Spadek atrakcyjności amerykańskiego długu ma zwrócić uwagę inwestorów na bardziej ryzykowne aktywa zwłaszcza te pochodzących z rynków wschodzących. Czy tak się stanie? Wygląda na to, że zależy to od stopnia spowolnienia największej gospodarki. Cykl podwyżek stóp procentowych został przerwany a FED uważnie przygląda się konsekwencją dotychczasowego zacieśniania polityki pieniężnej. Wczorajsze dane o inflacji producenta PPI były w tym świetle niezwykle korzystne. Prognozy mówiły o wzroście lipcowego PPI o 0,3% a tymczasem ceny zwiększyły się zaledwie o 0,1%. Dobrze też wypadł odczyt inflacji bazowej PPI (spadek o 0,3% wobec oczekiwanego wzrostu o 0,2%). W tym kontekście indeksy giełdowe na Wall Street zareagowały ponad jednoprocentowym wzrostem (DJIA +1,2% S&P500 +1,4% a Nasdaq +2,2%). Pozytywne nastroje za oceanem dały impuls wzrostowy rynkom Europy, Azji i Ameryki Łacińskiej. Dziś rano notowania japońskiego Nikkei zakończyły się 1,6% wzrostem. Podobnie było w Korei i na Tajwanie. Oczekuje się zatem pozytywnego otwarcia na warszawskim parkiecie zwłaszcza, że wczorajsze wzrosty ze względu na święto nie były udziałem rodzimych inwestorów.
Zareagował również rynek walutowy. Dolar osłabił się do euro i z poziomu 1,27 EUR/USD wzrósł o 1 figurę. Aprecjacja wspólnej waluty pomogła notowaniom złotego. Wczoraj rano za euro płacono blisko 3,90 zł a za dolara 3,06 zł. Po publikacji amerykańskich danych inflacyjnych zarówno EUR/PLN jak i USD/PLN spadły o ponad 3 grosze. Frank szwajcarski reagował silniejszą deprecjacją względem naszej waluty z powodu wzrostu na EUR/CHF. Kurs tej pary przekroczył poziom 1,58 i powszechnie się mówi o kolejnych podwyżkach kosztu pieniądza w Szwajcarii jako odpowiedzi na słabnącą walutę. Jest to jednak naturalna konsekwencja drożejącego na rynku międzybankowym euro. Na ostatnim posiedzeniu Rada ECB podniosła główną stopę do poziomu 3% a z komunikatu po decyzji można było wnioskować, iż kolejne podwyżki są jak najbardziej możliwe.
Co jednak będzie gdy okaże się, że spowolnienie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych będzie na tyle silne, iż gospodarce w oczy zajrzy widmo recesji? Udział amerykańskiego PKB w ogólnoświatowym wzroście gospodarczym wynosi około 30%. Spadek popytu zza oceanu może dotkliwie zaszkodzić zwłaszcza nastawionym na eksport gospodarkom azjatyckim. Ostatnie dane z rynku pracy w USA pokazały wzrost stopy bezrobocia do 4,8% i niższy przyrost nowych miejsc pracy. Niższe wartości notują wskaźniki perspektyw biznesowych. Chociażby wczorajszy odczyt NY Empire State Indeks publikowany przez nowojorski oddział FED był niższy od prognoz (10,34 pkt), które kształtowały się na poziomie 15 pkt. Pocieszające są jednak wysokie przepływy kapitałowe netto sugerujące utrzymujące się wysokie zaangażowanie inwestorów azjatyckich na rynku amerykańskich obligacji. Szacuje się, iż w rękach Chin i Japonii znajduje się 46% długu Stanów Zjednoczonych zdeponowanego poza granicami USA.
Jak silne będzie spowolnienie gospodarcze za oceanem i konsekwencje z tego płynące okaże się w perspektywie najbliższych kwartałów. Dziś jednak uwaga inwestorów skupi się na publikowanej przez Departament Pracy o 14.30 amerykańskiej inflacji CPI. Niższa od prognoz figura powinna dać impuls wzrostowy na EUR/USD oraz pomóc w aprecjacji także naszej waluty. Spadnie bowiem prawdopodobieństwo podwyżki stóp procentowych na wrześniowym posiedzeniu FOMC co w relacji do perspektyw jakie stoją przed euro będzie faworyzowało wspólną walutę. Możliwy jest zatem ponowny powrót kursu EUR/USD powyżej 1,28. Po południu również dane z rynku nieruchomości oraz amerykańska produkcja przemysłowa.
Dziś także poznamy lipcową inflację w Polsce oraz dane o zatrudnieniu i wynagrodzeniach. Nie powinny mieć one jednak istotnego znaczenia na rynku zwłaszcza, że ich publikacja będzie zaledwie pół godziny przed napływem danych zza oceanu.