Jeszcze rano wydawało się, że taki scenariusz jest możliwy, bo główne indeksy rosły o ponad 1 proc. Ale z upływem czasu optymizm gasł w oczach. Rynkowi ciążyły akcje spółek z branży budowlanej (indeks WIG-budownictwo stracił 1,2 proc.), telekomunikacyjnych i technologicznych. Nie pomogła dobra postawa banków, których akcjonariusze liczą – zapewnie słusznie – na dobre wyniki za pierwszy kwartał.
To, że mimo bardzo dobrych nastrojów na całym świecie optymiści nie byli w stanie podźwignąć indeksów, jest niewątpliwie niepokojącym symptomem. Ta sytuacja może świadczyć, że czeka nas coś więcej, niż tylko symboliczna korekta, z którą mieliśmy do czynienia w tym tygodniu. Im dłużej WIG utrzymuje się pod barierą 60 tys. pkt., zaś WIG20 bezskutecznie zmaga się z barierą 3,6 tys. pkt., tym trudniej będzie powrócić do trendu wzrostowego.
Na razie inwestorzy ewidentnie nie mają sił, by doprowadzić do pozytywnego scenariusza. Można mieć nadzieję, że niechęć do kupowania wynika wyłącznie z szykującego się tygodnia „w kratkę” na parkiecie. Część inwestorów zapewne obawia się, że przeplatane świętami 1 i 3 maja sesje będą się cechowały małymi obrotami i przypadkowymi zmianami cen. W takich okolicznościach najlepiej zabezpieczyć już osiągnięte zyski i przyjąć pozycję obserwatora.
Mniej korzystny dla posiadaczy akcji scenariusz przewiduje, że to nie oczekiwanie na długi weekend, lecz raczej oczekiwanie na wyraźnie niższe ceny powstrzymuje kupujących. Być może grają oni na obniżkę cen po publikacji wyników kwartalnych spółek – zgodnie z zasadą „kupuj pogłoski, sprzedawaj fakty”.