„Michał Dybuła jest dziś największym pesymistą wśród rynkowych analityków. W tak fatalne wyniki polskich firm w przyszłym roku nie wierzy nikt.
— To byłaby katastrofa. Wyniki firm byłyby bardzo słabe, a bezrobocie mocno by wzrosło. Już przy dynamice poniżej 3 proc. zacznie ubywać miejsc pracy — komentuje Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK, którego prognoza 2,6 proc. i tak uważana jest za pesymistyczną.
Z analizą BNP Paribas nie zgadza się też Leszek Kąsek, ekonomista w warszawskim biurze Banku Światowego.
— Z 5 proc. do 0? Trudno sobie wyobrazić tak mocne złamanie — mówi Leszek Kąsek.
Uważa, że nasza gospodarka ma szansę na wzrost 3,5-4 proc. Większość prognoz krążących po rynku oscyluje wokół 3 proc. Skąd więc takie czarnowidztwo francuskiego banku? Michał Dybuła tłumaczy, że analitycy BNP Paribas spodziewają się gwałtownego hamowania zachodnich gospodarek, a te pociągną w dół też Polskę. Są jednak tacy ekonomiści, którzy mówią wprost: to manipulacja. Zwłaszcza że wcześniej podobny szok wywołały prognozy ekonomistów JP Morgan, według których PKB w 2009 r. wzrośnie o 1,5 proc.
— Kończy się czas rzetelnych analiz. Prognozy coraz bardziej zależą od interesów poszczególnych banków. Jestem bardzo rozczarowany postawą niektórych ekonomistów — mówi Jarosław Janecki, główny ekonomista Societe Generale”, o czym czytamy w „Pulsie Biznesu”.
Według najnowszych prognoz BNP Paribas Polska zanotuje w przyszłym roku 0,4-proc. wzrost PKB oraz inflację na poziomie 2,9 proc. W roku 2010 wzrost PKB ma wynieść natomiast 1,4 proc., a inflacja – 2,8 proc.
Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu „Pulsu Biznesu”.
Jacek Kowalczyk, AB „Prognozy rządzą gospodarką”.
A.Ł.