Czwartkowa sesja pokazała, że inwestorzy bardzo chcą, by giełdy rosły. Poza chęcią odreagowania spadków zbyt wielu argumentów byki nie mają. Dziś powinniśmy obserwować testowanie ich determinacji i siły.
Trudno odgadnąć powody czwartkowego entuzjazmu na głównych giełdach europejskich, gdzie indeksy rosły w ciągu dnia po 1,6 proc. Większa część tej zwyżki dokonała się jeszcze przed publikacją niezłych, ale przecież nie rewelacyjnych danych o liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych za oceanem. Późniejsza dawka informacji, już zdecydowanie niekorzystnych, jedynie nieznacznie europejski optymizm zredukowała. Dziś z jego utrzymaniem mogą być kłopoty.
Tęsknota za wzrostami była dość powszechna, choć nie obejmowała rynków najbardziej ryzykownych. Na naszym widoczna była na przykład w postaci 1 proc. zwyżki indeksu średnich spółek, czy przekraczającego 4,5 proc. skoku mocno od kilku miesięcy przecenianych akcji PBG i 3 proc. zwyżki cen walorów GTC, które ostatnio także sporo ucierpiały. Warto zwrócić uwagę, że w mijającym tygodniu dwukrotnie mieliśmy do czynienia z mocniejszymi szarpnięciami rynkiem przez byki. Poniedziałkowe zakończyło się powodzeniem, ale w wtorek przyniósł wyprzedaż. Czwartkowe w przypadku indeksu największych spółek zostało w całości skasowane w czasie końcowego fixingu. Podobne nieoczekiwane osłabienie WIG20 w tej fazie sesji miało miejsce także w środę. Wygląda to tak, jakby zwyżki wykorzystywane były przez część inwestorów do pozbywania się akcji.
Wall Street za bardzo złymi danymi o sprzedaży domów, spadku wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Filadelfii i indeksu wskaźników wyprzedzających specjalnie się nie przejęła, ale odebrały one bykom szanse na jakiekolwiek odważniejszy ruch. Dwukrotnie w ciągu dnia musiały one bronić indeksów przed zepchnięciem pod kreskę. Ostatecznie S&P500 zyskał 0,2 proc., ale próba przełamania spadkowej korekty wyraźnie straciła impet, co stanowi szansę dla niedźwiedzi. Jeśli nie dziś, to w najbliższych dniach będziemy mogli przekonać się, czy ją wykorzystają. Dziś danych makroekonomicznych prawie nie ma, za to przyszły tydzień będzie w nie obfitował. Jeśli nadal będą pokazywać symptomy pogorszenia się sytuacji gospodarczej, giełdy mogą zaliczyć większą korektę.
Na godzinę przed końcem handlu na giełdach azjatyckich przeważały spadki. Nikkei tracił 0,1 proc., na Tajwanie zniżka sięgała 0,6 proc., Shanghai B-Share szedł w dół o 0,5 proc. Indeks japońskiej giełdy po prawie 20 proc. spadku po trzęsieniu ziemi i późniejszym odreagowaniu, od ponad dwóch miesięcy porusza się w bok w wąskim przedziale 9500-10 000 punktów. Od początku maja identyczną tendencję prezentuje indeks w Szanghaju, poruszając się między 300, a 305 punktów. Dla niego odpowiednikiem trzęsienia ziemi była kolejna kwietniowa podwyżka stóp procentowych. Po jej ogłoszeniu wskaźnik spadł o ponad 10 proc.
Dziś rano kontrakty na amerykańskie indeksy traciły po kilka setnych procent nie dając jednoznacznych wskazówek, w jakich nastrojach będą dziś Amerykanie. Optymizmu jednak raczej trudno się spodziewać. Można się natomiast spodziewać spokojnej pierwszej części sesji na parkietach europejskich.
Roman Przasnyski, Open Finance
Źródło: Open Finance