Powszechnie wiadomo, że wierzyciel ma do wyboru dwie drogi dochodzenia swojej wierzytelności od dłużnika: polubowną (polegającą na nakłonieniu dłużnika do spłaty długu w toku negocjacji) oraz drogę przymusowego wyegzekwowania należności, tj. skierowanie sprawy do sądu, a następnie do komornika – dużo bardziej nieprzyjemną i stresującą dla osoby zadłużonej.
Jednak niewielu dłużników wie, że istnieje także trzeci sposób rozwiązania problemu zadłużenia. Łączy on w sobie dwie najlepsze cechy wymienionych wyżej postępowań z punktu widzenia osoby, która znalazła się w tarapatach finansowych. Są to negocjacje i partnerskie podejście wierzyciela oraz baczenie przez niezawisły sąd, aby ugoda zawarta w taki sposób między stronami nie była krzywdząca dla dłużnika. Ten „złoty środek” to postępowanie ugodowe toczące się przed sądem powszechnym określone w art. 184- 186 kodeksu postępowania cywilnego.
W myśl art. 184 k.p.c. sprawy cywilne, których charakter na to pozwala, mogą być uregulowane drogą ugody. O zawezwanie do próby ugodowej – bez względu na to jak wysokie jest zadłużenie – należy zwrócić się do sądu rejonowego, w którego okręgu miejsce zamieszania (bądź siedzibę, gdy mowa o osobach prawnych) ma przeciwnik.
W praktyce postępowanie takie wszczynane jest z reguły na wniosek wierzyciela, ale nic nie stoi na przeszkodzie ku temu, aby wniosek taki skierowany został do sądu także przez dłużnika (opłata sądowa od wniosku wynosi 40 zł – art. 23 ust. 3 Ustawy z dnia 28 lipca 2005 r. o kosztach sądowych w sprawach cywilnych). Osoby zadłużone jednak nie tylko nie korzystają z takiej możliwości, ale nadto – widząc wezwanie do stawiennictwa na posiedzenie pojednawcze – z reguły nie pojawiają się w sądzie, z ogromną szkodą dla siebie, takie bowiem posiedzenie może przynieść im bardzo dużo korzyści.
Po pierwsze bowiem zawezwanie do próby ugodowej daje osobie zawezwanej niepowtarzalną szansę spotkania się z wierzycielem, bądź osobą go reprezentującą, osobiście. W zaciszu sali sądowej (postępowanie pojednawcze przeprowadza sąd w składzie jednego sędziego), a często jeszcze przed wejściem do niej, obydwie strony mogą spokojnie przedyskutować cały problem, przedstawić swoje racje, osoba zadłużona może przedstawić swoją sytuację życiową i majątkową. Taki partnerski dialog może w znacznym stopniu ułatwić dojście do porozumienia, a czasem nawet może pomóc dłużnikowi w wynegocjowaniu korzystniejszych warunków potencjalnej ugody. Z uwagi na to osoba, która zamierza stawić się na posiedzenie powinna przygotować się na to poprzez rozważenie propozycji jaką można byłoby złożyć wierzycielowi w zakresie spłaty zadłużenia.
Po drugie – celem tego posiedzenia jest, co do zasady, zakończenie spornej sprawy poprzez zawarcie ugody. Już z samego pojęcia ugody zapisanego w kodeksie cywilnym wynika, iż aby doszło do jej podpisania obie strony sporu muszą sobie wzajemnie uczynić ustępstwa (art. 917 k.c.) Oznacza to, że wierzyciel chcący się ugodzić z dłużnikiem powinien zrezygnować z jakiejś części dochodzonego roszczenia – może to być umorzenie części lub całości odsetek, rozłożenie należności na raty, bądź wyrażenie zgody na umorzenie części rat w przypadku, terminowego spłacania rozłożonej na raty całej wierzytelności.
Po trzecie – sądowa kontrola treści podpisanej ugody powinna gwarantować dłużnikowi, iż nie zostanie on oszukany przez wierzyciela. Zgodnie z art. 184 k.p.c. sąd uzna ugodę za niedopuszczalną, jeśli jej treść jest niezgodna z prawem lub zasadami współżycia społecznego albo zmierza do obejścia prawa. Jeśli zatem sąd dojdzie do przekonania, iż podpisanie przez dłużnika określonej ugody z wierzycielem będzie dla tego dłużnika np. krzywdzące to nie wyrazi on na to zgody.
Po czwarte – to nic nie kosztuje. Osoba zawezwana do próby ugodowej nie ponosi z tego tytułu żadnych kosztów. Zasadą jest bowiem, iż koszty procesu, w którym zawarto ugodę znoszą się wzajemnie (art. 104 k.p.c.). Nawet zatem gdy po drugiej stronie stawi się adwokat lub radca prawny zastępujący wierzyciela, osoba zadłużona nie poniesie z tego tytułu żadnych wydatków, bowiem co do zasady nie będzie zobowiązana do ponoszenia kosztów zastępstwa prawnego przeciwnika, niezależnie od tego czy dojdzie do podpisania ugody, czy też nie (chyba że w umowie ugody zostanie zawarte odmienne postanowienie).
Jeśli mimo próby strony nie ułożą się ze sobą, sąd w protokole posiedzenia stwierdzi, że do ugody nie doszło i sprawa zostanie zakończona. Gdy jednak strony zdecydują się na ugodę, jej treść zostanie spisana w protokole, a strony będą obowiązane do jej podpisania i przestrzegania. Należy jednak pamiętać, że w przypadku zawarcia ugody sądowej, a następnie niewywiązywania się z jej postanowień wierzyciel może, po nadaniu tej ugodzie klauzuli wykonalności przez sąd, wszcząć w jej oparciu postępowanie egzekucyjne.
W przypadku, gdy ugoda nie zostanie zawarta, a wierzyciel zdecyduje się na skierowanie sprawy na drogę procesu cywilnego, nie będzie on już negocjował z dłużnikiem wysokości żądanej w pozwie kwoty, dłużnik będzie musiał także zwrócić mu koszty poniesionej opłaty sądowej oraz z reguły – także koszty zastępstwa adwokackiego. Powyższe oznacza, iż stawienie się na posiedzenie pojednawcze i zawarcie ugody jest znacznie przyjemniejszym, korzystniejszym i tańszym sposobem rozwiązania problemu zadłużenia, niż chowanie głowy w piasek poprzez unikanie kontaktu z wierzycielem, i doprowadzenie do egzekucji komorniczej.
Źródło: Kancelaria Prawna Raven Krupa & Stańko