Niespodziewanie słabe dane z USA spowodowały, że wszystkie giełdy jak jeden mąż zaczęły tracić na wartości w ostatniej części sesji. Inwestorzy robią się coraz bardziej nerwowi.
Scenariusz wczorajszej sesji w Warszawie był dosyć podobny do tej wtorkowej. Do godzin popołudniowych wszystko przebiegało spokojnie, a końcówka przyniosła dużo emocji – niestety tych negatywnych. WIG20 radził sobie umiarkowanie dobrze, wychodząc powyżej poziomu 2200 punktów. Pomagał wzrost euro względem dolara i generalnie dobre nastroje na światowych giełdach – w końcu mieliśmy końcówkę kwartału, czyli często spotykane podciąganie wycen spółek przez zarządzających funduszami.
Lepsze od oczekiwań okazały się ostateczne dane PKB za II kwartał w USA: gospodarka skurczyła się o 0,7 proc. wobec poprzedniego odczytu wynoszącego 1 procent. Przewidywania mówiły o poziomie -1,2 procent. Tym samym w skali roku spadek PKB w II kw. wyniósł 3,8 procent.
To co załamało inwestorów nie tylko w Warszawie to indeks PMI w rejonie Chicago, który obrazuje jak radzi sobie tamtejszy biznes, zarówno produkcyjny jak i usługowy. Zupełnie niespodziewanie indeks spadł do poziomu 46,1 pkt. z 50 pkt. w sierpniu, co oznacza de facto, że biznes w Chicago skurczył się. To gorszy wynik od najbardziej pesymistycznych oczekiwań ekonomistów.
Co więcej – dziś poznamy dane instytutu ISM dla przemysłu, które są odpowiednikiem wskaźnika z Chicago, ale w skali całego kraju. Inwestorzy wzięli sobie wczorajsze dane za zły prognostyk na dziś.
Reakcja była chyba nieco przesadzona, bo i dane o PKB pokazały, że techniczna recesja zmierza ku końcowi i sam wskaźnik w rejonie Chicago nigdy nie był oczkiem w głowie graczy.
Nie zmienia to faktu, że rynki pokazały wczoraj jak bardzo są nieodporne na słabe dane. Wystarczyło niewiele, a wszystkie indeksy jak jeden mąż spadły w końcówce sesji. Dla WIG20 oznacza to walkę o utrzymanie się przy poziomie 2200 pkt., choć wydaje się, że w grę o dalsze losy indeksu wchodzą większe siły niż tylko rodzimi inwestorzy.
Wrażliwość rynku świadczy o tym, że o dalsze wzrosty nie będzie łatwo – gracze są wyczuleni na złe informacje, a dobre – z przyzwyczajenia ignorują. Dlatego też z taką otwartością przyjmowane są kolejne zapowiedzi akwizycji między spółkami, które są kolejną, nową, oznaką wydobywania się z recesji.
Przed nami ostatni kwartał tego roku, statystycznie najlepszy dla spółek. Problem w tym, że rynek nie ujrzał jeszcze większej korekty indeksów. Zanim jednak przyjrzymy się perspektywom najbliższych 3 miesięcy, warto skupić się na dzisiejszych danych makro (ISM dla przemysłu) oraz jutrzejszych z rynku pracy w USA.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo