W USA, po trzech dniach świętowania, gracze musieli we wtorek podjąć decyzję: czy pięć dnia wzrostów indeksów wystarczy, czy też mają apetyt na doprowadzenie do głębszego wykupienia rynku.
Dane makro pomagały bykom bardzo umiarkowanie, bo majowe zamówienia w przemyśle wzrosły o 0,8 proc. Oczekiwano wzrost o 1 proc., ale faktem jest, że kwietniowy spadek został zredukowany z minus 1,2 proc, do minus 0,9 proc., więc tak naprawdę majowe dane były neutralne.
Na rynku walutowym kurs EUR/USD od rana spadał. Działało nadal poniedziałkowe ostrzeżenie agencji ratingowej Standard&Poor’s. Na dwie godziny przed końcem sesji w USA wynurzyła się druga agencja. Tym razem Moodys Investors Service obniżył długoterminowy rating Portugalii o cztery stopnie do „śmieciowego poziomu” z perspektywę negatywną. Najważniejsze są powody obniżki. Agencja twierdzi, że rośnie ryzyko niewypełnienie przez Portugalię określonych w umowach z MFW – UE – ECB celów fiskalnych. Twierdzi też, że najprawdopodobniej Portugalia, podobnie jak Grecja, będzie musiała poprosić o drugi pakiet pomocowy. Jak widać agencje ratingowe zdecydowanie przeszkadzają w ratowaniu strefy euro przed załamaniem.
Indeksy giełdowe rozpoczęły sesję od spadków, ale tuż przed końcem sesji w USA zaczęły się podnosić. Bardzo pomagała indeksom rosnąca cena ropy. Na dwie godziny przed końcem sesji NASDAQ rósł już ponad pół procent, a S&P 500 też barwił się na zielono. Wtedy to Moodys Investors Service odpalił swoją bombę, co pogorszyło nastroje. Pogorszyło je jednak nieznacznie.
Zanosiło się nawet na byczą końcówkę sesji. Tak jakby nic się nie wydarzyło. Nie do końca się udało, ale praktycznie neutralne zakończenie (mały spadek S&P 500 i mały wzrost NASDAQ) jest i tak osiągnięciem byków. Amerykanie najwyraźniej założyli, że Europejczycy i z tym problemem sobie poradzą. Też tak zresztą uważam – z tym problemem jeszcze tak.
GPW zachowała się we wtorek od rana zgodnie z niedawną tradycją – odwrotnie niż inne giełdy europejskie. Tam indeksy na początku sesji nieznacznie spadały, a u nas WIG20 rósł. Już na otwarciu odrobił straty ze sztucznego fixingu, a potem ruszył dalej na północ. W tej fazie pomagał naszemu rynkowi rosnący niemiecki XETRA DAX. Byki starały się oddalić indeks od wsparcia tak, żeby dywidenda KGHM nie doprowadziła do wygenerowania silnego sygnału sprzedaży.
Dopiero przed pobudką w USA, kiedy na europejskich giełdach popyt stał się bardziej ostrożny, WIG20 zaczął się osuwać. Zakończyliśmy dzień nic nieznaczącym wzrostem o 0,34 proc. Dzisiaj pamiętać trzeba, że w czwartek jest pierwszy dzień notowania KGHM bez dywidendy (14,90 na akcję). To może właśnie w czwartek obniżyć WIG20 o około jeden procent. Na to może grać już dzisiaj rynek kontraktów pogarszając sytuację na rynku kasowym. Może, ale nie musi, bo po prostu baza może się kurczyć. Dzisiaj też zadebiutują akcje JSW, co może doprowadzić do marazmu na innych akcjach.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi