Indeksy za oceanem straciły na wartości. DJIA i S&P500 spadły o 1,1% a Nasdaq o 1,8%. Są to największe spadki w miesiącu. Kontrakty terminowe na amerykańskie indeksy również utrzymują się dziś rano na „minusie”, co zwiastuje niskie otwarcie za oceanem. Powodów do radości nie dają giełdy azjatyckie. Przyczyna spadku indeksów jest ta sama jak za oceanem. Niższy oczekiwany wzrost gospodarczy w USA, który będzie wynikiem m.in. spadku popytu ze strony amerykańskich gospodarstw domowych przełoży się na niższe zyski azjatyckich eksporterów. Do tego należy dodać pesymizm japońskich konsumentów, który kilka dni temu zaowocował niższym od prognoz wskaźnikiem zaufania konsumentów. Nie dziwi zatem, że inwestorzy reagują przeceną spółek eksportujących nową technologię, której nabywcami są w dużej mierze konsumenci ze Stanów Zjednoczonych. Nikkei traci na wartości 1%. Podobnie reagują giełdy w Korei (-1,1%) i na Tajwanie (-1%).
Wczorajsza publikacja majowego deficytu handlowego Stanów Zjednoczonych była niższa od prognoz i wyniosła 63,84 mld USD. Stało się tak głównie dzięki rosnącemu exportowi do krajów Unii Europejskiej i Azji. Przyspieszający popyt ze strony nabywców europejskich i azjatyckich dobrze wpłynie na gospodarkę amerykańską, lecz może nie wystarczyć aby zrównoważyć ubytek popytu zza oceanu. Tego właśnie obawiają się inwestorzy na rynkach akcji.
Niższy od prognoz deficyt handlowy USA pomógł w aprecjacji dolara. EUR/USD spadł poniżej poziomu 1,27 lecz nie udało mu się utrzymać zdobytej przestrzeni. Dziś rano o godz. 8.20 na tej parze notowany jest poziom 1,2710. W tym samym czasie za euro trzeba zapłacić prawie 4,06 zł a za dolara ponad 3,19 zł. Umocnienie dolara negatywnie odbiło się na naszej walucie, która straciła wczoraj po ok. 3 grosze zarówno w stosunku do euro jak i do amerykańskiej waluty.
Dziś po południu spodziewany jest wyższy odczyt liczby nowych bezrobotnych w amerykańskiej gospodarce. Prognozy mówią o poziomie 320 tys. wobec 313 tys. poprzednio. Wieczorem opublikowana będzie również wartość deficytu budżetowego w USA. Inwestorzy czekają jednak na jutrzejszy odczyt wielkości czerwcowej sprzedaży detalicznej oraz inflacji w eksporcie i imporcie. Będą to dane mogące istotnie wpłynąć na sierpniową decyzję FOMC w sprawie stóp procentowych.
Oprócz danych makroekonomicznych na rynek będzie dziś oddziaływać rosnąca cena ropy naftowej, która już rano zbliża się do ustanowionych kilka dni temu historycznych maksimów. Nie wykluczone, że zobaczymy dziś kolejne rekordy cenowe tego surowca, co powinno pomóc akcjom spółek paliwowych, lecz może negatywnie oddziaływać na inne sektory. W ostatnim czasie nasza giełda wydaje się być znacznie silniejsza od pozostałych rynków europejskich. Jednak spadki za oceanem i w Azji mogą odcisnąć swoje piętno również na naszym parkiecie.