„Czy przypadek francuskiego maklera, który naraził na niemal 5 mld euro strat Societe Generale, mógłby również zdarzyć się w Polsce? – Nie różnimy się niczym od innych. Prawdopodobieństwo powtórzenia takiej sytuacji na naszym rynku jest nie mniejsze niż gdziekolwiek indziej – twierdzą zgodnie przedstawiciele rodzimych instytucji finansowych. Jedyne, czego można być pewnym, to to, że oszustwa nie osiągnęłyby tak dużej skali.”, czytamy w „WSJ Polska”.
„Na operacjach finansowych polskie banki wypracowują maksymalnie do 10 proc. swoich przychodów – to jest w granicach 10 mld zł rocznie – szacują analitycy. Tymczasem francuski makler, aby stracić 5 mld euro, musiał mieć otwarte pozycje na kontrakty o wartości co najmniej 20 mld euro, czyli równowartość 72 mld zł. Pieniądze wręcz niewyobrażalne. Nie można jednak wykluczyć, że gdyby w Polsce doszło do podobnych nadużyć, wielkość strat, jak na nasz rynek, również byłaby szokująca.”, pisze gazeta.
„- Możliwość powtórzenia się francuskiego przypadku nad Wisłą istnieje – uważa Raimondo Eggink, członek rady nadzorczej GPW. – Standardy zabezpieczeń mamy przecież podobne, bo zapożyczone od zagranicznych inwestorów banków. A skoro tam się udało, dlaczego miałoby się nie powieść u nas? – zastanawia się Eggink. – Nie wierzę jednak, że można do takiej sytuacji doprowadzić w pojedynkę – dodaje. Procedura działania wygląda bowiem w ten sposób, że jedna osoba zawiera transakcję, druga ją księguje, trzecia sprawdza, a czwarta zajmuje się przelewem pieniędzy.”, czytamy dalej.
Kilka dni temu wyszło na jaw, że pracownik banku Société Générale naraził tą instytucję na gigantyczne straty, handlując nielegalnie kontraktami terminowymi. Jak podano do wiadomości, wartość tzw. otwartych pozycji, którymi zarządzał jednoosobowo przekraczała 50 mld euro. Makler doprowadził do łącznej straty ponad 4,9 mld euro.
Więcej szczegółów w „The Wall Street Journal Polska” – finansowym dodatku „Dziennika”.