Tylko 33 tysiące osób wpłaciło pieniądze na Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego w ubiegłym roku – wynika z danych KNF. Średnio po 800 zł. Rząd liczył na to, że IKZE staną się istotna alternatywą dla IKE, czyli Indywidualnych Kont Emerytalnych.
Źródło: Thinkstock
Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE) to kolejna, dobrowolna forma oszczędzania na emeryturę na własną rękę. Podstawową zachętą do oszczędzania w ramach IKZE jest możliwość skorzystania z ulgi podatkowej. Środki wpłacone na IKZE można odpisać od podstawy opodatkowania przy rozliczaniu rocznego PIT-a. Podatek trzeba będzie jednak odprowadzić w momencie wypłacania pieniędzy.
IKZE nadal Polakom nieznane
Wprowadzając IKZE rząd szacował, że konto założy przynajmniej 10 proc. uprawnionych, co daje 1,6 mln osób. W pierwszym roku otworzyły je 504 tysiące. Nie byłby to może zły wynik, gdyby nie fakt, że spośród tych 504 tys. tylko na 32,8 tys. wpłacono jakiekolwiek środki. Średnio po 800 zł. Najwięcej IKZE otworzyli ubezpieczyciele – 368,7 tys. sztuk. Najmniej banki – tylko 19 kont. Łącznie na IKZE wpłacono zaledwie 26 mln zł.
Eksperci już od dawna zwracali uwagę, że IKZE nie będzie cieszyło się dużą popularnością, bo daje zbyt mało zachęt do oszczędzania. Co prawda wpłaty są zwolnione z podatku (można je sobie odliczyć od PIT), ale wypłaty już nie. Na dodatek nie wiadomo, ile taki podatek będzie wynosił w momencie likwidowania IKZE. Wiadomo już jednak, że resort pracy stara się przeforsować zmiany w ustawie o IKZE.
Liczba IKE również w dół
IKZE miały być alternatywą dla Indywidualnych Konto Emerytalnych (IKE). Niestety w drugim półroczu 2012 roku stopniała także liczba prowadzonych IKE. O ile w połowie roku było ich 823 tys., to na koniec grudnia już tylko 813,7 tys. Niemal tyle samo, co na koniec roku 2011. Spośród wszystkich IKE w ubiegłym roku zasilono tylko 258 tys. Średnio była to kwota 2,6 tys. zł. Nie można wykluczyć, że część oszczędzających do tej pory na IKE przeniosła się na IKZE, co oznaczałoby, że faktycznie odsetek oszczędzających na własną rękę na emeryturę pozostaje w przybliżeniu ten sam.
Tymczasem oszczędzanie we własnym zakresie powinno być nie tyle przywilejem, co obowiązkiem dla dzisiejszego pokolenia dwudziesto- i trzydziestolatków. Według wyliczeń ekspertów ich emerytury będą znacznie niższe niż pensja, którą pobierali. Wpływa na to szereg czynników. To między innymi rosnący odsetek pozaetatowych form zatrudnienia, ale także starzejące się społeczeństwo. Dziś na jednego emeryta pracują cztery osoby. Szacuje się, że już za 20 lat tylko dwie. Konieczne będą radykalne zmiany w systemie emerytalnym. Niektórzy eksperci szacują, że emerytura dzisiejszego trzydziestolatka może wynosić nawet tylko 30 proc. ostatniej pensji.
Wojciech Boczoń,
[email protected]
