Sędzia nakazał zamrozić fortunę Stanforda, której wartość szacowana jest na 2,2 mld dol. Zamrożono również aktywa dwóch innych dyrektorów firmy. Działania te zostały podjęte w odpowiedzi na skargę złożoną przez amerykańską Komisję Papierów Wartościowych i Giełd, pełniącą w USA rolę regulatora sektora finansowego.
Śledztwo zostało wszczęte w związku z informacjami przekazanymi przez dobrze poinformowane osoby oskarżające Stanforda o zorganizowanie piramidy finansowej, podobnej do tej kierowanej przez oskarżonego o oszustwa Bernarda Madoffa.
– Przypuszczamy, że mamy tu do czynienia z oszustwem na niesłychaną skalę, którego macki sięgają wszystkich zakątków świata – powiedział Rose Romero, dyrektor biura SEC w Fort Worth w Teksasie. Siedziba banku SIB ulokowana jest w imponujących biurach utrzymanych w neokolonialnym stylu, a położonych nieopodal lotniska na Antigui.
Bank obsługuje głównie zamożnych klientów z Ameryki Łacińskiej, jednakże, jak mówią przedstawiciele SIB, firma ma łącznie ponad 30 tys. klientów w 131 krajach. W ciągu kilku ostatnich dni niektórzy z nich otrzymali informację, że nie mogą wycofać swoich funduszy, toteż wielu z nich udało się na Antiguę w celu odzyskania swoich pieniędzy.
Bank SIB oferował wysokie oprocentowanie depozytów. Zarząd spółki utrzymywał, że takie oprocentowanie jest możliwe dzięki specjalnej strategii inwestycyjnej, która w ciągu ostatnich 15 lat pozwalała bankowi osiągnąć dwucyfrowe zwroty mieszczące się w przedziale od 16,5 proc. Nawet w 2008 roku, kiedy to indeks S&P 500 stracił 39 proc., bank SIB chwalił się, iż „zdywersyfikowany portfel inwestycyjny banku” stracił jedynie 1,3 proc.
Wczoraj władze regulacyjne określiły takie zwroty jako „nieprawdopodobne, jeśli nie niemożliwe”.
Baldwin Spencer, premier Antiguy, powiedział w niedzielę, że śledztwo może poważnie zaszkodzić jego krajowi o populacji 70 tys. osób. Osobisty majątek Stanforda jest większy niż PKB tego wyspiarskiego kraju. Premier powiedział, że firma Stanford Financial Group już zwolniła około 175 osób zatrudnionych dotychczas na wyspie.
James Bone „The Times”
