Lepsze niż się spodziewano dane z amerykańskiego rynku pracy i nieruchomości pozwoliły ograniczyć nieco skalę spadków na giełdach. WIG20 nadal zadziwia dobrą kondycją.
Inwestorzy w Warszawie nie przestraszyli się środowych spadków na Wall Street. Nasze indeksy co prawda poszły w dół, ale skala zniżki była niewielka i znacznie mniejsza niż na głównych giełdach europejskich. Ta względna siła utrzymująca się od kilku dni dotyczy szczególnie wskaźnika największych spółek. Można podejrzewać, że ma ona związek z wygasaniem w piątek czerwcowej serii kontraktów. Ich notowania różnią się od wartości indeksu o kilka punktów. Za to zajmujące ich miejsce kontrakty wrześniowe są notowane o około 40 punktów poniżej wartości WIG20. Po końcowym fixingu różnica zmniejszyła się do 30 punktów. Na naszym rynku mogą się jednak dziać się ciekawe rzeczy.
W czwartek na otwarciu WIG20 osiągnął 2850 punktów, tracąc niecałe 0,5 proc. Ten poziom zmobilizował byki do obrony przed większą przeceną. Miały one przewagę przez dwie godziny handlu, zyskując 15 punktów i doprowadziły indeks w okolice środowego zamknięcia. Później do głosu doszła podaż, ale nie była w stanie wyznaczyć nowego minimum sesji. Od południa WIG20 poruszał się w przedziale 2854-2860 punktów. Nieco gorzej radziły sobie wskaźnik szerokiego rynku i mWIG40, zniżkując po około 0,5 proc. Najgorsze nastroje panowały w segmencie najmniejszych spółek. sWIG80 spadał przez większą część dnia o ponad 1 proc.
W pierwszej części notowań sytuacja w gronie blue chipów była niezbyt zróżnicowana. Po około 1 proc. w dół szły akcje Bogdanki i PKN Orlen. W przypadku lubelskiej spółki w ciągu dnia skala zniżki zmniejszyła się, zaś papiery rafinerii po południu taniały o 1,4 proc. Później doszlusowały do nich akcje Lotosu. O ponad 1 proc. w górę szły mocno przecenione w środę walory Banku Handlowego.
Indeksy na głównych giełdach europejskich zaczęły dzień od spadków po 0,7-0,9 proc. Poranna próba zmniejszenia ich skali okazała się nieudana. Około godziny 14.00 wskaźniki w Paryżu i Frankfurcie wyznaczyły swoje dzienne minima, tracąc po 1,4-1,6 proc. Później pomogły im lepsze dane zza oceanu. Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wyniosła 414 tys. i była niższa niż się spodziewano. Pozytywnie zaskoczył majowy wzrost liczby rozpoczętych budów domów o 560 tys. oraz liczby wydanych zezwoleń na budowę o 612 tys. CAC40 i DAX zdołały po tych informacjach dorobić część strat. Najgorzej radził sobie londyński FTSE. Po danych o spadku sprzedaży detalicznej o 1,4 proc. zniżkował chwilami o 1,8 proc.
Początek handlu na Wall Street przyniósł bykom nadzieję na chwilę oddechu. Po starcie w okolicach środowego zamknięcia tamtejsze indeksy poszły lekko w górę, zyskując po 0,2-0,3 proc. Trochę strachu napędziła publikacja wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Filadelfii. Podobnie jak jego nowojorski odpowiednik spadł on z 3,9 do minus 7,7 punktu. Ten negatywny sygnał został jednak zignorowany i indeksy zwiększyły skalę zwyżki do 0,5 proc., poprawiając nieco nastroje na pozostałych parkietach.
WIG20 spadł ostatecznie o 0,1 proc., WIG o 0,26 proc., mWIG40 o 0,6 proc., a sWIG80 o 0,93 proc. Obroty wyniosły 1,2 mld zł.
Źródło: Open Finance