W ubiegłym roku prócz tego, że z Wysp (Wlk. Bryt – 11, Irlandia – 3), chętnie przychodzili nad Wisłę ubezpieczyciele z Niemiec (13 notyfikacji) i Danii (5). 2010 rok był jednocześnie pierwszym od kilku lat, kiedy zanotowano wzrost notyfikujących się w Polsce zakładów ubezpieczeń. Swój debiut miały tu 52 firmy, podczas gdy rok wcześniej – 47 przedsiębiorstw, w roku 2008 – 68, w 2007 – 78, a pięć lat temu – 82.
Komisja Nadzoru Finansowego zanotowała na koniec 2010 roku 529 zagranicznych zakładów ubezpieczeniowych z prawem do prowadzenia na terenie Polski działalności w ramach swobody świadczenia usług.
Według danych KNF, największą składkę na polskim rynku zebrały w 2009 r. towarzystwa nadzorowane przez organy z Luksemburga (40,2% składki zakładów zagranicznych w Polsce), Irlandii (24,4% łącznej składki), Francji (15,1% łącznej składki) oraz Wielkiej Brytanii (8,1% łącznej składki). Te same kraje, za wyjątkiem Luksemburga, wiodły prym również rok wcześniej.
Najchętniej kupowanymi produktami tych towarzystw były ubezpieczenia wypadkowe i chorobowe, polisy majątkowe czy OC pojazdów.
Okazuje się zatem, że zagraniczne zakłady ubezpieczeń przyzwoicie radzą sobie na polskim rynku. Oznacza to jednocześnie, że tutejsi klienci z roku na rok wyzbywają się oporów wobec marek obcego pochodzenia. Powszechne jeszcze niedawno zaufanie jedynie wobec polskich firm odchodzi do lamusa, a o wyborze ubezpieczyciela zaczyna przesądzać ekonomiczny rachunek. Wygrywa nie ten, kto stąd, lecz ten, kto zapewni najniższą cenę lub przedstawi najlepszą ofertę. Inna sprawa, że firmy o międzynarodowym zasięgu dysponują odpowiednio większym zasięgiem marketingowym, co też nie jest bez znaczenia dla ich powodzenia na rynku.
Źródło: Bankier.pl