Ostatnie kilkanaście miesięcy to czas lokat bankowych. Przepływały na nie ogromne kwoty wycofywane z funduszy inwestycyjnych, giełdy czy innych bardziej ryzykownych instrumentów. Co ciekawe, im większy był rynek depozytów bankowych, tym wyższe oprocentowanie ulokowanych w nich środków.
Sytuacja ta miała miejsce z dwóch powodów. Po pierwsze, banki potrzebowały pieniędzy, by nadążyć z zaspakajaniem popytu na kredyty. Konkurowały więc ze sobą w walce o klientów i kusiły wysokimi odsetkami. Po drugie, Rada Polityki Pieniężnej od dłuższego czasu podnosiła stopy procentowe, co w konsekwencji spowodowało wzrost oprocentowania lokat. W drugiej połowie roku doszły do tego jeszcze zawirowania na światowych rynkach finansowych, które spowodowały, że banki niechętnie pożyczały sobie pieniądze. W normalnych warunkach jest to powszechną praktyką. Tym bardziej banki starały się przyciągnąć pieniądze klientów, oferując wysokie stawki. Efektem tych anomalii była walka o aktywa klientów.
W efekcie pod koniec ubiegłego i jeszcze na początku tego roku można było ulokować pieniądze nawet na 8-10 proc. w skali rocznej, choć „normą” było raczej 6-8 proc., a średnie oprocentowanie w największych bankach sięgało 4-4,5 proc. Bardzo wyraźny wzrost do ponad 6 proc. miał miejsce w ostatnich trzech miesiącach ubiegłego roku. Od początku 2009 r. oprocentowanie lokat zaczęło wyraźnie spadać. Tendencja ta z pewnością utrzyma się do końca roku. Bo też i warunki dość radykalnie się zmieniły.
Na rynkach finansowych następuje uspokojenie, więc banki nie muszą gorączkowo szukać pieniędzy. Zaostrzenie warunków udzielania kredytów oraz osłabienie gospodarcze powoduje, że wartość udzielonych w tym roku przez banki pożyczek będzie znacznie niższa, niż w ostatnich latach. Również z tego powodu nie będzie aż tak dużego zapotrzebowania na pieniądze z lokat ze strony banków. I wreszcie najważniejsza przyczyna – zmiana kierunku w polityce pieniężnej. Od końca ubiegłego roku Rada Polityki Pieniężnej przystąpiła do zdecydowanego obniżania stóp procentowych, co przekładać się będzie na obniżki odsetek od lokat.
Trudno oczywiście oszacować, jak będzie kształtowało się oprocentowanie lokat, nie sposób dziś podać konkretnych liczb. Z całą pewnością można jednak powiedzieć, że czasy, gdy na lokacie można było „zarobić” 8 czy 9 proc. (nie zapominajmy o podatku od dochodów kapitałowych, czyli ciągle obowiązującym tzw. „podatku Belki”), wrócą nieprędko, jeśli w ogóle. W tej chwili, w mniejszych bankach najlepiej oprocentowane lokaty dają 7-8 proc. odsetek, w większości jest to 5-6 proc., z czasem oprocentowanie to będzie się obniżać.
Z naszych lokat nominalnie więc dostaniemy mniej pieniędzy. Pamiętać należy jednak, że przy ocenie atrakcyjności lokat musimy brać pod uwagę poziom inflacji. A ta wyraźnie spada, powodując, że relatywnie opłacalność dzisiejszej lokaty 5-procentowej może być taka sama lub wyższa niż ubiegłorocznej, dającej 8 proc. odsetek. Generalnie lokaty bankowe nigdy nie są źródłem wysokich zysków, realnie, czyli po odliczeniu podatku i uwzględnieniu inflacji, „czysty zysk” może sięgać 1-2 proc. w skali roku.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance
Źródło: Gold Finance