Zarówno na głównej parze EUR/USD jak na parach złotowych trwa próba sił. Rośnie dolar a spada nasza waluta – ale rynek nie chce tak łatwo zrezygnować z dotychczasowego trendu.
Początek wczorajszej sesji na rynku walutowym był nieco zaskakujący. Dolar zaczął optymistycznie, od wzrostów, jeszcze nad ranem naszego czasu. Kurs EUR/USD spadł nawet do poziomu 1,45 dolarów. To o tyle niespodziewane, że jeszcze w weekend szef Banku Światowego wypowiadał się negatywnie o dolarze.
Także złoty tracił w pierwszej części dnia – dolar względem naszej waluty znów doszedł w okolice 2,9 złotych. Inwestorom, którzy liczyli na szybki zarobek na odwróceniu trendu byłoby jednak zbyt łatwo, gdyby taki scenariusz trwał do końca.
Euro zaczęło zyskiwać wraz z niemieckim indeksem giełdowym DAX – rynek optymistycznie przyjął wygraną kanclerz Angeli Merkel. Do tego w godzinach popołudniowych świetnie rozpoczęły indeksy w USA, który zyskiwały ponad 1 procent. Wszystko to sprawiło, że inwestorzy zaczęli sprzedawać dolara, a w górę poszły wyceny innych walut.
Ostateczny wynik jest niejasny, ale ciekawy. Po pierwsze bowiem widać, że na rynku zaczynają zmagać się dwie siły – ta optująca za odwróceniem dotychczasowych trendów na dolarze, oraz ta – która wciąż liczy na wzrost euro. W skali dnia widać dużą niepewność, czyli innymi słowy – dużą fluktuację na rynku.
Ciekawie – bo kurs USD/PLN właśnie wczoraj przebił linię trendu wzrostowego naszej waluty (mającą swój początek na początku roku). Podobnie jest w przypadku euro i złotego – kurs z nadwyżką przebił wczoraj poziom 4,2 zł, jednak – na szczęście w obydwu przypadkach – ostatecznie druga część dnia przyniosła lepsze notowania złotego. Ale i tak inwestorzy igrają z ogniem.
Mimo niewielkiej korekty na głównej parze eurodolara – trend wzrostowy wspólnej waluty nie wydaje się w najbliższym czasie zagrożony. Po wczorajszych zwyżkach giełdowych indeksów wydaje się, że w najbliższym czasie apetyt na ryzyko znów powinien dać znać o sobie i odwrócić uwagę globalnego kapitału od amerykańskiego dolara. Złoty znów mógłby zyskać nieco siły.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo