W czwartek inwestorom działającym na rynku walutowym oraz posiadaczom kredytów we frankach, strach zajrzał w oczy. Tych spanikowanych nie było chyba zbyt wielu i szybko ochłonęli.
W czwartek w ciągu dnia nasza waluta najpierw się umacniała, a od południa nieznacznie traciła na wartości. Nic nie zapowiadało niemal panicznej przeceny, jaka nastąpiła po godzinie 16.00. Wieczorem za dolara trzeba było płacić 3,45 zł, euro doszło do 4,5 zł, frank niebezpiecznie zbliżył się do poziomu 3 zł, do którego zabrakło jedynie niecałych 2 groszy.
W komentarzach snuto rozmaite hipotezy, które miałyby wyjaśnić to zachowanie naszej waluty, o tyle dziwne także dlatego, że powinno jej sprzyjać umacniające się wobec dolara euro. Odgrzano więc środową informację GUS o znacznie większym, niż się spodziewano deficycie budżetowym za zeszły rok, dodano wypowiedź o możliwym przekroczeniu 50 proc. poziomu długu publicznego w stosunku do PKB, przypomniano obniżeniu przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozy dla naszej gospodarki, która przewiduje spadek PKB w tym roku o 0,7 proc. Skojarzono to wszystko z obniżeniem ratingu dla Litwy i Łotwy. Choć żadna z tych informacji „w pojedynkę” wielkich reakcji
na rynku nie wywołała, to trzeba przyznać, że „w komplecie” mogły robić wrażenie. Na szczęście tylko na krótko.
W piątek strach minął. Do godziny 11.00 po dolarowej panice nie został ślad i „zielony” taniał o 7-8 groszy, czyli o około 2 proc. W przypadku euro nie szło już tak dobrze, ale złoty odrobił 3-4 grosze, dochodząc do 4,47 zł za wspólną walutę, a cena za franka spadła z 2,98 do 2,96 zł.
Wydaje się więc, że na razie jest zbyt wcześnie, by wyciągać wnioski o klęsce złotego. Martwi nadmierny deficyt, ale nie tylko nasza gospodarka ma z nim problem i wcale nie największy. Próby wchodzenia do strefy euro i tak szły dość opornie i budziły sporo emocji, więc w tym zakresie informacja o większym deficycie przełomowa nie jest.
W najbliższym czasie złotemu może pomóc bardzo prawdopodobne wstrzymanie się Rady Polityki Pieniężnej z obniżkami stóp procentowych. A na początku maja będziemy się martwić, co ze stopami zrobi Europejski Bank Centralny i jak ta decyzja wpłynie
na sytuację na rynku walutowym.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance
Źródło: Gold Finance