Podczas wczorajszej sejmowej debaty o tym, jak zabezpieczyć gospodarkę przed skutkami kryzysu, premier Donald Tusk namawiał wszystkie partie zasiadające w parlamencie do zjednoczenia się w walce. – Proszę, tam, gdzie możecie, pomóżcie, gdzie nie możecie, nie przeszkadzajcie – apelował do opozycji.
Zapewniał, że teraz cały swój impet rządu kieruje na ochronę rynku pracy. – Kryzys, który narodził się tysiące kilometrów od Polski, którego znamiona są na świecie dopiero z trudem rozpoznawane, ma w naszym kraju naprawdę jedno ponure oblicze: zagrożenie utratą miejsc pracy przez wielu ludzi – mówił Tusk.
Najpoważniejsza deklaracja, którą wczoraj złożył, mówi o dopłatach do kredytów hipotecznych dla osób, które straciły pracę i nie są w stanie spłacać stale rosnących rat. Rząd ma takie kredyty dotować przez rok. – Chcemy dać bezpieczeństwo tym, którzy, tak jak cały świat, sądzili, że koniunktura potrwa dłużej, którzy wzięli kredyt po to, by kupić mieszkanie. Teraz my musimy pomóc, żeby tego mieszkania nie stracili – zapowiedział Tusk.
Pieniądze na ten cel mają pochodzić ze środków zgromadzonych w Funduszu Pracy, z którego m.in. wypłacane są zasiłki dla bezrobotnych i finansowane szkolenia zawodowe.
Rząd na pomoc w spłacie kredytu zamierza przeznaczyć 400 mln zł. Do niedawna resort pracy szacował, że w tym roku do Funduszu powinno wpłynąć ponad 8 mld zł. – Obawiam się, że kwota ta będzie niższa. Składki na Fundusz Pracy wpłaca się od każdego zatrudnionego. Kiedy wzrasta bezrobocie, automatycznie mniej pieniędzy wpływa na jego konto – mówi „Polsce” Bożena Diaby, rzecznik prasowy ministerstwa. Ale i tak pieniędzy na pomoc Polakom przyduszonym kredytami powinno wystarczyć.
Ale to niejedyny pomysł rządu na kryzys. Tusk zapowiedział wczoraj, że ok. 3 mld zł zostanie przeznaczone na budowę sieci wsparcia dla osób, które straciły pracę. Pieniądze będą pochodziły ze środków unijnych na szkolenia. – Uruchamiamy specjalne programy. Takie, które w sposób lokalny, precyzyjny będą chronić miejsca pracy albo będą wspomagać ludzi wtedy, kiedy będą musieli zmienić miejsce pracy – mówił premier.
Konkrety jednak nie padły. Resort pracy z pisaniem projektów nowelizacji kodeksu pracy wstrzymuje się do czasu, kiedy dostanie propozycje uzgodnione między związkami zawodowymi a pracodawcami z komisji trójstronnej. Minister pracy Jolanta Fedak zbiór tych propozycji ma dostać na poniedziałkowym posiedzeniu komisji. Na razie wiadomo tyle, że w planowanych zmianach chodzi o uelastycznianie rynku pracy.
Pracodawcy będą mogli korzystniej dla siebie mierzyć czas pracy, co spowoduje, że w razie przestoju nie będą już musieli zwalniać załogi. A pracownicy zamiast na bruku, wylądują na „półbezrobociu”, czyli będą równocześnie pracować w niepełnym wymiarze i dostawać część zasiłku dla bezrobotnych. Tusk zapewnił także, że jego rząd nie rezygnuje z programu aktywizacji zawodowej osób powyżej 50. roku życia.
Jednak te propozycje nie spodobały się ani opozycji, ani nawet koalicyjnemu PSL. – Najlepiej by było, gdybym milczał – skomentował sprawę poseł ludowców Eugeniusz Kłopotek.
PiS wytyka Tuskowi brak konkretów. – Ani jednego zdania o ratowaniu miejsc pracy. Premier bierze jakieś pomysły z sufitu, np. o tym, że młode małżeństwa będą spłacać kredyty z Funduszu Pracy. Przecież Fundusz Pracy jest okrojony o 2,5 mld zł i ma być przeznaczony na zasiłki dla bezrobotnych – krytykuje poseł Stanisław Szwed.
Dla szefa SLD Grzegorza Napieralskiego debata była dowodem, że rząd nie ma żadnych pomysłów na kryzys. – Premier powinien przedstawić cały pakiet działań, a nie mówić tylko o zaciskaniu pasa – stwierdził lider Sojuszu.
Sporo głosów krytycznych słychać też ze strony ekonomistów. – Trzeba ciąć przywileje, a nie rozdawać kolejne – mówi dr Andrzej Rzońca z Forum Obywatelskiego Rozwoju. – Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy pomagać tym, którzy są zaradniejsi i lepiej sytuowani. Bo tylko tych stać było na zakup mieszkania.
Prof. Elżbieta Kryńska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych dostrzega jednak silne strony projektu Tuska. – Czasem trzeba pomóc tym, którzy z powodów od nich niezależnych znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej – mówi. Wiele zależy od tego, jak wsparcie rządu będzie zorganizowane. – Może być to pomoc bezwrotna, ale może to być też nieoprocentowana pożyczka. Na razie nie znamy jednak szczegółów – zastrzega Kryńska.
Nie ma jednak wątpliwości, że ze wsparcia państwa powinny móc skorzystać tylko osoby, które kupiły nieruchomość, bo nie miały gdzie mieszkać. – Ci, co brali kredyt na willę z basenem, niech radzą sobie sami – podsumowuje pani profesor.
Joanna Ćwiek