek stóp mógł się już zakończyć). Dane lepsze podziałają odwrotnie.
Arbitrażyści znowu w akcji
Poniedziałek rozpoczął się dla polskich aktywów bardzo dobrze. Złoty zyskiwał lekceważąc coraz większe napięcia polityczne, ale około 14.00 kursy walut nagle i bez większych powodów zmieniły kierunek osłabiając złotego. Taka tendencja utrzymała się do końca dnia. Zmiany kursów euro i dolara były jednak nieznaczne. Czekamy na impulsy, ze sfery makro i z polityki.
Na rynku akcji też obserwowaliśmy w poniedziałek optymizm, ale znowu największy wpływ na rynek mieli arbitrażyści, którzy korzystając z chwilami bardzo dużej bazy na kontraktach otwierali pozycje. Pomagały też rosnące (nieznacznie) ceny surowców. Dopiero po zamknięciu naszej sesji ceny ropy, a przede wszystkim miedzi ruszyły gwałtownie na północ (ale zamkniecie na rynku ropy już tak dobre nie było). Zamknięcie sesji było bardzo umiarkowanie pozytywne i zupełnie niczego nieprzesądzające.
Nie wiemy jak i czy wpłyną dzisiaj na rynek węgierski (i rykoszetem na nasz) dzisiejsze demonstracje, które miały miejsce w Budapeszcie. W niedzielę wieczorem w radiu wyemitowano nagranie, na którym premier mówi do kolegów, że rząd za poprzedniej kadencji żeby utrzymać się przy władzy kłamał na temat stanu państwa i gospodarki. Już wczoraj zaczęły się na Węgrzech demonstracje, ale dzisiaj podpalono gmach telewizji, a w starciach z policją rannych zostało 50 osób. Wczoraj indeks BUX i forint lekceważyły sytuację polityczną i lekko wzrósł, ale dzisiaj może być nieco gorzej. Szczególnie może ucierpieć forint, a to zazwyczaj szkodzi złotemu.
Dzisiejsza publikacja raportu o dynamice produkcji i jej cenach będzie miała niezbyt wielki wpływ na zachowanie rynków, o ile nie zostaną wykorzystane jako pretekst do wzmocnienia i tak już obowiązującego kierunku. Im wyższa produkcja i niższa inflacja tym oczywiście lepiej dla gospodarki, a co za tym idzie dla akcji i złotego. Prognozy są bardzo optymistyczne (blisko 15 procent wzrostu dynamiki produkcji to naprawdę dużo), więc może nas spotkać niemiła niespodzianka. Nie wierzę jednak, żeby to miało większy wpływ na zachowanie rynków o ile na przykład nie okaże się, że produkcja wzrosła dobrze poniżej 10 procent, a inflacja PPI wzrosła o więcej niż o 4,5 procenta. To jednak jest mało prawdopodobne.
Skoro wczoraj dopiero po zamknięciu naszej sesji ceny surowców wzrosły to możemy dzisiaj oczekiwać dobrego zachowania tego sektora na naszej giełdzie (o ile ceny surowców nie zaczną dzisiaj równie szybko spadać). Ponieważ banki są niezwykle mocne i ciągle w hossie, a TechWig podtrzymuje sygnał kupna (został w poniedziałek dodatkowo wzmocniony) to trudno być pesymistą. Poza tym indeks WIG20 daje sygnał kupna, a to też zachęca popyt do mocniejszego działania. Ostrzegam jednak, że średnia 10 – sesyjna wskaźnika Armsa sięgnęła niezwykle niskiego poziomu. Zazwyczaj sygnalizowało to zbliżanie się większej korekty.