Główne europejskie indeksy stracił w środę średnio po ponad 2%. Od równie dużych spadków rozpoczęła się sesja na Wall Street. Przez rynek surowcowy przetoczyła się fala wyprzedaży, spychając cenę miedzi aż o 5%, ropy o 4,4%, a złota o 3,7%.
Euro trzeci kolejny dzień traciło do dolara, przełamało psychologiczną barierę 1,30 i znalazło się najniżej od 12 stycznie br. W tym środowisku powszechnej ucieczki od ryzyka doskonale odnalazł się złoty. O godzinie 18:15 kurs USD/PLN testował poziom 3,5060 zł, rosnąc zaledwie o 0,5 gr. Kurs EUR/PLN, który jeszcze w nocy przetestował 32-miesięczny szczyt na poziomie 4,5940 zł, spadł do 4,5528 zł i znalazł się o ponad 1 gr poniżej wczorajszego zamknięcia.
Wyprzedaż na giełdach, surowcach i spadek kursu EUR/USD to w głównej mierze efekt utrzymujących się obaw o przyszłość strefy euro. Jakkolwiek po grudniowym szczycie Unii Europejskiej zarysował się pewien długoterminowy plan wyjścia z kryzysu zadłużenia (unia fiskalna, przyspieszenie uruchomienia ESM, dokapitalizowanie MFW), to rynki mają duże wątpliwości co do jego implementacji i skuteczności. Brakuje też krótkoterminowych działań. Tymczasem na nie inwestorzy mocno liczyli. Pesymizm dodatkowo pogłębia coraz bardziej prawdopodobna wizja cięcia ratingów państw Strefy Euro, a w dalszej kolejności części pozostałych państw Unii Europejskiej przez czołowe agencje ratingowe. Jeszcze w tym tygodniu o taki krok może pokusić się Standard & Poors.
Obserwowana dziś relatywna siła złotego, jakkolwiek takie zachowanie może zaskakiwać, to na tle innych walut emerging markets nie jest czymś nadzwyczajnym. Podobnie zachowywał się węgierski forint, turecka lira czy meksykańskie peso. Jest jeszcze zbyt wcześnie na postawienie wniosków, ale być może oznacza to początek końca wycofywania się (ucieczki) inwestorów z rynków wschodzących.
W pewnej części siła złotego mogła też wynikać z obaw przed interwencją Narodowego Banku Polskiego (NBP). Jeżeli wierzyć ostatnim zapewnieniom prezesa NBP, że bank nie broni określonego poziomu kursu, ale wkracza w momentach destabilizacji, to niewątpliwie taki okres destabilizacji ma miejsce. Na przestrzeni ostatniego tygodnia różnica pomiędzy najwyższym a najniższym kursem USD/PLN sięgnęła 22 gr, natomiast w przypadku EUR/PLN było to 14 gr. Wprawdzie tydzień przed interwencją NBP z dnia 23 września br. było to odpowiednio 27 i 25 gr. Jednak już podczas następnych interwencji, jakie miały miejsc w ostatnich trzech miesiącach, ta zmienność była już znacznie mniejsza. Dlatego ostatni jej skok uprawnia do postawienia tezy, że ryzyko przeprowadzenia kolejnej interwencji przez NBP znacznie wzrosło. Szczególnie, że zbliża się też koniec roku, gdy aprecjacja złotego jest pożądana przez polski rząd. Warunkiem udanej interwe ncji, a to powinno być jednym z wyznaczników terminów jej przeprowadzenia, jest przynajmniej chwilowa poprawa nastrojów na rynkach finansowych.
Dzisiejsza siła złotego każe oczekiwać podobnego zachowania w czwartek. Zwłaszcza, gdyby licznie publikowane tego dnia dane makroekonomiczne (indeksy PMI dla Europy i Chin, sprzedaż detaliczna w Wielkiej Brytanii, amerykańskie dane o produkcji, bilansie płatniczym, inflacji PPI oraz indeks NY Empire State i Fed z Filadelfii) nie rozczarowały. Wówczas można oczekiwać, że po ostatniej przecenie rynki globalne będą korygować, co dodatkowo wesprze notowania polskiej waluty.
Marcin R. Kiepas
X-Trade Brokers DM S.A
Źródło: X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.