W poniedziałek nie pracowały giełdy amerykańskie i angielskie, a kalendarium było prawie puste, więc na rynkach panował marazm. Indeksy nawet na początku sesji delikatnie rosły, w czym nie było niczego dziwnego, bo przecież zbliża się koniec miesiąca.
Jednak byki najwyraźniej nie miały siły. Ceny akcji zaczęły się osuwać, co szybko doprowadziło do całkiem sporych spadków indeksów. Dlatego też na początku dnia spadał EUR/USD i taniały surowce.
Pretekstem do takiego pogorszenia nastrojów były testy atomowe Korei Północnej. Pretekstem, a nie poważnym powodem, bo przecież wiele indeksów w Azji (łącznie z Nikkei) wzrosło. Sytuacji w niczym nie poprawiła publikacja indeksu klimatu gospodarczego przez niemiecki instytut Ifo. Wzrósł w porównaniu do kwietnia z 83,7 do 84,2 pkt. (oczekiwano jednak wzrostu od 84,9 pkt.). Od tego momentu indeksy i kurs EUR/USD zaczęły jednak odrabiać straty. Sesja zakończyła się tak jak zaczęła – całkowicie neutralnie.
Na GPW, podobnie jak na innych giełdach europejskich, od początku dnia zapanował marazm z mini-obrotem. Owszem WIG20 kosmetycznie rósł, ale już na przykład MWIG40 od początku zachowywał się dużo słabiej. Widać było chęć dotrwania do końca tej, dziwnej sesji. Nic dziwnego, że już po niecałych 30 minutach nic z tych wzrostów nie zostało, a WIG20 tracił już ponad jeden procent. Potem jednak powoli zaczął się podnosić naśladując to, co działo się na innych giełdach. Po południu byki zdecydowanie zrezygnowały nawet z tych słabych starań i indeksy ruszyły na południe.
W Europie Zachodniej nadal odnotowywaliśmy w tym okresie kosmetyczne spadki, a na Węgrzech i w Czechach indeksy rosły. Nasz rynek był bardzo słaby i tylko znikomy obrót nie pozwalał określić poniedziałkowej sesji mianem klęski byków. Po 14.00 obóz ten się jednak obudził i bez najmniejszych problemów doprowadził do powrotu WIG20 do poziomu piątkowego zamknięcia. Tyle tylko, że końcówka była znowu słaba i WIG20 stracił 0,7 proc.
Poniedziałkowa sesja teoretycznie nie ma żadnego znaczenia prognostycznego (obrót), ale jednak pokazuje, jakie są nastroje. Węgrzy potrafili podnieść BUX o ponad dwa procent. To oczywiście nie znaczy, że dzisiaj musi dojść do przeceny. WIG20 ugrzązł między 1.800 a 1.900 pkt. i jeśli na giełdach globalnych pojawi się chęć do realizacji procesu „window dressing” to w tym, wąskim, kanale pozostanie. Kolejny spadek nie pozostawi jednak wątpliwości: korekta trendu wzrostowego przeciągnie się.
Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi