Szefowie największych banków nie mają wątpliwości: nad naszym systemem finansowym zbierają się czarne chmury. „- Przybywa osób, które, aby poradzić sobie z regulowaniem zobowiązań, dalej się zadłużają. Wysokość długu wzrasta, a pętla zaciska się coraz bardziej – mówi Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku. Problem jest gigantyczny. Jan Krzysztof Bielecki, szef Pekao, twierdzi, że wartość pożyczek konsumpcyjnych, które mogą nie zostać spłacone, sięga astronomicznej kwoty 45 mld zł […]
– Biuro Informacji Kredytowej szacuje, że około 600 tys. klientów ma już więcej niż sześć kredytów – mówi Bielecki. Co się stanie, jeśli ci ludzie nie dostaną kolejnej pożyczki na spłatę poprzednich?„, czytamy.
Gazeta zauważa, że skala tego zjawiska może być jeszcze większa, niż sądzą prezesi. „Powód: budowanie katastrofalnej piramidy finansowej odbywa się częściowo poza bankami. Jeżeli odmówią one pieniędzy, można się zwrócić do firm pożyczkowych, np. Providenta, czy pożyczkowych portali działających w internecie. Ponieważ nie dostarczają one danych o dłużnikach do Biura Informacji Kredytowej, z którego korzystają banki, wiedza o skali ich działalności jest bliska zeru. Nic na ich temat nie wie też Komisja Nadzoru Finansowego, bo firmy te są poza jej kontrolą. „, czytamy dalej.
Część kredytobiorców nie radząc sobie z jedną pożyczką zaciąga kolejny kredyt. W tym celu wybierają firmy, które nie sprawdzają pożyczkobiorców w bazach Biura Informacji Kredytowej. Oprócz banków, SKOK-ów i czołowych firm zajmujących się doradztwem finansowym, na rynku funkcjonuje steki mniejszych firm udzielających pożyczek. Takie instytucje pożyczają jednak na wysoki procent, a rzadko która firma specjalizująca się w „szybkich kredytach bez BIK” informuje rzetelnie klientów o opłatach związanych z pożyczką. W efekcie wielu kredytobiorców wpędza się w coraz wiekszą spiralę zadłużenia.
Więcej szczegółów w dzisiejszym wydaniu „Dziennika” w artykule Polacy w spirali złych kredytów autorstwa Haliny Kochalskiej.