To właśnie dla nich przeznaczone są tzw. kredyty podwyższonego ryzyka. Charakteryzują się one łagodniejszymi procedurami udzielania, które często zezwalają na szacowanie zdolności kredytowej klienta wyłącznie na podstawie jego oświadczenia o dochodach. Inną cechą takiej pożyczki jest podwyższone oprocentowanie, które wynika z wysokiego ryzyka, jakie bank ponosi, godząc się na udzielenie kredytu klientowi np. z negatywna historią kredytową.
Zgodnie z raportem o klientach wysokiego i podwyższonego ryzyka w obrocie gospodarczym oraz ich zobowiązaniach przygotowanym przez InfoMonitor oraz Biuro Informacji Kredytowej – łączna liczba osób, które zalegają z płatnością zobowiązań powyżej 60 dni, sięgnęła w sierpniu 2007 roku blisko 950 tysięcy. Z raportu wynika również, że wartość zaległych płatności na rachunkach klientów podwyższonego ryzyka wynosi prawie 5 mld złotych.
Liczby te obrazują skalę problemu, a za razem wymuszają na sektorze bankowym proponowanie takich rozwiązań, które pozwoliłyby tej ogromnej rzeszy klientów na skorzystanie z ich oferty. Produktem przygotowanym specjalnie dla takich osób są właśnie kredyty podwyższonego ryzyka. W dobie „boomu” na rynku nieruchomości, a przede wszystkim – ogromnej konkurencji na polu kredytów hipotecznych, coraz więcej banków proponuje stosowanie uproszczonych procedur podczas analizy wniosków kredytowych. Taki sposób udzielania kredytów staje się coraz bardziej powszechny i nie trudno obecnie znaleźć bank, który przyjmie klienta o gorszym profilu.
Wciąż rosnące stopy procentowe, a co za tym idzie – lawinowo zwiększające się zadłużenie Polaków, sprawiają, że polski rynek kredytów podwyższonego ryzyka staje się jeszcze bardziej ryzykowny. Biorąc pod uwagę fakt, że obecnie w Polsce jest blisko milion osób spóźniających się ponad sześćdziesiąt dni ze swoimi płatnościami, w najbliższym czasie instytucje kredytujące rynek hipoteczny powinny podjąć próby ograniczenia ryzyka związanego z nierzetelnymi klientami.
Motywacją do takich działań powinna być zarówno stabilność finansowa sektora bankowego, jak również dobro potencjalnego klienta. Środkiem zaś może stać się zaostrzenie kryteriów analizy ekonomicznej kredytobiorcy, który albo sam nie potrafi rozsądnie określić swoich możliwości finansowych, albo z góry zakłada, że nie będzie w stanie spłacać swoich zobowiązań.