W poniedziałek władze PKO BP zarekomendowały na walne zgromadzenie spółki, które ma się odbyć 30 czerwca, wypłatę niemal całego zysku – w sumie 2,88 mld zł – akcjonariuszom w postaci dywidendy.
Dzięki temu do kasy państwa, która boryka się z dziurą budżetową, natychmiast wpłynęłoby ok. 1,5 mld zł. Równocześnie zarząd zaproponował dokapitalizowanie spółki kwotą 5 mld zł w drodze emisji akcji skierowanej do obecnych akcjonariuszy.
Jednak odbyłaby się ona najprawdopodobniej dopiero w trzecim kwartale tego roku. W związku z tym spadłby współczynnik wypłacalności banku, co uniemożliwiłoby mu aktywny rozwój akcji kredytowej. W rządzie i władzach nadzorczych nad rynkiem finansowym zawrzało.
Zaskoczenia planem zarządu nie ukrywa także sam właściciel. – Rekomendacja jest propozycją zarządu PKO BP. My kwestię dywidendy i dokapitalizowania banku widzimy inaczej – mówi Maciej Wewiór, rzecznik Ministerstwa Skarbu Państwa. – Uważamy, że najpierw powinno dojść do dokapitalizowania PKO BP w drodze emisji akcji. Jeśli zakończy się ono sukcesem, wówczas będziemy mogli mówić o wypłacie dywidendy – dodaje.
A ponieważ resort w imieniu państwa kontroluje 51 proc. banku, niepowodzenie oferty zarządu na WZA może być przesądzone. I to pomimo tego, że jak spekulowały media, zarząd PKO BP zgłosił ją po uzgodnieniu z resortem finansów, a poza plecami skarbu. – Nie komentujemy kwestii wypłaty dywidendy przez PKO BP – ucina spekulacje Szymon Milczanowski z gabinetu ministra finansów.
Za to głos w sprawie zabrał Sławomir Skrzypek, prezes NBP, który podkreślił, że zarówno bank centralny, jak i KNF jeszcze na początku roku zalecały zachowanie całego zysku w bankach. Podkreślił, że wypłata dywidendy przez PKO BP wpłynie negatywnie na rynek, bo inne instytucje mogą pójść jego przykładem. Dodał, że PKO BP jako bank państwowy powinien wspierać rozwój gospodarczy przez udzielanie kredytów firmom.
Wypłata dywidendy mu to uniemożliwi, bo obniży jego współczynnik wypłacalności z 11 do 9 proc. Natomiast Maciej Wewiór zwraca uwagę na to, że dywidenda zmniejszy wartość spółki i trudniej będzie z powodzeniem uplasować emisję.
Dlatego operacje te powinny zostać przeprowadzone w odwrotnej kolejności. – W sumie do inwestorów trafią akcje o wartości 2,5 mld zł, bo drugie tyle weźmie Skarb Państwa lub podmioty przez niego wskazane. Sądzę, że może się ona cieszyć dużym zainteresowaniem – ocenia Marcin Materna, analityk Millennium DM. Podkreśla, że wszystko zależy od dyskonta, czyli różnicy pomiędzy ceną rynkową akcji a ceną zaoferowaną w emisji.
Beata Tomaszkiewicz