Giełda z reguły spokojnie przyjmuje zmiany we władzach spółek, w których pakiety kontrolne ma skarb państwa. Warunkiem jest jednak brak rewolucji w strategii firm. PKO BP przydałaby się rewolucja, zwłaszcza po stronie kosztowej. Socjalna polityka nowego rządu może jednak utrudnić proces cięć w banku. Niepokoją też plany połączenia PKO BP z Pocztą Polską, organizmem jeszcze bardziej wymagającym restrukturyzacji. Akcjonariusze PKO BP mogą być tym bardziej zaniepokojeni, że lada chwila ich spółka straci pozycję lidera rynku na rzecz połączonego Pekao-BPH.
Wskaźniki efektywności dowodzą, że PKO BP musi oszczędzać. W ciągu roku relacja kosztów do dochodów spadła wprawdzie o 2 pkt procentowe, ale to efekt wzrostu banku, a nie cięć wydatków. W pierwszych dziewięciu miesiącach roku pracę straciło 1305 osób, czyli 3,7 proc. zatrudnionych. To, niestety, ciągle za mało.
Dużo lepiej prezentują się dokonania prezesa Andrzeja Podsiadły pod względem wzrostu portfela kredytów. W ciągu roku wzrósł on 16 proc. Co ważne, obok kredytów detalicznych, o 12 proc. zwiększyła się wartość należności korporacyjnych, kulejących u konkurencji. Motorem napędowym ekspansji są jednak kredyty hipoteczne i konsumpcyjne. Tych pierwszych PKO BP udzielił od stycznia do października 5,6 mld zł, o 300 mln zł więcej niż w całym 2004 r.
Bank coraz lepiej wykorzystuje potencjał w postaci 5,4 mln rachunków ROR, których liczba w ciągu roku wzrosła o 6 proc. Ale tylko 19 proc. klientów korzysta z elektronicznych kanałów dostępu. Internet to pięta achillesowa banku. Inteligo ma ponad 0,5 mln klientów, ale mBank dwukrotnie więcej.
Dużo lepiej PKO BP poczyna sobie na rynku kart kredytowych, choć nadal nie ma na nim pozycji adekwatnej do swoich rozmiarów. Wkrótce powinien wyprzedzić lidera, czyli Bank Handlowy. Lepiej mogłoby być też w biurze maklerskim. BDM ma 37 proc. rachunków maklerskich, ale udział w obrotach GPW nie przekracza 10 proc. Jeszcze gorzej jest na rynku funduszy inwestycyjnych. PKO/Credit Suisse kontroluje 7,3 proc. Pekao i BPH blisko 40 proc.