Obniżki stóp procentowych serwowane przez Radę Polityki Pieniężnej to dobra wiadomość dla większości kredytobiorców. Jednak nie wszyscy spłacający zobowiązania o zmiennym oprocentowaniu odczuwają finansową ulgę. Są banki, które wykorzystują każdą okazję, by podnieść cenę kredytu, ale z obniżkami się nie spieszą.
Sposób ustalania oprocentowania zapisywany jest w umowie kredytowej lub towarzyszącym jej regulaminie. Czasem jedno słowo w którymś z tych dokumentów może zdecydować o tym, że kredyt okaże się w przyszłości kulą u nogi.
Stopy w dół – oprocentowanie nie drgnie
Do redakcji zwrócił się czytelnik, który w sierpniu 2011 r. zaciągnął, jako przedsiębiorca, kredyt na zakup samochodu w Fiat Bank Polska SA. Stawka oprocentowania była zmienna. W czerwcu 2012 r., po majowej podwyżce stopy referencyjnej NBP, bank podwyższył oprocentowanie o 0,25 pp. Od tego czasu, mimo kolejnych obniżek stóp (w sumie o 150 pp.) bank nie obniżył oprocentowania.
W umowie kredytowej kwestia zmiany stopy procentowej została uregulowana następującym zapisem: „Bank zastrzega sobie prawo zmiany stopy procentowej (…) w przypadku wystąpienia łącznie dwóch z trzech niżej wymienionych okoliczności:
- zmiany stopy procentowej redyskonta weksli, ogłaszanej przez NBP,
- zmiany ogłaszanego przez Prezesa GUS wskaźnika zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych,
- zmiany oprocentowania 3-miesięcznych lokat na rynku międzybankowym, według notowań Reuters.”
Bank jednocześnie zastrzegł, że zmiana oprocentowania nie będzie wyższa od najwyższej zmiany z wymienionych powyżej.
Takie sformułowanie umowy daje bankowi prawo, ale nie obowiązek, zmiany stopy procentowej praktycznie co miesiąc, bowiem z taką częstotliwością ogłaszane są odczyty wskaźnika cen. Drugi warunek, zmiany stawki WIBOR 3M, jest spełniony niemal codziennie, gdyż kwotowania WIBOR-u dokonywane w każdy dzień roboczy, a wskaźnik ten zmieniał się ostatnio dynamicznie. Z tego prawa bank korzystał do tej pory wybiórczo – podnosząc oprocentowanie. W ostatnich miesiącach powstrzymał się od działania, utrzymując stopę na niezmienionym poziomie.
W kredytach konsumenckich też są pułapki
Konsumenci zaciągający kredyty nie związane z prowadzeniem działalności gospodarczej cieszą się szerszym zakresem ochrony prawnej. Istnienie ustawy o kredycie konsumenckim nie oznacza jednak, że można przywiązywać mniejszą wagę do czytania podpisywanych umów.
Jeden z czytelników poinformował nas, że Bank BNP Paribas, który udzielił mu kredytu gotówkowego, po majowej podwyżce stóp procentowych podwyższył oprocentowanie o 1,25 pp. Od tego czasu, mimo kolejnych obniżek stóp NBP, stawka nie drgnęła.
Zapisy umowy w tym przypadku brzmią następująco: „stopa podstawowa Banku może być odpowiednio zmieniona przez Bank w przypadku zaistnienia od dnia dokonania ostatniej zmiany co najmniej jednej z okoliczności”. Okolicznościami tymi są zmiany o co najmniej 0,1% (sic!) oprocentowania kredytu lombardowego NBP, stopy redyskonta weksli NBP, stopy referencyjnej NBP, rynkowej rentowności bonów skarbowych, obligacji Skarbu Państwa, stopy rezerwy obowiązkowej lub rocznej stopy inflacji.
Ponownie bank przyznaje sobie prawo, ale nie obowiązek, zmiany oprocentowania kredytu. Co ciekawe, w opisywanym przypadku każda zmiana oprocentowania daje kredytobiorcy prawo wypowiedzenia umowy (uprawnienie to jest częścią umowy). Teoretycznie zatem klient może refinansować kredyt (np. zaciągając zobowiązanie w innym banku) i pożegnać się z zachowaniem 30-dniowego okresu wypowiedzenia z BNP Paribas. W praktyce jednak większość spłacających zobowiązania nie podejmie takiego wysiłku, nawet w imię wymiernych oszczędności.
Nieprecyzyjne zapisy to ryzyko
Potencjalni kredytobiorcy poszukując najlepszej oferty zapominają o tym, że sposób ustalania oprocentowania jest równie ważny, co jego stawka. Dotyczy to zwłaszcza czasów, gdy stopy procentowe podlegają mocnym wahaniom. Najlepsze są najprostsze rozwiązania – stała stopa lub konstrukcja „stawka z rynku międzybankowego + stała marża”. Pierwsza opcja pozwala uprościć planowanie domowego budżetu, ale w czasach spadających stóp będzie mniej opłacalna. Druga opcja daje nadzieję na spadek kosztów obsługi długu, ale niesie ze sobą ryzyko wzrostu obciążeń, gdy stopy pójdą w górę.
Opisane przypadki, gdzie oprocentowanie jest de facto ustalane przez bank, wprowadzają z punktu widzenia klienta dodatkowe ryzyko. Nigdy nie wiemy, jak zachowa się kredytodawca. Lepiej zatem unikać tego typu produktów, zwłaszcza gdy w grę wchodzi długoterminowe zobowiązanie. Osobną kwestią jest, czy zapisy umieszczane w umowach są zgodne z prawem. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumenta wielokrotnie wskazywał, że banki powinny w jednoznaczny sposób określać zarówno wysokość oprocentowania, jak i warunki jego zmiany (tu można zapoznać się z jedną z decyzji). Klienci banków mogą zwracać się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta, jeśli mają wątpliwości co do zapisów umowy i występują w roli konsumenta, a nie przedsiębiorcy.
