W czwartek w USA już przed rozpoczęciem sesji bardziej prawdopodobne było, że po środowej przecenie pojawi się chęć do kupna przecenionych akcji. Trudno przecież tak szybko zapomnieć o dwóch miesiącach zwyżki. Teoretycznie dane makro mogły chęć do kupna akcji zmniejszyć, ale tak się nie stało.
Raport o ilości noworejestrowanych w ostatnim tygodniu bezrobotnych był jednak wyraźnie gorszy od oczekiwań – ilość wniosków wzrosła o 637 tysięcy (oczekiwano 610 tys.). To był przede wszystkim wynik kryzysu w sektorze producentów aut, więc gracze postanowili go nie zauważać. Dane o inflacji w cenach producenta (PPI) rynki zawsze lekceważyły. Tym razem też tak było. PPI wzrosła o 0,3 proc. m/m i spadła o 3,7 proc. r/r, a inflacja bazowa wzrosła o 0,1 proc. m/m i 3,4 proc. r/r.
Na rynku akcji kupowano przede wszystkim akcje przecenionych poprzednio spółek: sektora finansowego i wysokich technologii. Pretekstem do kupna akcji sektora finansowego był duży spadek stawek Libor. Pocieszono się też, że raport Kohl’s (sieć sprzedaży) opublikował raport lepszy od prognoz. Raport kwartalny Wal-Mart był zgodny z prognozami, ale gracze byli rozczarowani. Słusznie byli rozczarowani, bo nie jest on reprezentatywny dla innych sieci sprzedaży detalicznej, Jest najtańszy w USA, więc w sytuacjach kryzysu jego zyski powinny szybko rosnąć.
Indeksy od początku sesji rosły i tylko raz, mniej więcej w połowie sesji pojawił się chęć do realizacji zysków. Była nieudana, więc dynamika wzrostów wzrosła. Po prostu zbyt dużo jest wolnej gotówki, która przegapiła dwa miesiące wzrostów i czekała na korektę, żeby taniej kupić akcje. Pozostawało tylko pytanie: jak zachowa się rynek w ostatnich 30 minutach sesji? Na około 90 minut przed jej końcem popyt zaczął tracić siły i niedźwiedzie dostały szansę na sprowadzenie indeksów w dół. Udało im się znacznie zredukować skalę zwyżki, co sprawia, że wzrosty indeksów na razie trzeba nazwać nic nieznaczącym odbiciem.
GPW rozpoczęła czwartkową sesję w bardzo słabych nastrojach. Po części była to reakcję na spadki w USA i zniżki indeksów na giełdach europejskich, a po części wynik słabych raportów kwartalnych, które opublikowały spółki z WIG20. Bardzo dobre wyniki opublikował Asseco, a niezłe BZ WBK, ale PKN, Lotos, PKO BP, TVN rozczarowały, a Agora co prawda osiągnęła zysk, ale bardzo skromny. PKN jednak się wybronił (kurs rósł), bo zarząd poinformował, że to był ostatni kwartał negatywnego wpływu zapasów na wyniki spółki.
Po szybkim spadku indeksów poszliśmy drogą wytyczoną przez inne giełdy europejskie. WIG20 szybko zawrócił i zbliżył się do poziomu środowego zamknięcia. Czekano na rozwój sytuacji, a przede wszystkim na to, co będzie się działo na rynku amerykańskim. Od południa jednak indeksy zaczęły się osuwać ciągle naśladując to, co działo się na innych rynkach. Nic dziwnego, że po publikacji danych w USA podaż mocniej nacisnęła, ale trwało to bardzo krótko. Rynek spokojnie czekał na rozpoczęcie sesji w Stanach, ale nie wygrzebał się tak jak inne rynki europejskie na plusy. WIG20 spadł o 0,4 proc.
Dzisiaj kończy się w Polsce sezon publikacji raportów kwartalnych, co jest plusem dla byków. Co prawda nie widać było chęci do korekty ani przed ani w trakcie sezonu (co ma najczęściej miejsce), ale teraz tym bardziej przez 3 miesiące (wtedy pojawią się kolejne słabe raporty) nie ma się czego bać. Wczorajsza sesja w USA też pokazała, że „bycze” nastroje jeszcze nie umarły. Z tego wniosek, że rozpoczniemy sesję zwyżką, a momentem decydującym będzie okres po publikacji danych makro w USA.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi