Nasz rynek akcji w piątek od rana odrabiał straty po czwartkowym spadku, ale już o 10.00 podaż przystąpiła do działania, a co bardziej istotne znacznie zwiększył się obrót. Wyglądało to tak, jakby do działania przystąpili poważniejsi gracze. Nadal najgorzej zachowywał się sektor surowcowy pod wodzą KGHM. Najwyraźniej zarządzający doszli do słusznego wniosku, że słabnąca gospodarka światowa zmniejszy popyt na surowce (co w przypadku ropy niekoniecznie musi się spełnić). Pod koniec sesja zanosiło się wręcz na przecenę, ale dzięki fixingowi udało się zamknąć dzień jednoprocentowym spadkiem WIG20.
W sytuacji, kiedy w Eurolandzie drugi dzień z kolei nic się nie działo takie spadki na WGPW mogą poważnie niepokoić. Wydaje się, że niektórzy gracze poważnie przejęli się rekomendacjami Citigroup, JP Morgan i Credit Suisse oraz dużym udziałem inwestorów indywidualnych, Fakt, jest się czym niepokoić, ale nasz rynek nie będzie wyjątkiem, jeśli giełdy światowe będą kontynuowały zwyżkę, a w końcu miesiąca jest to bardzo prawdopodobne.
Na razie jednak trzeba zachować najwyższą ostrożność, bo sygnał sprzedaży został potwierdzony i jeśli indeksy w Eurolandzie rozpoczną sesję od spadku to i nasz rynek nie oprze się negatywnym nastrojom. Dużo zależy od cen surowców na świecie, ale poranna sytuacja bardzo może się w czasie dnia zmienić. Rano w poniedziałek ropa taniała, a miedź drożała nieznacznie, co nie mogło naszemu rynkowi pomóc.
Nudny koniec najmniej aktywnego tygodnia lata
W USA w piątek inwestorzy mieli nadzieję (lub obawy), że podczas corocznej konferencji szefów banków centralnych odbywającej się Jackson Hole (USA) Ben Bernanke, szef Fed powie coś o gospodarce USA albo o polityce monetarnej, ale tak się nie stało. Szef Fed widział doskonale, że każde jego słowo ma znaczenie i w związku z tym ograniczył się w swoim wystąpieniu do globalnej integracji gospodarczej, co jest głównym tematem spotkania. W żaden sposób nie mógł tym pomóc ani bykom ani niedźwiedziom.
Oprócz tego wystąpienia na rynek nie dotarły żadne dane makroekonomiczne, ani ważne informacje z dużych spółek, więc gracze nie mieli najmniejszego bodźca, który mógłby ukierunkować ich działania. Być może trochę szkodził akcjom wzrost ceny ropy, która zbliżyła się do 74 USD za baryłkę z obawy, że sztorm Ernesto może zaatakować Zatokę Meksykańską. Jednak pod koniec sesji inwestorzy na tym rynku postanowili zrealizować zyski i ropa podrożała jedynie nieznacznie. Rynek akcji zamknął się neutralnie, a wolumen był nadal bardzo niski (od normalnego niższy o około 40 procent). Sesja znowu nie miała żadnego znaczenia prognostycznego. Na rynku walutowym tez kompletnie nic się nie wydarzyło, a kurs EUR/USD po wahaniach w ciągu dnia ustabilizował się na poziomie czwartkowego zamknięcia.
W niedzielę skończyła się konferencja w Jackson Hole (USA), w której uczestniczyli szefowie banków centralnych i zaproszeni ekonomiści i co prawda tematem była globalizacja, ale gorące dyskusje i różne wypowiedzi mogą dzisiaj na rynek wpłynąć, bo w sprawie polityki monetarnej w USA osiągnięto konsensusu nie osiągnięto. Na przykład cytowany przez agencje Glenn Hubbard, były doradca ekonomiczny Białego Domu, skrytykował Fed za prowadzenie zbyt łagodnej polityki. Trudno przewidzieć, co wybiorą z tego spotkania gracze (o ile w ogóle coś wybiorą).
Z pewnością minusem jest to, że w sobotę Iran otworzył fabrykę ciężkiej wody, co jest w jaskrawej sprzeczności z żądaniami RB ONZ. Osłodził tę gorzką pigułkę deklarując, że jest gotowy rozpocząć dyskusje na temat swojego programu nuklearnego, ale wszyscy wiedzą, że to jest gra na czas. To może podnosić cenę ropy. Jednak w czasie weekendu okazało się, że sztorm Ernesto nie przeobrazi się w huragan, a poza tym zapewne ominie platformy wydobywające ropę. W poniedziałek rano pogoda wygrywała z polityką i ropa taniała. Gdyby jednak w czasie dnia wygrała polityka i cena ropy zaczęłaby rosnąć to zaszkodziłoby rynkom akcji.