Co pewien czas świat obiega wiadomość o tym, że chińscy inwestorzy kupili znaną zachodnią markę lub firmę. Takie informacje już nas nie dziwią. Są jednak na świecie miejsca, których grubym portfelem Chińczycy otworzyć nie mogą.
Osłabione kryzysem europejskie i amerykańskie koncerny stały się podatne na przejęcia, czy odsprzedaż części posiadanych marek. Tak postąpił koncern Ford, który pozbył się szwedzkiej fabryki Volvo, sprzedając ją chińskiemu inwestorowi. Niewiele brakowało by taki sam los spotkał również Hummera. Podobnie przejęcia zdarzają się obecnie także w świecie mody. W tej branży do niedawana znane firmy przenosiły produkcję do Chin, obecnie Chiny przenoszą się do ich biur. Taki los spotkał wiele marek odzieżowych z północnych Włoch, czy producentów koronek spod Lyonu.
Mimo ogromnych chęci, chińscy inwestorzy nie wszędzie kupują z taką łatwością. W Europie są miejsca, których nie mogą otworzyć swoim grubym portfelem i to mimo ogromnych chęci. Takim miejscem jest chociażby Bordeaux. Chińczycy zakochali się w tamtejszym winie. Według danych zrzeszenia producentów i dystrybutorów win bordoskich (Le Conseil Interprofessionnel du Vin de Bordeaux – CIVB) eksport trunków z tego regionu do Chin i Hong Kongu wzrósł w ciągu ostatniego roku o ponad 100 proc. Nie był to wcale wyjątkowy rok, a podobne wyniki odnotowuje się już od dłuższego czasu.
Mieszkańcy Państwa środka nie tylko piją coraz więcej bordoskiego wina, ale chcą być właścicielami produkujących je winnic. Własne chateau w tym regionie to obecnie marzenie każdego bogatego Chińczyka. Do tej pory udało się je zrealizować tylko ok. 12 osobom. Chińczycy kupują jednak małe, nieznane i mało prestiżowe winnice. Ostatnio Peter V. Kwok (dyrektor spółki zajmującej się inwestycjami w hotele) nabył Chateau Tour Saint-Christophe, nie wyróżniającą się posiadłość o której nawet większość znawców wina czyta pewnie pierwszy raz. Dlaczego pan Kwok zdecydował się na jej zakup? Jej główną zaletą było to, że znajduje się opodal Bordeaux.
Dlaczego Chińczycy nie mogą kupić najlepszych winnic? Pierwsza powód jest taki, że kryzysy finansowe nie dotykają Bordeaux, a najlepsze winnice w tamtym regionie są niezmiennie w znakomitej kondycji. Według danych CIVB łączny eksport win bordoskich wzrósł w ciągu ostatniego roku o 34 proc. pod względem wartości. Roczne obroty członów tego zrzeszenia mają w ciągu pięciu najbliższych lat zwiększyć się z kolei z 3,4 miliarda do 4,6 miliarda euro.
Drugi powód to historia i tradycja. Bordeaux jest regionem posiadającym najstarszą, oficjalną klasyfikację win. Dokument ten przygotowano w 1855 r. na polecenie ces. Napoleona III, na potrzeby wystawy światowej w Paryżu. Podczas tego wydarzenia Francja miała zaprezentować wszystko to, co posiadała najlepsze. Oczywiste było dla wszystkich to, że w takim wypadku nie może zabraknąć bordoskiego wina. Klasyfikacja przetrwała do dnia dzisiejszego bez większych zmian, a wina wchodzące w jej skład to obecnie wyznacznik prestiżu i dobrego smaku. Dumni ze swej tradycji Francuzi nie wyobrażają sobie w związku z tym, że jeden z symboli ich kraju miałby przejść w obce ręce. Dlatego podobne problemy z zakupem winnic mieli wcześniej Brytyjczycy, Amerykanie, Japończycy, czy Rosjanie.
Chińczykom pozostaje w związku z tym pić najlepsze bordoskie trunki, a nie je produkować. Zyski wynikające ze wzrostu ich spożycia pozostawiając tym samym producentom i… inwestorom. Ci ostatni lokując środki w najlepsze wina mogą zarobić nawet kilkadziesiąt procent rocznie.
Źródło: Wealth Solutions