Akcja ta, która nosi wiele mówiącą nazwę „Wielkie Wiosenne Sprzątanie Długów”, ma wspomóc przede wszystkim małe i średnie przedsiębiorstwa, które są najbardziej zagrożone utratą płynności finansowej przez nie płacących im niesolidnych kontrahentów. Jak zapowiada Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów, kampania będzie powtarzana co roku, „aż do ostatniego długu”. Patronat medialny nad nią objęła „Gazeta Bankowa” i „Puls Biznesu”.
Długi się nie przedawniają
– Nazwa tej kampanii nie jest przypadkowa. Tak, jak w ogrodach, w parkach, na ulicach wiosną sprząta się zimowe brudy, tak maj jest doskonałą porą na to, by zrobić porządek z niezapłaconymi dotychczas przez nierzetelnych kontrahentów fakturami. Te zaległości są często przyczyną poważnych kłopotów szczególnie w małych i średnich firmach. W kwietniu przedsiębiorstwa mające pełną księgowość kończą sporządzanie sprawozdań finansowych, a osoby prowadzące działalność gospodarczą rozliczają się z urzędem skarbowym z dochodów osiągniętych w poprzednim roku. Wówczas okazuje się, ile trzeba było zapłacić podatku od pieniędzy, których się dotychczas nie dostało. Proponujemy, aby takich niesolidnych płatników dopisać do Krajowego Rejestru Długów, bo to najprostszy i najtańszy sposób na zmobilizowanie ich do zapłaty. Dotyczy to także starych długów, nawet sprzed wielu lat, które wbrew pozorom wcale nie są stracone. Jednym słowem wypowiadamy wielką wojnę dłużnikom – tłumaczy Adam Łącki.
Mianem „straconych” określa się często te należności, których nie udało się odzyskać mimo korzystnego dla wierzyciela wyroku sądowego, bo nieskuteczna okazała się windykacja komornicza. Otóż nic bardziej błędnego. Jest wiele powodów, dla których komornik nie odzyskał długu. Mógł ograniczyć się tylko do wysłania wezwania do zapłaty, bez podjęcia jakichkolwiek innych działań mobilizujących niesolidnego kontrahenta do zwrotu pieniędzy. Mogło się też zdarzyć, że dłużnik faktycznie nie miał niczego, z czego dałoby się spłacić zobowiązania, ale to nie znaczy, że za rok czy dwa jego sytuacja się nie poprawi. Liczyć na to, że zechce sam zapłacić raczej nie można, a wysyłanie komornika po raz drugi, to uruchamianie kolejnej, skomplikowanej, a często także kosztownej procedury, bez gwarancji, że tym razem okaże się ona skuteczna. Trzecia przyczyna, to ukrycie przez dłużnika majątku.
Mylnie rozumiane jest też pojęcie „przedawnienia długu” – a to drugi powód, dla którego wielu przedsiębiorców rezygnuje ze ściągania starych należności. Owszem, instytucja ta określa terminy, w jakich można dochodzić swoich należności na drodze sądowej, ale nie powoduje wygaśnięcia roszczenia. Innymi słowy dług istnieje tak długo, jak długo nie zostanie spłacony.
Co daje wpisanie dłużnika do Krajowego Rejestru Długów?
Zgodnie z ustawą „O udostępnianiu informacji gospodarczych” w Krajowym Rejestrze Długów można umieścić dane dłużnika aż na 10 lat. Wystarczy, że firma lub osoba fizyczna zalega ze spłatą należności co najmniej 60 dni na kwotę minimum 500 zł brutto (przedsiębiorstwa) lub 200 zł brutto (konsumenci). Prawo do umieszczania takich informacji mają jednak tylko przedsiębiorcy. Nie jest do tego potrzebny wyrok sądowy, wystarczy niezapłacona faktura, czy rachunek. Dłużnika trzeba tylko powiadomić listem poleconym o zamiarze dopisania go do Krajowego Rejestru Długów z 30-dniowym wyprzedzeniem.
Co to daje? Z danych zawartych w Krajowym Rejestrze Długów może korzystać każdy przedsiębiorca, który podpisze z nim umowę i ma dostęp do Internetu. Umieszczenie na takiej ogólnodostępnej liście na wielu dłużników działa trzeźwiąco. Dzięki temu, że korzystają z niej banki, firmy leasingowe, operatorzy telefonii stacjonarnej i komórkowej, spółdzielnie mieszkaniowe, zakłady energetyczne, deweloperzy, właściciele lokali na wynajem i wiele, wiele innych, firmy i osoby widniejące w KRD nie mogą uzyskać kredytu, podpisać umowy leasingowej, czy choćby kupić telefonu. Także potencjalni kontrahenci są w kontaktach z takimi niesolidnymi płatnikami ostrożni i albo rezygnują w ogóle ze współpracy z nimi, albo żądają wysokich zaliczek, płatności gotówką lub innych zabezpieczeń.
Wielu dłużników motywuje to do szybkiej spłaty zaległych długów, także tych starych, bo to jedyny sposób, aby zniknąć z tego niechlubnego wykazu. Z ankiet przeprowadzonych przez Krajowy Rejestr Długów na reprezentatywnej grupie firm korzystających z tego systemu wynika, że średnio aż 58 procent ich niesolidnych kontrahentów reguluje swoje należności już po otrzymaniu ostrzeżenia o możliwości dopisania ich danych do Krajowego Rejestru Długów, a kolejne 27 procent czyni to, gdy faktycznie zostaną tam umieszczeni. Dotychczas firmy korzystające z Krajowego Rejestru Długów odzyskały dzięki niemu 242 mln zł.
Najbardziej cierpią mali i średni
– Nasza akcja to przede wszystkim ukłon w stronę małych i średnich firm, które z powodu zatorów płatniczych są najbardziej narażone na utratę płynności finansowej i bankructwo. Tymczasem sektor MSP wytwarza połowę Produktu Krajowego Brutto i tworzy 2/3 miejsc pracy w Polsce. Walcząc z ich dłużnikami, tak naprawdę wspieramy rozwój gospodarczy i przeciwdziałamy bezrobociu – wyjaśnia kulisy kampanii Wiola Samborska, koordynator ds. marketingu i PR.
Z ubiegłorocznych badań Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych wynika, że aż 70 proc. polskich przedsiębiorstw uskarża się na zatory płatnicze, jako największą przeszkodę w prowadzeniu działalności gospodarczej. Badania ankietowe przeprowadzone wśród przedsiębiorców przez Krajowy Rejestr Długów od marca do czerwca ubiegłego roku mówią wręcz, że aż 80 proc. firm ma problem z utrzymaniem płynności finansowej z powodu niesolidnych kontrahentów. Przy czym zjawisko to szczególnie często występuje w małych firmach: w 45 proc. firm zatrudniających do 5 pracowników, w 17 proc. zatrudniających 6-10 osób i w 18 proc. zatrudniających 11-30 osób, podczas gdy w dużych przedsiębiorstwach zatrudniających od 250 pracowników odsetek ten wynosi 3 proc.
Te dane są uśrednione dla całej gospodarki, tymczasem w poszczególnych branżach czas oczekiwania na zapłatę jest dłuższy lub krótszy od przeciętnej, a co za tym idzie większe lub mniejsze kłopoty firm działających w tym sektorze. Z ankiet wypełnionych przez przedsiębiorców korzystających z Krajowego Rejestru Długów wynika, że najbardziej pod tym względem bezpieczne są branże kosmetyczna, RTV i spożywcza, a najbardziej ryzykowna budowlana, AGD i biurowa.
Duże firmy nie tracą płynności finansowej, nie tylko dlatego, że dysponują większym kapitałem obrotowym, ale też stać je na utrzymanie własnych działów windykacyjnych, mają pieniądze na prowadzenie długich i kosztownych procesów sądowych i zatrudniają prawników biegłych w prawie gospodarczym. Małe i średnie firmy korzystają głównie z usług niewielkich, często jednoosobowych biur księgowych, które co najwyżej mogą wysłać wezwanie do zapłaty. Z procesów sądowych rezygnują, bo nie stać ich nie tylko na adwokata, ale często i na opłaty sądowe.
Tania i skuteczna alternatywa dla sądu
– Z naszych usług dotychczas korzystają głównie duże przedsiębiorstwa, które traktują Krajowy Rejestr Długów, jako jedną z kilku metod odzyskiwania długów. Dla małych i średnich firm to tania i skuteczna alternatywa dla postępowania sądowego i egzekucji komorniczej. A teraz, w ramach kampanii „Wielkiego Wiosennego Sprzątania Długów” będzie ona jeszcze tańsza – deklaruje Monika Bekas, pełnomocnik Zarządu ds. sprzedaży.
Zgodnie z ustawą „O udostępnianiu informacji gospodarczych” korzystanie z Krajowego Rejestru Długów wymaga podpisania z nim umowy. Najtańszy miesięczny abonament z niej wynikający wynosi 75 złotych, a dopisanie każdego dłużnika kolejnych kilka złotych. Każda firma uiszcza też jednorazową opłatę aktywacyjną w wysokości 225 zł. W ramach „Wielkiego Wiosennego Sprzątania Długów” nie będzie żadnych opłat z tytułu abonamentu, jednorazowa opłata aktywacyjna zostanie obniżona do 49 zł, a dopisywanie dłużników będzie bezpłatne. Firmy korzystające z tych wyjątkowych warunków współpracy nie będą mogły jednak w jej ramach sprawdzać wiarygodności potencjalnych nowych kontrahentów. Ta funkcja będzie dla nich dostępna po opłaceniu abonamentu.