W większości banków oprocentowanie składa się z stopy bazowej i marży. Stopą bazową dla kredytów w złotówkach jest WIBOR, a więc oprocentowanie po jakim banki sobie nawzajem pożyczają pieniądze. Marża jest niezmienna w całym okresie obowiązywania umowy (choć mogą być wyjątki) i wynosi np. 1 czy 2 pkt proc.
Sęk w tym, że nie ma jednego WIBOR-u. Np. na zielonych stronach „Rzeczpospolitej” codziennie znajdziemy tabelę : „złotowe depozyty międzybankowe”. Stawek WIBOR jest w niej aż dziewięć. Na szczęściej banki upodobały sobie tylko trzy z nich – 3-, 6- i 12-miesięczną.
Gdy rynek, tak jak teraz, oczekuje spadku stóp procentowych roczna stawka WIBOR będzie niższa od 3-miesięcznej. W efekcie, kredyt w banku, który ją wybrał będzie wizualnie tańszy od tego, który opiera swoje ceny na krótszej , np. 3-miesięcznej. Tylko wizualnie, bo marża może być taka sama i po zmianie oczekiwań rynku co do przyszłych stóp procentowych ten pierwszy kredyt może okazać się droższy.
O wyborze kredytu często decydują różnice w oprocentowaniu rzędu 0,2-0,3 pkt proc. Warto zdawać sobie sprawę, że w wielu przypadkach nie są one stałe w czasie.
To nie koniec komplikacji. Załóżmy, że mamy informację: „oprocentowanie wynosi WIBOR 3M plus 1,5 pkt proc.”. Sprawdzamy odpowiednią stawkę na zielonych stronach (28 kwietnia 2005 r. wynosi 5,61 proc.) dodajemy 1,5 pkt proc. Mamy 7,11 proc. Czy znamy już koszt kredytu? Niekoniecznie.
Część banków nie przejmuje się aktualnymi stawkami z rynku ale sama wylicza stopy bazowe na ich podstawie biorąc pod uwagę notowania sprzed kilku miesięcy. To dlatego np. w Lukas Banku WIBOR 3M wynosi 6,34 proc., a w PKO BP 6,2 proc. Po prostu nie został jeszcze zaktualizowany. W cenowych rankingach robionych dzisiaj banki te wypadną więc gorzej niż powinny.
Wreszcie, część banków ogranicza zmienność oprocentowania wprowadzając tzw. wskaźniki/współczynniki zmienności. Oznacza to np., że stopa bazowa musi się w danym miesiącu/kwartale zmienić np. o 0,25 czy 0,5 pkt proc., by znalazło to odzwierciedlenie w cenie kredytu.
Niestety banki najczęściej zostawiają sobie możliwość jednostronnego ustalania tych wskaźników co oznacza, że mogą spowolnić spadek ceny kredytu, gdy spadają stopy na rynku i przyspieszyć w sytuacji odwrotnej.
Kilku banków nie zadowala taka namiastka władzy nad oprocentowaniem – wybierają „absolutyzm” . M.in. w PTF Banku, DomBanku, MultiBanku i mBanku o oprocentowaniu decydują zarządy. Jest to oczywiście potencjalne zagrożenie dla kredytobiorcy, który wolałby mieć kredyt obiektywnie wyceniany przez rynek. Jak na razie jednak silna konkurencja sprawia, że korzystanie z władzy nad oprocentowaniem opłaca się wówczas, gdy robi się to z korzyścią dla konsumentów.