„Eureko zostało potraktowane w sposób nieuczciwy i niesprawiedliwy przez Rzeczpospolitą Polską” – czytamy w ich werdykcie. „RP nie działała w sposób umotywowany obiektywną przyczyną, lecz z czysto arbitralnych względów i pobudek nacjonalistycznych o charakterze dyskryminacyjnym”. Zachowanie Polski było „oburzające” i „szokujące”.
Trybunał uznał, że w sporze z Eureko Polska złamała trzy artykuły polsko-holenderskiej umowy o ochronie inwestycji. Wspomina też o szykowaniu przedstawicieli Eureko w PZU, w czasie gdy prezesem tej spółki był Zdzisław Montkiewicz, ale arbitrzy stwierdzili, że nie mają dowodów na to, iż to rząd podżegał do wspomnianych szykan.
Dwaj arbitrzy stwierdzili, że z umowy wynika, iż strona polska zobowiązywała się do wysłania PZU na giełdę przed końcem 2001 roku, a gdyby to się nie powiodło – miała wspólnie ustalić nowy termin. Do tego jednak nie doszło – czytamy w werdykcie.
Ówczesny minister skarbu w rządzie Millera Wiesław Kaczmarek powiadomił na początku 2002 roku, że rząd polski podjął uchwałę o zmianie strategii prywatyzacyjnej i nie zamierza oddać kontroli nad PZU. Wypowiedzi ministra i uchwała rządu – zdaniem Trybunału – oznaczają, że Polska złamała ustalenia umowy prywatyzacyjnej i umowę polsko-holenderską o ochronie inwestycji. Na dowód Trybunał przytacza wyrażane publicznie opinie Kaczmarka, że nie wykona tej umowy, bo już większość sektora finansowego jest w rękach kapitału zagranicznego. Podobne argumenty powtarzał wiceminister skarbu Ireneusz Sitarski – podaje dziennik.
Werdykt opisuje też stanowiska obu stron sporu. Eureko powoływało się na polsko-holenderską umowę o ochronie inwestycji. A ta nakazuje rządowi polskiemu wywiązywanie się ze wcześniejszych zobowiązań. Z kolei prawnicy polskiego skarbu państwa przekonywali, że właściwym sądem do rozstrzygania sporu z Eureko jest sąd powszechny w naszym kraju, ponieważ tak zapisano w umowie prywatyzacyjnej.
„Trybunał odwołuje się do wykładni graniczącej z manipulacją, niezgodnej z podstawowymi zasadami polskiego prawa, które jest prawem właściwym w odniesieniu do umowy sprzedaży akcji. W swoim uzasadnieniu Trybunał ani razu nie powołał się na przepisy prawa polskiego”. I to – jak twierdzi Jerzy Rajski – pozwala pozostałym dwóch arbitrom dowolnie interpretować zapisy umowy prywatyzacyjnej.
Jak podaje „Gazeta” głównym przykładem podawanym przez Polaka jest to, że w umowach obie strony wyrażają tylko swoje intencje co do wprowadzenia PZU na giełdę. A Trybunał – według Rajskiego niesłusznie – interpretuje ten zapis jako bezwzględne zobowiązanie skarbu państwa. „Nie dziwi fakt, że Eureko postanowiło wobec tego unikać odwoływania się do właściwego sądu gospodarczego [w Polsce – red.]. Eureko przyjęło taktykę upolitycznienia sporu gospodarczego ze skarbem państwa jako akcjonariuszem PZU na szczeblu międzynarodowym w celu wywołania mylnego przeświadczenia, że chodzi o spór z Rzeczpospolitą Polską na podstawie Traktatu”.
W przekonaniu polskiego arbitra Trybunał niesłusznie uznał, że skarb państwa, który był stroną w umowie prywatyzacyjnej, jest tożsamy z państwem polskim. A takie założenie pozwoliło Eureko dochodzić swoich praw za granicą zamiast w polskim sądzie. Ponadto Rajski dowodzi, że to, iż umowa prywatyzacyjna nie została zrealizowana i że Eureko nie uzyskało znaczącego wpływu na zarządzanie spółką, nie ma związku z pojęciem inwestycji, a dopiero tych dotyczy umowa polsko-holenderska – informuje dziennik