Jak podaje gazeta, „kluczową kwestią dla RPP jest rynek pracy i zagrożenia wynikające z rosnących wynagrodzeń. Jastrzębi członkowie Rady (zwolennicy podwyżek stóp) od dawna wskazywali, że zwiększające się koszty firm przełożą się w końcu na wyższe ceny. Ale w lipcu wysunęli również inny argument za podwyżką, który do tej pory nie był tak mocno eksponowany
„- Jeżeli wzrostowi jednostkowych kosztów pracy nie będzie towarzyszył wzrost cen dóbr produkowanych przez przedsiębiorstwa, doprowadzi to do pogorszenia ich wyników finansowych, co obniżyłoby skłonność do inwestowania w większym stopniu, niż uczyniłby to wzrost kosztu kredytu” – przekonywali zwolennicy podwyżek stóp procentowych.
„Zmniejszenie inwestycji oznaczałoby obniżenie potencjału gospodarki, co mogłoby się przełożyć na wzrost cen. Jastrzębie wskazują jednocześnie, że koszt ewentualnych podwyżek stóp procentowych jest niewielki i jeżeli stopy będą podnoszone powoli, nie przełoży się to na zmniejszenie dynamiki wzrostu PKB.
Gołębie (czyli przeciwnicy podwyżek) uważają jednak, że presja na wzrost płac wcale nie będzie tak dotkliwa dla firm. Osiągają one bowiem doskonałe wyniki finansowe. A poza tym – przekonywali – otwarcie polskiego rynku dla pracowników ze Wschodu może przyczynić się nawet do zmniejszenia presji płacowej. Z wczorajszej relacji, a także ostatnich medialnych wypowiedzi członków Rady, wynika jednak, że druga grupa stanowi w tej chwili mniejszość.” – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
W tym roku Rada Polityki Pieniężnej już dwukrotnie podniosła stopy procentowe. Obecnie główna stopa referencyjna wynosi 4,5 proc. Ekonomiści spodziewają się jeszcze dwóch podwyżek do końca roku.