Klient zmarznięty, to nie jest pożądany klient – w tą dewizę wierzą gorliwie ubezpieczyciele przy obecnych warunkach pogodowych. Najbardziej biorący sobie do serca potrzebę szybkiej pomocy, obiecują zniżki dla klientów, którzy czekali zbyt długo, informuje „Gazeta Wyborcza”.
„Problemy mają nawet kierowcy, którzy wykupili u ubezpieczycieli najdroższe pakiety z assistance. Miały one zapewnić szybką pomoc, gdy przydarzy się wypadek albo zepsuje samochód. Pomoc drogowa powinna być na miejscu najpóźniej w ciągu 30 minut. Tak obiecują ubezpieczyciele. Od kilku dni kierowcy, którzy potrzebują pomocy, muszą czekać nawet kilka godzin. Wczoraj dzwonili do naszej redakcji”, podaje „Wyborcza”.
„Jak długo trzeba czekać na przyjazd pomocy drogowej? – Z reguły nie dłużej niż kilka czy kilkanaście minut, ale teraz opóźnienia sięgają nawet kilku godzin – mówi szef likwidacji szkód u jednego z dużych ubezpieczycieli. Jego zdaniem problem dotyczy wszystkich towarzystw, bo ubezpieczyciele korzystają z tych samych firm asystenckich. To one zapewniają lawetę, samochód zastępczy czy wynajęcie hotelu„, czytamy dalej w dzienniku.
Faktycznie, firmy ubezpieczeniowe, choć oferują usługi typu assistance, same ich nie świadczą. Mając umowy z takimi usługodawcami, oferują klientom ratunek niemal w każdej sytuacji, jaka może przydarzyć się na drodze – począwszy od przebitej opony, na utknięciu w zaspie kończąc.
Więcej w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”, w artykule Marcina Bojanowskiego pt. „Zima zaskoczyła i ubezpieczycieli”.