W czwartek rynki finansowe dostały bardzo mało impulsów ze sfery makro. Publikacja raportu o tygodniowej zmianie sytuacji na rynku pracy w USA była dla dolara korzystna, bo ilość noworejestrowanych bezrobotnych była mniejsza od oczekiwań. Jednak indeks wskaźników wyprzedających koniunkturę gospodarczą (LEI) spadł mocniej niż oczekiwano, a to teoretycznie powinno było zaszkodzić zarówno akcjom jak i dolarowi. Tyle tylko, że rynek lekceważy ten raport, bo jego wskazania od paru lat się nie sprawdzają. Wypowiadał się też Ben Bernanke, szef Fed, ale nie powiedział niczego na temat polityki monetarnej.
Tak naprawdę to gracze trawili nadal środowy komunikat FOMC. Widać było pewne zakłopotanie. Można nawet powiedzieć, że mentalne skrobanie się po głowie. Wielu analityków doszło do tego, o czym pisałem tuż po ogłoszeniu komunikatu – FOMC wcale nie zasygnalizował obniżek stóp. Nie zauważyłem jednak, żeby zrozumiano również to, co dla mnie jest oczywiste: Fed złagodził język, bo boi się o stan gospodarki. Dlatego też rynek akcji dosłownie zamarł, bo po środowej eksplozji euforii gracze nie bardzo wiedzieli, co maja robić. Analiza techniczna każe kupować, ale powód zwyżki był niesensowny. Najlepiej było stanąć z boku i stąd neutralne zamknięcie. Takie zachowanie rynku akcji, mimo wykupienia technicznego i niepoważnego powodu środowej zwyżki sygnalizuje, że panuje bardzo „bycze” nastawienie do zmiany którego będzie potrzeba naprawdę złych wiadomości.
Bardzo zdecydowanie zachowały się rynki obligacji (rentowność gwałtownie wzrosła) i walutowy. Na tym ostatnim, mimo tego, że odczyt LEI był bardzo słaby, dolar wzmocnił się do euro i jena. Widać było, że te dwa rynki nie wierzą w możliwość szybkiej obniżki stóp (słusznie). Dolarowi pomagało również to, że rynek był już mocno wykupiony technicznie i wręcz błagał o poważniejszą korektę. Wzmocnienie dolara powinno było przecenić surowce, ale tak się nie stało i to jest jakaś mała zagadka. Co prawda twierdzi się, że zapasy benzyny są małe, ale trudno w taki sposób wytłumaczyć wzrost ceny ropy o ponad 3 procent. Wzrosła też cena miedzi, podobno z powodu wzrostu chińskiego popytu. Ledwo drgnęła, ale też w górę cena złota. Można powiedzieć, że surowce zachowały się tak, jakby nie wierzyły w to, że dolar będzie się wzmacniał.
W piątek tylko jeden raport makroekonomiczny jest w centrum uwagi: sprzedaż w lutym w USA domów na rynku wtórnym. Ostatnie dane o rozpoczętych budowach inwestorów uspokoiły, więc czekają na potwierdzenie, że sytuacja na rynku nieruchomości się stabilizuje. Oczekiwany jest niewielki spadek sprzedaży i to nikogo by nie zaniepokoiło. Duży spadek, szczególnie w połączeniu ze spadkiem cen i wzrostem ilości niesprzedanych domów powinien rynkowi zaszkodzić. Należy obawiać się, że tym razem nie wystarczy przekonanie o nieuchronności obniżki stóp. Dane dobre bardzo rynkowi akcji i dolarowi pomogą.
Olbrzymi obrót sygnalizuje dużą rozbieżność zdań
W Polsce też reakcja rynków finansowych na to, co stało się w USA po publikacji komunikatu FOMC też nikogo zaskoczyć nie mogła. Złoty korygował się (trochę tracił) naśladując podobny ruch euro. Taka sytuacja utrzymała się do końca dnia i nie wydaje się prawdopodobne, żeby korelacja między złotym i euro zniknęła w piątek. Decyzja co do kierunku ruchu kursu zapadnie po publikacji danych z rynku nieruchomości w USA.
Jeśli chodzi o GPW to indeksy giełdowe od początku sesji gwałtownie, wręcz euforycznie rosły. Liderem był znowu sektor bankowy wspierany surowcowym. Od początku sesji, po dwuprocentowym wzroście, rynek zamarł, a indeksy kreśliły linię prostą. Obroty były po prostu ogromne. Widać było, że różnica zdań między zarządzającymi funduszami jest bardzo duża. Jednak po południu przeważył obóz byków, a indeksy ruszyły w dalszą drogę na północ. Taka sytuacja trwała do 14.00, od którego to momentu rozpoczęła się realizacja zysków. Wzrost „tylko” o 2 procent był w tej sytuacji rozczarowujący.
Dzisiaj dowiemy się, jaka w Polsce była w lutym sprzedaż detaliczna i inflacja (za 2 miesiące) oraz bezrobocie. Truizmem jest stwierdzenie, że im wyższa sprzedaż, mniejsza inflacja i bezrobocie tym lepiej to świadczy o gospodarce i tym mocniejszy jest fundament pod rynkiem akcji i złotym. Nasze dane makroekonomiczne są zazwyczaj lekceważone przez rynki finansowe, ale ekonomiści i analitycy bardzo je analizują, bo pokazują, jaki jest stan gospodarki.
Dzięki wczorajszej zwyżce WIG i MWIG40 pobiły rekord wszech czasów. WIG20 nie zamknął jednak okna bessy z 27 lutego, a poza tym świeczka spadającej gwiazdy ostrzega, że pokonanie tego oporu nie musi być proste. Rynek akcji jest już zdecydowanie przegrzany, co w hossie nie musi oznaczać, że dzisiaj rozpocznie się korekta. Jasne jest jednak, że musi się wkrótce rozpocząć, co znacznie zwiększa krótkoterminowe ryzyko inwestycyjne. Najlepsze dla rynku byłoby, gdyby do tej korekty doszło już dzisiaj na początku lub w środku sesji. Taka realizacja zysków „w biegu” sygnalizowałaby, że rynek jest bardzo silny. Większy spadek rodziłby zagrożenie kontynuowaniem spadkowej korekty.