Całkowite obroty nie doszły nawet do 600 milionów złotych, co każe traktować wczorajszą sesję na równi z poniedziałkową, czyli nie brać jej pod uwagę. Już od przyszłego tygodnia handel na GPW będzie trwał całe 30 min dłużej, bo będzie rozpoczynał się od 9.00. Jeżeli utrzyma się takie niezdecydowanie to trudno oczekiwać, aby wcześniejsza pobudka inwestorów mogła cokolwiek zmienić. Obecną sytuację trzeba traktować jako konsolidację pomiędzy większymi ruchami. Pocieszeniem dla wszystkich którzy są jeszcze obecni na rynku może być fakt, że szanse na wzrosty wraz z upływem czasu stają się coraz większe.
Wczorajszy dzień przyniósł również sporą dawkę danych o gospodarce polskiej i europejskiej. Na rynki wpływ miał tylko indeks IFO o nastrojach w niemieckiej gospodarce. Jego wyjątkowo niski odczyt pokazał, że w lipcu spadki cen ropy nie poprawiły atmosfery tak mocno jak tego oczekiwano. Z krajowego podwórka dowiedzieliśmy się, że bezrobocie jest najniższe od 17 lat i wynosi zaledwie 9,4 proc. Jednocześnie sprzedaż detaliczna w przez rok w kraju wzrosła o ponad 14 proc. więc konsumpcja wciąż u nas kwitnie. Ogólnie można powiedzieć, że polska gospodarka ma się nieźle.
Środa będzie dniem bez ważniejszych publikacji. Warszawski rynek, o ile jeszcze ktokolwiek będzie zainteresowany handlem, nie będzie mógł się też kierować wczorajszą sytuacją w Stanach, ponieważ sesja zakończyła się tam neutralnie. W trakcie sesji azjatyckiej inwestorzy również nie obrali jednoznacznego kierunku i kończą na symbolicznych minusach. Wpływu nie zobaczymy również po dzisiejszym komunikacie RPP. Powszechnie rynek oczekuje pozostawienia stopy procentowej na dotychczasowym poziomie 6 proc. Jeżeli dziś po raz kolejny obroty będą tak niewielkie to szanse na wzrosty i spadki są porównywalne, a każdy większy ruch może zadecydować o ostatecznym wyniku. Utrzymanie się takiej sytuacji nie jest możliwe przez dłuższy czas, zatem już niedługo zobaczymy która strona rynku jest bardziej niecierpliwa i pierwsza zaatakuje.