„Najniższą marżę przy tego typu pożyczkach proponuje obecnie DnB Nord – wynosi ona 2,70 proc. W mBanku i Multibanku marża wynosi 3,3 proc. Czasem jednak można uzyskać jeszcze niższe oprocentowanie. Kredytobiorca, który otworzy rachunek w DnB Nord i zadeklaruje, że będzie przelewać na niego minimum 5 tys. zł co miesiąc przez pięć lat, może obniżyć marżę o kolejne 0,5 pkt proc.– Jeśli kredytobiorca zainwestuje w jeden z planów inwestycyjnych banku i wykupi ubezpieczenie, to marża może być jeszcze niższa. Minimalna marża to 1,6 proc. – mówi Jarosław Sadowski z Expandera.”, czytamy.
„Do końca roku także w Banku Ochrony Środowiska stosowana ma być niższa marża przy kredytach w euro – o 0,3 pkt proc. Dotyczy to jednak tylko osób, które założą w banku konto i zadeklarują stałe wpływy na rachunek w wysokości minimum 3 tys. zł [ …]”, podaje dziennik.
„Z wyliczeń Expandera wynika, że przy przeciętnym kredycie w euro w wysokości 300 tys. zł na 30 lat rata kredytu wynosi 1 545 zł miesięcznie. Rata pożyczki we frankach jest niższa tylko o 10 zł. Taki sam kredyt udzielony w polskiej walucie będzie co miesiąc kosztował ponad 400 zł więcej (1954 zł). Wyraźnie tańszy jest tylko kredyt z dopłatą Skarbu Państwa, ale nie wszyscy mogą skorzystać z takiej pożyczki i nie każdą nieruchomość można za jej pomocą kupić.”, czytamy dalej.
Do wybuchy kryzysu finansowego to kredyty we frankach szwajcarskich święciły w Polsce triumfy popularności. Załamanie na rynkach finansowych zmieniło jednak tą sytuację. Banki mocno ograniczyły sprzedaż kredytów w tej walucie, a część instytucji w ogóle wycołała je z oferty. Dziś na kredyty we frankach mogą liczyć tylko dobrze zarabiający klienci.
Więcej na ten temat w artykule Romana Grzyba pt. „Polskie banki nęcą klientów tanimi kredytami w euro”.
WB