Jednym z podstawowych zadań banków centralnych jest wypełnianie roli pożyczkodawcy ostatniej instancji. Ostatnio instytucje te coraz częściej stają się też „właścicielami ostatniej instancji”. W pogoni za zyskiem banki centralne zachowują się jak typowi inwestorzy.
Źródło: iStockphoto/Thinkstock
Trwający od pięciu lat kryzys finansowy przyniósł całą serię rzadko spotykanych wcześniej działań banków centralnych. Programy luzowania ilościowego, operacje Twist i LTRO, cięcie stóp do zera lub wręcz do wartości ujemnych – można mnożyć przykłady posunięć, które przed laty uchodziłyby za niekonwencjonalne, choć dziś nie dziwią już nikogo.
Rozochocone banki centralne nie tracą animuszu i stawiają kolejne kroki w nieznane. W niektórych krajach władze monetarne odgrywają już nie tylko rolę pożyczkodawcy ostatniej instancji, ale i inwestora lokującego kapitał w akcjach spółek.
Azja nadaje ton
Światowe banki centralne dysponują rezerwami walutowymi przekraczającymi 11 bilionów dolarów. W obliczu ciągłego zwiększania podaży pieniądza napędzającego wzrost cen akcji, rekordowo niskich rentowności obligacji oraz „programowego” odwrotu od złota jako fundamentu rządowych rezerw władze monetarne coraz chętniej inwestują w walory przedsiębiorstw. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez bank RBS, 1/5 spośród 60 pytanych przedstawicieli światowych banków centralnych stwierdziła, że ich instytucje już mają akcje lub planują je kupić.
Liderem w wyznaczaniu nowych trendów jest Japonia. Chcąc pobudzić inflację, tamtejszy bank centralny od lat pompuje w gospodarkę ogromne środki. Jednym ze sposobów wtłaczania nowych jenów na rynek jest kupno jednostek funduszy inwestycyjnych. Od chwili uruchomienia programu w grudniu 2010 r. Bank Japonii przeznaczył na ten cel ponad bilion jenów, a do 2014 r. chce wydać 3,4 biliona. Oprócz inwestowania w akcje BoJ lokuje środki także w funduszach rynku nieruchomości.
Wzorem sąsiadów podążył już Bank Korei, który od roku kupuje akcje chińskich spółek. Sami Chińczycy w udziały jeszcze nie inwestują, lecz złożyli enigmatyczną deklaracją mówiącą o „szukaniu nowych zastosowań” dla największych na świecie rezerw, sięgających 3,4 bln dolarów.
Izrael kupuje Applea
W akcje od dawna inwestują także banki centralne Czech i Szwajcarii. Nasi południowi sąsiedzi od 2008 r. ulokowali w tych instrumentach 10% swoich rezerw walutowych, szacowanych na 44,4 mld dolarów. Z kolei Helweci mają w akcjach już 15% „portfela inwestycyjnego banku centralnego”, co w pierwszych trzech miesiącach tego roku przyniosło SNB zysk w wysokości 4,9 mld franków (43,7% całego zysku).
Największy entuzjazm wobec inwestowania w spółki przejawia w ostatnich latach Bank Izraela. Kilka dni temu jego rzecznik zapowiedział zwiększenie portfela akcyjnego o 100%, do poziomu 4,5 mld dolarów. Pierwszych zakupów władze monetarne Izraela dokonały w marcu ubiegłego roku. BoI inwestuje poza granicami kraju, głównie w pasywne fundusze oparte na indeksie MSCI. W portfelu izraelskiego bank centralnego znalazły się m.in. akcje Applea. Póki co inwestycja ta nie jest zbyt udana – Bank Izraela traci na niej 18%.
Michał Żuławiński
Bankier.pl
