Banki bardzo często określają wysokość opłat wyłącznie poprzez wskazanie minimalnej kwoty, jaką zapłaci klient na przykład podpisując umowę. Zapis prowizji od… umożliwia bankom dowolne ustalanie jej ostatecznej wysokości. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uważa, że opłaty od… naruszają interesy klientów i stanowią zakazane klauzule umowne.
– Zgłosił się do nas klient Banku BPH, który zaciągnął kredyt hipoteczny – mówi Małgorzata Rothert, miejski rzecznik konsumentów w Warszawie. Prowizja za wcześniejszą spłatę kredytu została ustalona na poziomie od 70 zł, jednak bank zażądał od niego aż 500 zł, czyli ponadsiedmiokrotnie więcej niż minimalna opłata – dodaje.
Dziennik zwraca uwagę, że BPH nie jest wyjątkiem. Opłaty od… pobierają również inne banki – Pekao, PKO BP i ING Bank Śląski. Dotyczą one m.in. udzielenia i przewalutowania kredytu, inspekcji nieruchomości, prolongaty spłaty, zmiany warunków umowy czy wydania promesy.
Małgorzata Dłubak z BPH tłumaczy, że stawki podane w formule od… określają minimalny poziom opłaty, jaką bank musi pobrać na pokrycie kosztów związanych z wykonaniem danej operacji, w przypadku standardowych czynności. W wielu przypadkach jednak czynności dokonywane przez bank, związane z udzieleniem kredytu, różnią się od standardu i w praktyce każdy wniosek jest traktowany jako indywidualny przypadek. Podobnie uważają przedstawiciele innych banków.
UOKiK twierdzi natomiast, że opłaty od… to postanowienia stanowiące zakazane klauzule umowne. – Stosowanie otwartych opłat i prowizji jest sprzeczne z prawem, gdyż bank może arbitralnie kształtować wysokość opłat, a klient nie ma precyzyjnie sformułowanych warunków umowy – mówi Violetta Piłka, radca prezesa w Departamencie Polityki Konsumenckiej UOKiK.
Więcej w dzisiejszym wydaniu Gazety Prawnej.