O produktach strukturyzowanych jest wciąż głośno. Od początku roku pojawiło się sporo nowych ofert, ale wielkość zaangażowanych przez inwestorów pieniędzy jest niewielka. Na rynku struktur widać spore zmiany. Nasz bardzo młody rynek produktów strukturyzowanych zaczyna się zmieniać. Jeszcze u schyłku hossy i w pierwszych miesiącach po załamaniu dominowały struktury dość egzotyczne.
Oferowały one możliwości zarabiania na papierach spółek z Kazachstanu, Ukrainy, Rumunii, Bułgarii, spółek wydobywających złoto, produkujących czystą energię, budujących elektrownie atomowe, produkujących wyroby luksusowe itp., itd. Do tego można było dobrać wszelkiego rodzaju towary rolne: kakao, soję, pszenicę, ryż, o takich „klasykach” jak złoto, ropa, miedź, nie wspominając. Wciąż kusiły struktury oparte na nieruchomościach. Wszystko pod hasłem dywersyfikacji i wykorzystywania ogromnych potencjalnych możliwości tkwiących w każdym z tych przedmiotów inwestycji. Dość popularne były skomplikowane konstrukcje, złożone z kombinacji kilku indeksów, oparte na zmianach indeksów tworzonych specjalnie na potrzeby danej struktury, bądź wskaźników opracowywanych przez banki dostarczające „budulec” do struktur.
Bessa zmieniła nieco ten obraz. Oczywiście nikt dziś nie oferuje produktów związanych z nieruchomościami. Odeszła w cień wszelka egzotyka i geograficzna i produktowa. Po soi i Kazachstanie nie ma śladu. Dziś dominują najprostsze konstrukcje na znane klasy aktywów.
Inwestorzy doświadczeni przez bessę nauczyli się ostrożności. Pewnie intuicyjnie „posłuchali” rady Warrena Buffeta, głoszącej: „nie inwestuj w to, czego nie rozumiesz”.
A zrozumieć o co chodzi w przypadku sporej grupy struktur nie było łatwo. I oferujący struktury chyba to zrozumieli. Trudno bowiem, by ludzie wpłacali pieniądze nie wiedząc od czego zależy to, czy osiągną zysk i w jakiej wysokości. To było możliwe na większą skalę tylko w czasie inwestycyjnej euforii, gdy wydawało się, że wszystko przyniesie krociowe zyski. Wtedy nikt nie zastanawiał się, gdzie może na bieżąco śledzić np. indeks BNP Paribas Millenium 10 Europe Serie 3 ER, na którego zmiany „postawił” kilkadziesiąt tysięcy złotych. Dziś tego typu konstrukcje są spotykane stosunkowo rzadko i pewnie kupowane przez zaawansowanych inwestorów, którzy wiedzą, czego chcą i potrafią taką inwestycję kontrolować.
Z przeglądu stu produktów strukturyzowanych, oferowanych w ostatnich miesiącach wynika, że około 40 proc. z nich opiera się na indeksach giełdowych, w przeważającej mierze dobrze znanych i najbardziej popularnych (sporo jest struktur powiązanych
ze zmianami indeksu WIG20), choć zdarzają się produkty bardziej skomplikowane. Około 30 proc. struktur opiera się o zmiany kursów walut, oferując zyski zarówno z ich wzrostów, jak i spadków. To nowe zjawisko w stosunku do czasów z końca hossy. I tu dominują podstawowe waluty, bez żadnej egzotyki, nawet jena trudno spotkać. Około 20 proc. struktur opiewa na surowce bądź indeksy rynku surowców. Wśród obiektów inwestycji dominują ropa naftowa, złoto, metale. Jedynie 10 proc. struktur wykorzystuje w swych konstrukcjach akcje lub proste koszyki akcji określonego typu. Najczęściej spotyka się akcje dużych renomowanych firm europejskich lub amerykańskich, papiery spółek surowcowych lub zajmujących się energią odnawialną, bez żadnych geograficznych szaleństw i udziwnień. Nawet moda na koncerny z Chin jakoś minęła.
O tym, że największym powodzeniem klientów cieszą się struktury proste, oparte na jednorodnym instrumencie inwestycyjnym, świadczy też obserwacja wielkości obrotów produktów strukturyzowanych notowanych na warszawskiej giełdzie. W przypadku tych najbardziej egzotycznych, przez wiele miesięcy nie dochodzi do żadnych transakcji. Obroty koncentrują się na tych najbardziej popularnych strukturach, opartych o zmiany cen złota, ropy naftowej, srebra, indeksu WIG20 czy DJ Euro Stoxx.
Cechą charakterystyczną oferowanych ostatnio struktur jest bezpieczeństwo inwestowanego kapitału. To wynik wpływu bessy na psychikę inwestorów. Przytłaczająca większość produktów gwarantuje więc zwrot całego wpłaconego kapitału. Mniej niż jedna piąta struktur gwarantuje zwrot tylko pewnej części kapitału, zwykle blisko 90 proc. Zwykle te z niższą gwarancją oferują wyższy poziom partycypacji inwestora w zyskach. Znaleźć też można bardzo nieliczne produkty idące krok dalej, czyli gwarantujące nie tylko zwrot wartości nominalnej kapitału, ale i pewien minimalny poziom zysku.
Można się spodziewać, że rynek produktów strukturyzowanych będzie się rozwijał dwutorowo. Z jednej strony wyrafinowanym inwestorom będą oferowane specjalnie dla nich przygotowane produkty o najbardziej wymyślnym składzie i strategiach, z drugiej zaś będą powstawać produkty proste, adresowane do masowego klienta. Widać to częściowo już teraz, w oferowanych głównie przez banki produktach przypominających zwykłą lokatę z wbudowanym prostym „dopalaczem”, który umożliwi zwiększenie zysku np. w przypadku gdy na indeks największych spółek warszawskiej giełdy wzrośnie o co najmniej X procent.
W ostatnich miesiącach rynek struktur w Polsce rozwija się raczej ilościowo. Według szacunków Structured Retail Products od początku roku oferowano około 140 produktów strukturyzowanych, a zapisy na nie wyniosły około 1,3 mld zł. Jeśli chodzi o liczbę emisji, sytuacja jest znacznie lepsza niż w ubiegłym roku, ale z wartością inwestowanych środków jest nieco gorzej.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance
Źródło: Bankier.pl