WIG20 od poniedziałku do piątku zyskał ok. 2 proc., dzięki czemu utrzymał się w bezpośredniej bliskości bariery 3900 pkt. Obroty przez większość tygodnia były przyzwoite – w okolicach 2 mld zł – co świadczy o tym, że marazm i związane z nim osuwanie się indeksów pod własnym ciężarem, chwilowo nam nie grozi.
Cały rynek wygląda po poprzednim tygodniu nieco gorzej, niż największe spółki. Indeksy mWIG i sWIG, obrazujące nastroje wśród średnich i małych spółek, straciły w skali tygodnia 1-2 proc. Ale chyba nikt się tym nie przejął, zwłaszcza, że ta grupa firm ma za sobą dwa poprzednie udane tygodnie i wzrost rzędu 8-10 proc. Lekką zadyszkę z minionego tygodnia wciąż można więc kwalifikować w kategorii odpoczynku przed kolejną turą odrabiania strat do gigantów. Bo przecież mWIG i sWIG wciąż mają kilkanaście procent dystansu do swoich historycznych maksimów, podczas gdy WIG20 puka do bram swojego historycznego rekordu.
Nadchodzący tydzień może nie przynieść rozstrzygnięcia co do średnioterminowego trendu na parkiecie. Przypadające w czwartek święto sprawia, że liczyć się będą tylko trzy pierwsze sesje tygodnia. Inna sprawa, że wydarzeń, które mogą wpłynąć na nastroje inwestorów, nie powinno zabraknąć. O stopach procentowych będzie decydował amerykański bank centralny, a na krajowym podwórku czeka nas publikacja wyników kwartalnych spółek. Dobry raport Telekomunikacji Polskiej z poprzedniego czwartku daje nadzieję na więcej miłych niespodzianek. Nadzieję na nie mogą mieć np. udziałowcy giełdowych banków, które od wielu kwartałów są pewniakami jeśli chodzi o ogłaszanie rekordowych zysków.
