Można domniemywać, że na GPW czwartkowe święto wywołało do tablicy większą podaż na wszystkich rynkach. Piątek zapewne będzie dniem z bardzo małym obrotem. W takiej sytuacji gracze, którzy nie chcą się martwić w czasie długiego weekendu zmniejszają zawartość akcji w portfelach. To oczywiście nie jest uzasadnienie tego, co się na rynku działo. Spadek WIG20 o siedem procent w czasie sesji, a TechWig o ponad 9 procent nie jest zachowaniem normalnym. Popyt też był olbrzymi, ale ulokowany bardzo nisko. Widać było, że Polacy też zaczęli umarzać jednostki uczestnictwa w funduszach, a to zmuszało je do wyprzedaży, z czego korzystały większe podmioty działające na naszym rynku. Od momentu, kiedy WIG20 spadał już 7 procent indeksy zaczęły odbijać. Po prostu doświadczeni gracze stwierdzili, że bliscy jesteśmy końca spadku, w którym fala C będzie równa pierwszej fali spadku (A), a olbrzymi obrót i paniczne nastroje mogą wyznaczać tzw. kluczowy dzień odwrotu, który zmienia trend na wzrostowy.
Dzisiaj również w Polsce dojdzie do publikacji ważnych raportów. Przedtem jednak odbędzie się aukcja obligacji 7- i 12-letnich. Zobaczymy, jak duży jest popyt – to, że podaż zostanie wchłonięta jest raczej pewne. Gdyby stosunek popytu do podaży był niewielki to sygnalizowałoby zaniepokojenie rynków sytuacją już nie tylko na rynku akcji, ale i polityczną, a to mogłoby doprowadzić do większych ruchów na złotym i nawet na rynku akcji. Na rynek walutowy wpływ będzie miał też publikowany dzisiaj bilans obrotów bieżących. Im mniejszy będzie deficyt tym lepiej dla złotego. Na rynek akcji raport ten nie będzie miał wpływu.
Na deser zostawiłem sobie publikowany 30 minut przed danymi z USA raport o naszej inflacji (CPI). Nie spodziewam się, żeby dane te miały większy wpływ na zachowanie rynków niż te o inflacji amerykańskiej, ale tylko w jednym przypadku: jeśli będą lepsze lub bardzo zbliżone do prognozy (0,6 proc.). Dane dużo gorsze zaszkodziłyby złotemu, chociaż niekoniecznie akcjom, dla których zdecydowanie najważniejsze będzie zachowanie rynków światowych po publikacji danych z USA. Oczywiście pod warunkiem, że ta dane nie będą tak niejednoznaczne jak wtorkowej PPI.
To będzie trudna, bo przedświąteczna sesja. Ceny surowców po zamknięciu sesji w Polsce naprawdę mocno spadły (miedź, złoto, ropa) i nadal w nocy spadały. To będzie dzisiaj na rynek negatywnie wpływało. Jednak zapowiedź tego, że skarb państwa chce, żeby KGHM wypłaciła 10 zł. dywidendy może kursowi tej spółki pomóc. Poza tym surowce mogą zacząć odbijać – należy im się już to. Gdyby Euroland poszedł drogą odbijającej Azji to jest i u nas szansa na dotrwanie w dobrym stanie do 14.30, gdzie wszystko powinno się rozstrzygnąć.
Dane o inflacji PPI niczego nie wyjaśniły
Wtorek rozpoczął się przeceną na wszystkich giełdach akcji. Nikt nie czekał na dane o inflacji, co było zachowaniem nietypowym. Logicznie zachowywał się jedynie rynek walutowy – EUR/USD stabilizował się czekając na dane o inflacji w USA. Nie mógł poprawić sytuacji gwałtowny spadek indeksu koniunktury niemieckiego instytutu ZEW (z 50 na 37,8 pkt.). Był to najniższy poziom tego indeksu od lipca 2005.
Dane makro z USA niczego nie wyjaśniły. Okazało się, że inflacja w cenach producenta (PPI) wzrosła tylko o 0,2 proc. (oczekiwano 0,5 proc.), ale inflacja bazowa wzrosła o 0,3 proc, (oczekiwano 0,2 proc.). Fed, jak pamiętamy, koncentrował uwagę na inflacji bazowej, więc nie była to dobra informacja, ale nie tak zła, żeby doprowadzić do gwałtownej przeceny akcji. Niezdecydowany był też rynek walutowy i obligacji. Jednak dolar w końcu znowu się wzmocnił reagując na wzrost inflacji bazowej, a rentowność obligacji spadła (cena wzrosła), bo gracze nadal uciekali z akcji w bezpieczny rynek obligacji. Poza tym tyle mówiono o spowolnieniu gospodarki, że obligacje musiały znajdować nabywców.
Fatalnie zachowywał się rynek surowców. Spadki cen złota miedzi o 7 procent, czy srebra o 13 procent naprawdę robią wrażenie. Nawiasem mówiąc formacja podwójnego szczytu na wykresie miedzi już się wypełniła, a spadek osiągnął prognozowaną wartość w ciągu 4 dni od przebicia linii szyi. Warto pamiętać jednak, że to był minimalny zakres prognozowanego spadku, więc wcale nie ma pewności, że cena nie spadnie z czasem niżej.
Niczego nie wyjaśniły również dane o majowej sprzedaż detalicznej w USA. Były dokładnie zgodne z prognozami. Sprzedaż drgnęła o 0,1 proc., a sprzedaż bez samochodów wzrosła o 0,5 proc. To też były dane niejednoznaczne i niepozwalające na ocenę czy mamy do czynienia z istotnym zmniejszeniem dynamiki wydatków konsumentów. Nie miały one najmniejszego wpływu na rynek tak zresztą jak i dane o zapasach w amerykańskich firmach. Te ostatnie wzrosły nieco mniej niż oczekiwano, ale współczynnik zapasów do sprzedaży jest nadal bliski historycznego minimum sygnalizując, że stan gospodarki wcale się nie pogarsza. Te dane jednak nigdy nie robią na graczach wrażenia.
Rynek akcji przez cała sesję nie wiedział, w którym kierunku pójść. Dotychczasowa przecena zachęcała graczy do kupowania dużo tańszych akcji. Wsparcie na linii dwuletniego trendu indeksu S&P 500 też kazało kupować. Podobnie powinny były działać bardzo dobre raporty kwartalne Best Buy (sektor sprzedaży detalicznej) i Goldman Sachs (sektor finansowy). Jednak akcje tej drugiej spółki spadały (podobnie jak w poniedziałek Lehman Brothers) – inwestorzy boją się o przyszłe wyniki spółek finansowych. Mimo tych pozytywów strach był większy. Zaczynam mocno podejrzewać, że to nie tyle chodzi o inflację ile o problemy jakichś dużych funduszy hedżingowych, które ratują skórę i muszą sprzedawać.
Dzisiejsze kalendarium też zapowiada publikacją kolejnych, ważnych dla rynków raportów makroekonomicznych. Najważniejszy jest oczywiście kolejny raport o amerykańskiej inflacji. Tym razem jest to ta bardziej istotna dla Fed inflacja w cenach konsumentów (CPI). Pozostaje powtórzyć to, co pisałem we wtorek o możliwej reakcji na dane o inflacji PPI. Po pierwsze gracze powinni szczególną uwagę zwrócić na inflację bazową, bo to o niej mówili wszyscy przedstawiciele Fed. Można przewidzieć reakcję rynku, ale nie wiemy jak mocno i w którą stronę będą realne dane odbiegały od prognoz. Jeśli inflacja bazowa będzie zdecydowanie wyższa od 0,2 proc. (np. 0,4 proc.) to ucierpią akcje i surowce, a skorzysta dolar. Niższa lub niewiele odbiegająca od prognoz inflacja będzie miała oczywiście odwrotny wpływ.
Dodatkiem do danych o inflacji są kolejne wypowiedzi członków Fed oraz, publikowany wieczorem, raport Fed o stanie gospodarki (Beżowa Księga). Jednak reakcje na te wydarzenia mogą być bardzo stłumione przez dane o inflacji. Będą one mocniej wpływały na rynki tylko wtedy, jeśli okaże się być bardzo zbliżona do prognoz. Wtedy właśnie raport Fed może popchnąć rynki do bardziej zdecydowanego działania. Można założyć, że Fed stwierdzi, iż widzi spowolnienie gospodarki, ale takie, które nie jest groźne i spodziewa się wzrostu presji inflacyjnej, ale też takiej, którą da się łatwo opanować. Byłby to więc doskonały impuls do wywołania zwyżki indeksów, ale pod jednym warunkiem: gdyby poprzednio opublikowany wzrost CPI był nieduży.
Dowiemy się też jak zmieniły się zapasy paliw w USA, ale ten raport wpłynie na rynek ropy (a przez to i na rynek akcji) tylko wtedy, jeśli na rynku walutowym będzie po poprzednich raportach panował względny spokój. Gdyby na przykład dolar nadal zyskiwał to trudno będzie o wywołanie wzrostu ceny ropy.
Komentarz przygotował
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi