Dzisiaj dowiemy się o ile wzrosła w czerwcu przeciętna płaca w polskiej gospodarce oraz jak zwiększyło się zatrudnienie. Ten drugi element nie będzie miał żadnego wpływu na rynki. Wzrost płacy będzie obserwowany przez graczy, bo jeśli nadal będą szybko rosły to będzie zapowiadało wzrost popytu wewnętrznego (korzystne dla rynku akcji), ale również możliwy szybszy wzrost inflacji. Wydaje się jednak, że danymi zainteresują się przede wszystkim ekonomiści. Rynek nie zareaguje, bo nigdy na ten raport nie reaguje, a złoty nadal pozostanie silny.
Na WGPW piątkowa sesja rozpoczęła się bez niespodzianek – indeksy znowu mocno spadły, ale szybko zaczęły straty odrabiać, co już przed południem doprowadziło do wzrostu WIG20. Pomagało bardzo spokojne zachowanie indeksów w Eurolandzie. Liderem zwyżki była KGHM. Przez dłuższy czas indeksy krążyły koło czwartkowego zamknięcia, ale i u nas neutralny raport General Electric zaczął stopniowo, ale jednak nieznacznie pogarszać sytuację. Po publikacji słabych danych o sprzedaży detalicznej w USA WIG20 nawet wzrósł w oczekiwaniu na to, że gorsze dane oddalą podwyżkę stóp w USA, ale sesję skończyliśmy niewielkim spadkiem.
Co prawda została anulowana zapowiadająca wzrosty formacja odwróconej głowy z ramionami, ale to jeszcze nie generuje sygnału sprzedaży, a rynek wygląda mi w piątek na taki, który bardzo chce spróbować wzrosnąć i tylko czeka na pretekst. Zakończenie sesji w USA takim pretekstem nie jest tak samo zresztą jak i nie jest nim rozwój sytuacji geopolitycznej, więc jest bardzo prawdopodobne, że sesję rozpoczniemy małym spadkiem (ale tylko wtedy, jeśli w Eurolandzie indeksy będą spadały), a potem poczekamy na rozwój sytuacji na świecie. Pozytywem dla byków jest to, że w piątek już po sesji KGHM podniósł o 26 procent styczniową prognozę zysków na koniec roku. Rynek oczekiwał, że prognoza zostanie podniesiona, ale mimo to powinniśmy dzisiaj zobaczyć pozytywną reakcję, a wzrost kursu KGHM bardzo będzie bykom pomagał.
Wyniki spółek i wojna w Libanie pokierują indeksami
Piątek był kolejnym ciężkim dniem dla posiadaczy akcji w USA. Nadal utrzymywały się obawy o rozwój sytuacji geopolitycznej, co podnosiło cenę ropy. Podnosiło jednak w sposób umiarkowany, bo rano cena baryłki przekraczała 78 USD, a koniec dnia przyniósł jedynie półprocentowy wzrost w stosunku do czwartkowego zamknięcia (76,50 USD).
Martwiła jednak graczy nie tylko geopolityka i ropa, ale i dane makroekonomiczne. Raport o sprzedaży detalicznej okazał się być niemiłą niespodzianką. Spodziewano się wzrostu sprzedaży o 0,4 proc., a tym czasem spadła o 0,1 proc. Okazało się też, że sprzedaż bez samochodów wzrosła mniej niż oczekiwano (0,3 proc. vs. 0,5 proc.). Te dane wyraźny sygnalizują, że konsument czuje już spowolnienie gospodarcze. Publikacja indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan też nie pomagała bykom. Liczono na wzrost, a okazało się, że wyraźnie spadł. Co prawda to dane z połowy miesiąca, a do jego końca dużo się jeszcze może zmienić, ale niewątpliwie było widać, że nastroje Amerykanów pogarszają się, a to przecież nie sprzyja sięganiu po portfel. Po tych raportach gracze nie bardzo wiedzieli, czy cieszyć się, że trochę spada prawdopodobieństwo wzrostu stóp procentowych, czy martwić tym, że gospodarka zwalnia. Bardzo rozsądnie zdecydowano się na tę drugą postawę.
Okazało się zresztą, że pozostałe dane wcale nie przybliżały terminu zakończenia cyklu podwyżek stóp. Co prawda wzrost cen płaconych w imporcie był w czerwcu mniejszy od oczekiwań, ale był to miesiąc, w którym spadał cena ropy. Jeśli nie względni się ropy to ceny wzrosły aż o 0,7 proc. Dane o majowych zapasach w firmach też nie sygnalizowały spowolnienia gospodarczego. Zapasy wzrosły o 0,8 proc. (oczekiwano 0,4 proc.), ale stosunek zapasów do sprzedaży spadł do historycznie niskiego poziomu (1,25). Nic więc dziwnego, że po takim zestawie danych, przy udziale drożejącej ropy, gracze na rynku walutowym doszli do wniosku, że stopy będą nadal podnoszone, a to wzmocniło dolara. Rentowność obligacji jednak spadła, bo nadal kapitały uciekały z akcji w bezpieczne instrumenty.
W tej sytuacji złe nastroje na rynku akcji musiały się utrzymywać. Pomagał indeksom praktycznie tylko sektor paliwowy. Inne spółki pomóc nie mogły, bo sektor sprzedaży detalicznej ucierpiał z powodu danych makro, a ze spółek nie nadchodziły dobre informacje. Liczono bardzo na raport kwartalny General Electric, ale nie mógł on w niczym pomóc posiadaczom akcji, bo okazało się, że zarówno zyski jak i prognozy były dokładnie zgodne z poprzednimi prognozami. Rynek nagradza tylko miłe niespodzianki, więc kurs GE spadał. Dodatkowo D.R. Horton, największa firma budująca domy w USA, obniżyła prognozę sprzedaży w tym roku. Walka szła o to, żeby indeks S&P 500 nie przełamał dolnego ograniczenia dwuletniej formacji klina. Nie udało się, ale przełamanie jest niewielkie, bo pod koniec sesji nastąpiła realizacja zysków z krótkich pozycji. Teraz jedyną szansą dla byków jest szybki powrót nad 1.240 pkt.
W czasie weekendu sytuacja geopolityczna pogorszyła się. Syria i Iran ostrzegły Izrael przed atakiem na Syrię, a w Libanie trwa już niczym nieograniczana wojna. Być może małym pozytywem jest to, że Teheran za „zadowalającą podstawę” do negocjacji uznał w niedzielę propozycję stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, ale przecież to problemu jego badań atomowych nie rozwiązuje. Czekamy na rozwój sytuacji i na pierwsze symptomy przyzwyczajania się rynków do nowej sytuacji geopolitycznej. Bo to, że szybko się przyzwyczają wydaje się oczywiste.
Rozpoczynamy tydzień, w którym najważniejsze dla posiadaczy akcji będą raporty kwartalne amerykańskich spółek. Już dzisiaj opublikuje wyniki na przykład Citigroup, co będzie miało spory wpływ na sektor bankowy. Będą również publikowane raporty makroekonomiczne, ale w pełni sezonu publikacji wyników wpłyną one przede wszystkim na rynek walutowy. Nie spodziewam się jednak, żeby inflacja i produkcja przemysłowa Eurolandu wywołała nawet drgnięcie kursów walut. Wszystko jest już w cenach, a zaskakująco duży wzrost inflacji wydaje się być mało prawdopodobny. Nie spodziewam się też reakcji na dane o dynamice produkcji i wykorzystanie potencjału produkcyjnego w USA. Gracze po prostu ten raport od lat lekceważą. W zasadzie słusznie, skoro przemysł to tylko 20 procent gospodarki amerykańskiej. Istotne znacznie może mieć za to publikacja indeksu NY Empire State, bo gospodarka w regionie Nowego Jorku składa się przede wszystkim z usług. Prognoza mówi o spadku aktywności gospodarczej i to jest już zawarte w cenach akcji i kursach walut, ale pod warunkiem, że to spowolnienie nie będzie nadmierne, a subindeks cenowy spadnie. Jeśli dynamika wzrostu bardzo spadnie, a ceny nadal będą rosły to wzrośnie zagrożenie podwyżkami stóp, a to pomoże dolarowi i zaszkodzi akcjom.