Nic z tych rzeczy. Ceny akcji nie tylko znowu nie spadły, ale wręcz mieliśmy na parkiecie coś w rodzaju reaktywacji hossy. WIG20 zyskał aż półtora procenta. Zaiste, dziwny był to wzrost – prawie połowa spółek zaliczanych do najważniejszego na giełdzie indeksu straciła na wartości – ale najważniejsze jest to, że sam barometr nastrojów największych spółek wystrzelił w górę, by znów zbliżyć się na wyciągnięcie ręki do strefy 3,8 tys. pkt. Jej sforsowanie może otworzyć giełdzie drogę do nowej fali hossy.
Jak to możliwe, że WIG20 wzrósł tak znacząco pomimo braku wsparcia ze strony dużej grupy spółek? Dobrą sesję inwestorzy zawdzięczają przede wszystkim Telekomunikacji Polskiej, której kurs poszedł w górę aż o prawie 6 proc. dzięki informacji o tym, że spółka będzie skupowała własne akcje (dzięki temu każda akcja będzie więcej warta – będzie na nią przypadała większa część zysków narodowego operatora).
Sporo indeks WIG20 zawdzięcza także węgierskiemu MOL-owi, który poszedł aż o prawie 7 proc. w górę na fali plotek o możliwym aliansie strategicznym ze swoim austriackim konkurentem OMV. Tej dwójce wyraźnych liderów sekundował dzielnie Bank Pekao, który zdrożał o 2,5 proc. Jeśli dołożyć do tego fakt, że spośród dziewięciu spadkowiczów wśród największych spółek tylko jeden stracił na wartości więcej, niż 1 proc., przestaje dziwić zaskakująco wysoki wzrost indeksu największych spółek.
Koniec był więc wyjątkowo dobry, ale przecież jeszcze rano wcale nie wyglądało na to, że wtorek zakończy się aż tak wyraźnym triumfem optymistów. Do południa indeksy pozostawały na minusach, zaś gracze całkiem poważnie liczyli się z ryzykiem pogłębienia korekty. dopiero druga część sesji przyniosła główną falę zleceń kupna. Indeks całego rynku WIG zyskał 1,2 proc., zaś indeksy mWIG40 (mierzy nastroje na rynku średnich spółek) oraz sWIG80 (odzwierciedla zmiany cen mniejszych spółek) zyskały od 0,9 do 1,1 proc.
Wtorkowe wzrosty mogą dziwić, zwłaszcza w obliczu spadków w Zachodniej Europie. W dużej części wynikły z wydarzeń dotyczących pojedynczych spółek. Czy dobre nastroje utrzymają się dłużej? Optymiści żywią nadzieje – niewykluczone, że okażą się one całkiem uzasadnione – iż koniec półrocza skłoni największe fundusze inwestycyjne do podtrzymywania wysokich cen akcji, by miały czym pochwalić się w statystykach za pierwsze sześć miesięcy roku. Ale z drugiej strony nawet jeśli tak się stanie, to w przyrodzie – a tym bardziej na giełdzie – nic nie ginie. I prędzej, czy później rynek skoryguje notowania.
Teraz warto trzymać kciuki za giełdy amerykańskie. Niektóre indeksy (np. Standard & Poors) po ostatnich spadkach znalazły się tam na poziomach, które nie pozostawiają już dużo miejsca na dalszą przecenę. Przełamanie bliskich już barier może spowodować pogłębienie korekty. Na szczęście póki co inwestorzy za Oceanem trzymają się dzielnie. Mimo niezbyt pomyślnej porcji wieści makroekonomicznych znaleźli w sobie moc do zakupów we wtorkowy wieczór naszego czasu.