Teraz ruch należy do Rady Polityki Pieniężnej. Obniżka stóp procentowych już na jutrzejszym posiedzeniu, i to nie mniejsza niż ostatnio, czyli 5 pkt proc., zdaje się być „oczywistą oczywistością”. Jastrzębie w RPP nie mają już wielu argumentów, by sprzeciwiać się obniżkom. Na obawy o wzrost cen nie ma już miejsca, bowiem inflacja zeszła do 3,3 proc. i wiele wskazuje na to, że dalej będzie spadać.
Jest faktem, że polska gospodarka zwalnia, chociaż na razie niewielu z nas to boleśnie odczuwa. Co więcej, sprawy idą w złym kierunku. Na domiar złego wiele polskich przedsiębiorstw nabawiło się kłopotów, niemal na własne życzenie, zawierając transakcje opcyjne. W wielu przypadkach niewiele wspólnego miały one z zabezpieczeniem faktycznych należności walutowych z tytułu eksportu, a chodziło o zwykłe spekulacje na walutach. Szkodzi to przedsiębiorstwom, gospodarce, złotemu, a także samym bankom, które oferowały takie transakcje niezbyt obeznanym w tej sztuce dyrektorom finansowym różnych przedsiębiorstw.
W ostatni piątek poznaliśmy indeksy aktywności gospodarczej PMI w Eurolandzie, Niemczech i Francji, potwierdzające pogłębianie się kryzysu na naszym kontynencie. Niepokojące dane otrzymujemy z Wysp. W czwartym kwartale 2008 r. dynamika PKB w Wielkiej Brytanii spadła do poziomu -1,5 proc. kwartał do kwartału i – 1,8 proc. rok do roku. Na pocieszenie wzrosła tam grudniowa sprzedaż detaliczna o 4 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Sprzyjał temu okres świąteczny i noworoczny, kiedy nie tylko my, lecz i wyspiarze zostawiają duże ilości gotówki w marketach.
Tymczasem za oceanem napompowano bąbel spekulacyjny na amerykańskich obligacjach, których rentowności wynoszą około 2 proc. Ceny tych papierów wywindował kapitał spekulacyjny, płynący z całego świata, głównie z Chin. Trzeba było gdzieś zaparkować ogromne ilości kapitału, a rynek amerykańskich obligacji jest duży i doskonale zorganizowany.
Jeżeli nadzieje na naprawienie gospodarki Stanów Zjednoczonych opadną, zmniejszy się apetyt na ryzyko związane z inwestycjami w amerykańskie obligacje. Wówczas paniczną wyprzedaż uruchomi iskierka, jaką może być każda zła informacja płynąca z USA, np. wzrost realnego zagrożenia inflacją. A takich wieści dziś nie brakuje. Objawy przegrzania są już widoczne, o czym świadczą ostatnie, niewielkie jeszcze, spadki cen obligacji Stanów Zjednoczonych.
W połowie miesiąca gwałtownie skoczyły ceny ropy naftowej. A to może uruchomić wzrost inflacji. Zmienność na tym rynku jest bardzo duża, gdyż wpływ na niego ma nie tylko ekonomia, lecz również sytuacja polityczna.
Tymczasem na problemach rynków finansowych oraz obawach inflacyjnych korzysta złoto. Od połowy stycznia notowania żółtego kruszcu systematycznie wzrastały, a w jego siłę uwierzyli również analitycy z Morgan Stanley. Wiele wskazuje, że będą mieć rację.
Jan Mazurek