„W najgorszej sytuacji są osoby, które korzystają z bezpłatnego urlopu wychowawczego (przysługuje do ukończenia przez dziecko czwartego roku życia). Żaden bank nie pożyczy w takiej sytuacji ani grosza. Powód: brak dochodów. Bankowców nie przekonuje to, że przerwa w pracy jest czasowa, a na urlopie wychowawczym wciąż obowiązuje umowa o pracę z dotychczasowym pracodawcą.
Niewiele łatwiej mają panie przebywające na płatnym urlopie macierzyńskim, który przysługuje w pierwszych 18 tygodniach po urodzeniu dziecka. Część banków nie traktuje zasiłku macierzyńskiego jako „pełnoprawnego” dochodu, tak jak pensji, emerytury czy np. dochodu z umowy-zlecenia.
W niektórych bankach – np. Multibanku, ING Śląskim, BZ WBK, Nordei – klientka legitymująca się tylko dochodami z zasiłku w ogóle zostanie odesłana z kwitkiem. I to bez względu na wysokość zasiłku, który może być przecież wysoki, bo jest wyliczany jako średnia z zarobków sprzed urodzenia dziecka.” – pisze „Gazeta”.
Hubert Pałgan, wicedyrektor MultiBanku: – Musimy wziąć pod uwagę to, że płatny urlop macierzyński może zostać przedłużony o bezpłatny urlop wychowawczy, co obniży zdolność do obsługiwania zobowiązania.
„W Pekao, PKO BP i Citibanku enigmatycznie twierdzą, że każdą sprawę rozpatrują indywidualnie. A pozostałe banki deklarują, że są gotowe udzielić kredytu, ale… wymagają podpisania dodatkowego zaświadczenia, że po zakończeniu urlopu macierzyńskiego matka wróci do pracy i nie będzie korzystała z urlopu wychowawczego. Takich zaświadczeń wymagają np. BPH, GE Money Bank, Raiffeisen, Fortis i Deutsche Bank. Czasem potrzebny jest jeszcze weksel – jako przejściowe zabezpieczenie kredytu do czasu powrotu młodej matki do pracy.” – czytamy w „Gazecie”.
Od stycznia do maja banki udzieliły klientom indywidualnym ponad 22 mld zł kredytów hipotecznych. Oznacza to wzrost o ok. 60 proc. Prognozy na koniec tego roku mówią o ponad 54 mld zł udzielonych kredytów hipotecznych.
Więcej na temat w „Gazecie Wyborczej”.