Wczorajszy dzień przyniósł ofensywę ze strony władz państwowych, monetarnych i regulatorów rynku. Zaczął Thomas Jordan, wiceprezes Narodowego Banku Szwajcarii, który zagroził dalszym dodrukiem franka, a nawet zasugerował tymczasowe powiązanie szwajcarskiej waluty z euro.
Wypowiedź ta wywołała deprecjację franka o ponad 4 proc. względem euro (wzrost EUR/CHF do 1,0914), co w relacji do złotego oznaczało spadek kursu CHF/PLN do 3,8240. Później na rynek trafiła informacja, iż nadzór giełdowy w Belgii, Francji, Hiszpanii i Włoszech planują zakazać krótkiej sprzedaży akcji na giełdzie (zarabianie na spadkach cen akcji poprzez sprzedaż akcji z późniejszym ich odkupem). Ma to ograniczyć pogłębianie spadków w sytuacji pojawiania się plotek na rynku. Od razu przypomina się tutaj spekulacja na temat obniżki ratingu Francji. Możliwy zakaz krótkiej sprzedaży stał się katalizatorem dla czwartkowego odbicia na giełdach. Krótkie pozycje zaczęły być intensywnie zamykane, a dla reszty inwestorów jawiła się perspektywa, iż rynek właśnie wyznaczył dno spadków i można również szukać okazji do zarabiania. Pozytywny wpływ na nastroje miały również zapowiedzi ministra finansów Włoch o zwiększeniu cięć budżetowych (ich uchwalenie ma mieć miejsce 18 sierpnia) oraz planowane na wtorek spotkanie prezydenta Sarkozy’ego z kanclerz Merkel dotyczące sytuacji na rynkach finansowych. Rozmowy mogłyby przynieść przyspieszenie implementacji środków uchwalonych podczas ostatniego szczytu UE. Wygląda na to, że politycy wreszcie zauważyli, iż pozostawienie stabilizacji rynku wyłącznie w rękach EBC to za mało na obecną sytuację i oni również muszą przystąpić do działania.
Na rynku złotego interweniował Bank Gospodarstwa Krajowego, który sprzedawał euro za złote przy poziomie 4,19, doprowadzając do umocnienia krajowej waluty o 2 grosze, jednak już po godzinie rynek wrócił do poziomu wyjścia i dopiero poprawa sentymentu na rynkach akcji wpłynęła na spadek eurozłotego do 4,16. Wczoraj minister finansów Jacek Rostowski zapewniał, że Polska ma stabilną sytuację budżetową i jest dobrze przygotowana na obecną sytuację. Dodał, że wyprzedzająco zostały sfinansowane potrzeby pożyczkowe, obecnie już w 90 proc.
Czwartkowe odreagowanie daje nadzieję przynajmniej na stabilizację sytuacji na rynkach finansowych, choć jeszcze za wcześnie, aby stwierdzić o pełnym odwróceniu trendów. Wciąż wiele spraw (zmiany w Europejskim Funduszu Stabilności Finansowej, polityka monetarna banku centralnego Szwajcarii, polityka fiskalna państw strefy euro) pozostaje na płaszczyźnie zapewnień, a nie faktycznych działań. A obecnie potrzeba solidnych argumentów dla odbudowy zaufania uczestników rynku.
W piątek najprawdopodobniej przyniesie stabilizację sytuacji, jednak ryzyko gwałtownego pogorszenia nastrojów nadal pozostaje duże. W kalendarzu uwagę przede wszystkim zwracają dane o sprzedaży detalicznej i indeks nastroju konsumentów z USA. W Polsce GUS poda dane o inflacji CPI, jednak nie będą one miały wpływu na złotego.
Źródło: