W tym samym okresie wartość jednostki funduszu Fortis L Fund Real Estate Europe, inwestującego w nieruchomości komercyjne w Europie Zachodniej, spadła o prawie -37% w euro. Takie skrajne zestawienie dwóch zupełnie odmiennych funduszy obrazuje zarówno potencjał jak i niezwykle wysokie ryzyko, które towarzyszy inwestycjom w fundusze sektorowe.
Nie zawsze niweluje je horyzont inwestycji – w skrajnych przypadkach nawet 10 letni okres może okazać się za krótki, aby odzyskać zainwestowany kapitał. Wartość jednostki funduszu BlackRock MLIIM Word Technology Class A EUR jest dzisiaj o -55% niższa niż 8 lat temu. Fundusz BlackRock Word Healthscience, które inwestuje w spółki działające w segmencie opieki zdrowotnej, farmaceutyki i biotechnologii, średniorocznie za ostatnie 8 lat tracił -4,55% w euro (wykres zielony). Historia jego spadku jest dosyć dramatyczna. Przez pierwsze trzy lata fundusz wypracował ujemną średnioroczną stopę zwrotu na poziomie -11,4%, aby w ciągu kolejnych 3 lat jego średnioroczna stopa zwrotu wynosiła +2,79%. Pewnym jest, że po trzech złych latach inwestorzy oczekiwali znacznie więcej, a upływające lata nie pozwoliły zniwelować wcześniejszej straty. Dlaczego inwestorzy akceptują wysokie ryzyko? Odpowiedzią są dwie linie widoczne na poniższym wykresie: niebieska i czerwona.
Dla inwestorów szukających stóp zwrotu potencjalnie przewyższających średnią rynkową, inwestycje sektorowe są jedną z najciekawszych alternatyw. Koncentracja na jednej branży daje bowiem nadzwyczajne możliwości, które można wykorzystać na wiele sposobów. Może on stanowić dodatek do zdywersyfikowanego portfela, który w założeniu zwiększy potencjalną stopę zwrotu lub umożliwi zwiększenie ekspozycji na konkretny segment rynku. Może być także wykorzystany kiedy bieżąca alokacja portfela omija konkretną branże lub jest w nim niewystarczająca. Wykorzystując koncentrację sektorową mamy możliwość inwestycji w ten segment, który naszym zdaniem czeka silny wzrost. Ale nie wszystkie fundusze sektorowe mają zwiększać potencjalną stopę zwrotu. W szczególnych przypadkach ograniczają one ryzyko portfela, wynikające np. z osłabiających się walut. Dobrym przykładem ilustrującym ten mechanizm są fundusze powiązane ze złotem, a to właśnie złoto ma tendencję do umacnia się, kiedy dolar słabnie. Niektórzy nabywając jednostki funduszy powiązanych ze złotem zabezpieczają się przeciwko inflacji. Innym segmentem, który przez globalnych inwestorów jest wykorzystywany jako zabezpieczenie walutowe są fundusze surowcowe, w tym również niebędące funduszami hedgingowymi fundusze akcji surowcowych. Na giełdach całego świata za ropę płaci się w dolarach, zatem można mówić o zabezpieczeniu portfela względem spadku kursu dolara, tylko wtedy, gdy drożeje ropa. Ostatnie kilka lat jest przykładem słuszność tego podejścia. Dywersyfikacja polegająca na dodaniu funduszu sektorowego do portfela, w wielu przypadkach nie ograniczy ryzyka tego portfela.
Wszystkie opisane powyżej przypadki mają jedną wspólną cechę – stanowią propozycje inwestycyjne kierowane głównie dla świadomych inwestorów i doświadczonych. Indywidualny inwestor nie jest w stanie na własną rękę zbudować portfela zaangażowanego w spektrum spółek lub najlepsze spółki z wybranej branży. Światowym standardem jest, że w dobrze zróżnicowanym portfelu fundusz sektorowy nie stanowi więcej niż 10% wartości portfela. Bardziej konserwatywne firmy doradztwa inwestycyjnego sugerują, że w funduszu sektorowym nie powinniśmy mieć większego udziału niż 5% portfela. Chociaż w rzeczywistości klienci mogą spotkać wiele wyjątków od tego podejścia to kilkunasto procentowe przeważenie danego sektora względem cytowanych wcześniej 5% i 10%, należy traktować jako podejście ryzykowne, co oczywiście nie oznacza, że nie okaże się ono skuteczne.
Na naszym rynku moda na inwestowanie w fundusze sektorowe jeszcze się na dobre nie rozpoczęła. Próbują to zmienić krajowe TFI oraz niektóre instytucje zagraniczne. Na dzień dzisiejszy do najpopularniejsze w Polsce fundusze sektorowe inwestują w akcje spółek działających na rynku nieruchomości lub w branży surowcowej. Wśród tych drugich znaczna część inwestorów wybrała złoto. Coraz więcej aktywów pozyskują fundusze zagraniczne inwestujące w segment New Energy.
Historia bańki internetowej w 2001 roku pokazała, że fundusze sektorowe mogą powstawać zbyt późno, często wyłącznie w odpowiedzi na skokowy wzrost zainteresowania daną branżą. Przesadzone zafascynowanie jednym segmentem rynku bywa zgubne. Spóźnione wprowadzenie funduszu, może okazać się po prostu niebezpieczne. Gdy pojawia się nowy produkt, a indeksy są już na wysokich poziomach, to na wsiadanie do pędzącego pociągu może być już za późno.
Na takim wprowadzeniu funduszu w pewnym sensie ucierpieli posiadacze jednostek ING Parasol SFIO Subfundusz Budownictwa i Nieruchomości Plus, który zgodnie z deklarowaną polityką inwestycyjna maksymalnie 70% portfela może inwestować w akcje spółek sektora budowlanego i deweloperskiego. Pozostałe składniki portfela stanowią bony skarbowe i obligacje, zatem jest to w pewnym sensie fundusz o charakterze zrównoważonym. Po pierwszym roku działalności jego stopa zwrotu wyniosła +0,08% i był to najgorszy wynik dla wszystkich funduszy ING TFI. Gorszy nawet od subfunduszy obligacji. Na koniec stycznia 2008 jego stopa zwrotu liczona od początku działalności (grudzień 2006) wyniosła -10,77%, przy czym średnia dla funduszy zrównoważonych SAFU_MIP_UN za ten sam okres wyniosła -1,69%.
O wystarczająco długim okresie możemy natomiast mówić w przypadku funduszy technologicznych. Za przykład może posłużyć jeden z dostępnych w Polsce funduszy grupy BlackRock. Pierwsza wycena funduszu BlackRock MLIIF Word Technology miała miejsce 3 marca 2000 roku, a dwa miesiące później fundusz osiągnął swoje maksimum wzrastając o +41%. Po dwudziestu miesiącach, licząc od rozpoczęcia działalności jednostka funduszy była warta jedynie 31% wartości z pierwszej wyceny i około 23% wartości ceny maksymalnej. Oznaczało to, że część inwestorów straciła odpowiednio -69% i -77%.
Ostatni przykład jest skrajny i na pewno nie stanowi elementu obiektywnej oceny w przypadku inwestycji sektorowych. Wybierając fundusz sektorowy zazwyczaj zwiększmy ryzyko portfela, a tym samym jego zmienność. Dywersyfikując portfel o fundusze sektorowe, nadajemy portfelowi zupełnie inny charakter. Gdy sektor wchodzi w trend spadkowy, to pole manewru zarządzającego jest niezwykle ograniczone – o dywersyfikacji wewnątrz sektora nie ma przecież mowy. Pomimo tych wad, niejeden świadomy inwestor chwali sobie ryzykowną alokację i potencjalnie wysokie wzrosty – trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że tam gdzie potencjał tam i ogromne ryzyko.