Nieznacznej zwyżce polskiej waluty nie zaszkodziły obserwowane fluktuacje na rynkach akcji (dzisiaj rano na uwagę zasługuje pogorszenie się nastrojów na parkiecie w Chinach, chociaż jego wagę zmniejsza fakt, iż jest ono wynikiem lokalnych czynników), ani dalszy wzrost rentowności amerykańskich benchmarkowych 10-letnich obligacji. Po publikacji znacznie lepszego od oczekiwanego odczytu indeksu aktywności sektora przetwórczego w regionie Filadelfii w czerwcu (wzrósł on do 18,0 pkt., co było najwyższym poziomem od kwietnia 2005 r.), rentowności wzrosły do 5,50 proc. Nie można jednak wykluczyć, że najbliższe dni przyniosą próbę wzrostu nawet do 5,68 proc. Dlaczego? W przyszły czwartek, 28 czerwca poznamy komunikat amerykańskiego banku centralnego. Mimo, iż od jakiegoś czasu FED nie zmienia poziomu stóp procentowych i tak też stanie się teraz, to inwestorzy będą z większa niż zazwyczaj uwagą śledzić, to co powie bank centralny na temat kształtowania się wskaźnika inflacji i perspektyw gospodarki. Przypomnijmy, że na przestrzeni ostatnich tygodni oczekiwania rynku w materii stóp procentowych bardzo się zmieniły – teraz jego uczestnicy w każdej napływającej informacji starają się znaleźć uzasadnienie dla swoich tez zakładających utrzymanie dotychczasowego poziomu stóp przez najbliższe 12 miesięcy, a nawet nie wykluczających nieznacznego wzrostu. Tym samy, im bliżej czwartku 28 czerwca, tym szybciej będzie rosła „psychologiczna piramida” oczekiwań. To z kolei będzie także wspierać amerykańskiego dolara, zwłaszcza względem euro.
Opublikowany dzisiaj o godz. 10:00 indeks nastrojów w niemieckim biznesie opracowywany przez instytut Ifo okazał się gorszy od oczekiwań. Jego wartość w czerwcu wyniosła 107,0 pkt., podczas kiedy spodziewano się nieznacznego spadku do 108,4 pkt. z 108,6 pkt. w maju. Kilka dni temu podobnie zaskoczył indeks nastrojów analityków (ZEW), który spadł do 20,3 pkt. z 24,0 pkt. Czy zatem największa gospodarka strefy euro zaczyna dostawać zadyszki? Takie wnioski byłyby zbyt daleko idące, chociaż niewątpliwie nieco ograniczą nadmierne oczekiwania niektórych analityków odnośnie serii kolejnych podwyżek stóp procentowych w strefie euro i wpłyną na nieznaczną przecenę europejskiej waluty. Euro mogą także zaszkodzić wyniki szczytu Unii Europejskiej, który ma duże szanse, aby zakończyć się fiaskiem. Niezależnie od słuszności polskiej racji ws. systemu liczenia głosów, cała Unia straci cenny czas, który powinien zostać wykorzystany dla usprawnienia zarządzania całym organizmem. To przyczyni się także do wzrostu konkurencyjności na rynkach międzynarodowych, gdzie UE coraz częściej przegrywa z USA, czy dynamicznie rosnącymi Chinami.
Ważne informacje napłyną dzisiaj z kraju. O godz. 14:00 Narodowy Bank Polski opublikuje dane o majowej inflacji bazowej netto, która według prognoz wyniosła 1,6 proc. r/r wobec 1,5 proc. r/r miesiąc wcześniej. Paradoksalnie jednak te informacje nie będą, aż tak istotne. Wydaje się mało prawdopodobne, aby nawet w przypadku wyższego od prognozowanego odczytu, RPP zdecydowała się w przyszłym tygodniu na podwyższenie stopy procentowych. Opublikowane ostatnio zapiski z majowego posiedzenia pokazały, że polaryzacja opinii nadal się utrzymuje, a kwietniowa podwyżka przeszła zaledwie jednym głosem (umiarkowanego dotychczas Jana Czekaja). Wprawdzie on sam w ostatnich dniach nie wykluczał konieczności kolejnego ruchu, ale wydaje się, że stanie się to dopiero po publikacji danych o czerwcowej inflacji i publikacji nowej projekcji w lipcu. Tym samym bardziej istotne dla oceny gospodarczej koniunktury w kraju będą dopiero publikowane we wtorek informacje o sprzedaży detalicznej. Większego znaczenia nie powinny mieć także prasowe spekulacje, iż deficyt sektora publicznego już w tym roku może spaść poniżej wymaganych w traktacie z Maastricht 3 proc. PKB. Po pierwsze nie ma pewności czy tak się stanie (nie potwierdził tego jednoznacznie resort finansów), po drugie nawet jeżeli, to nie ma pewności na jak długo, gdyż będzie to tylko wynik mocnego wzrostu PKB, po trzecie międzynarodowi inwestorzy do dziś pamiętają casus Litwy, która już jedną nogą była w strefie euro. Wreszcie, trudno liczyć na to, aby obecna koalicja spieszyła się z przyjęciem wspólnej waluty, o czym niedawno mówił sam premier Kaczyński.
Jaka zatem strategia na dziś i najbliższe dni? Mimo nieznacznego umocnienia złotego mającego miejsce wczoraj po południu, założenia, co do jego osłabienia w najbliższych dniach nie straciły na aktualności. Tym samym okolice 3,78 zł za euro i 2,82 zł za dolara warto wykorzystywać do krótkoterminowych zakupów z celem odpowiednio do 3,81-3,8150 zł i 2,86 zł. W przypadku EUR/USD wciąż aktualna pozostaje strefa podażowa wokół 1,3430, którą można nieco przesunąć na 1,3420. Pierwszym celem dla spadków pozostają okolice 1,3330, a w perspektywie do czwartku możliwe będą jeszcze niższe poziomy. O godz. 10:34 kurs EUR/USD wynosił 1,3412.